mi24 marca 2024 roku to data, która Valencia Basket pamiętaj. Klubowi udało się zdobyć pierwszy w swojej historii Copa de la Reina po miażdżącym zwycięstwie nad Casademontem Saragossa (77-53). Walencjanie, prowadzeni przez dużą liczbę Leticii Romero (19 punktów, w tym 17 do przerwy) i niezniszczalną Alinę Iagupową (17 punktów), zwyciężyli w ataku i obronie po zbiorowej grze, która całkowicie unicestwiła drużynę Mao. Broniący tytułu podopieczni Carlosa Cantero zbyt mocno ucierpieli ze zmęczenia rozegraniem trzech meczów z rzędu.
Przetoczył piłkę. Pawilon Carolina Marín podniósł kurtynę finału Pucharu Królowej. Po odłożeniu początkowych nerwów, drużyna Aragonii rozpoczęła mecz według scenariusza półfinału: częściowym wynikiem 12 do 2 prowadzonym przez Letiego Romero. To ułatwiło grę obrońcom tytułu. Wszystko to w połączeniu z kolanem Christine Diallo, które miało na sobie uciążliwy bandaż po zużyciu podczas meczu półfinałowego, które zmusiło ją do siedzenia przy pierwszej nadarzającej się okazji. Podopieczni Rubóna Burgosa poczuli krew: potrójna bramka Nadii Fingall zawiązała pętlę na szyi gangów, a Queralt Casas zamienił pierwszą kwartę w koszmar dla bramek Carlosa Cantero, kradnąc więcej piłek niż kieszonkowcy Barcelony (21-12).
Aragończycy nie chcieli się poddać, a kosz Leo Fiebicha zamknął przewagę (24-18). Jednak zmęczenie odcisnęło swoje piętno na zawodnikach, a ich rywale wykorzystali to, aby wrócić na właściwe tory po 2+1 Cristiny Ouvii (+13). Ponowne pojawienie się Diallo na korcie odniosło natychmiastowy skutek, ale stan łaski Letiego Romero (17 punktów do przerwy) udaremnił wszelkie próby zasadzki. Po przerwie obejmującej żądanie rozdania, Wyspy Kanaryjskie ponownie zdobyły kosz, który po przerwie pozostawił zespół z poważnymi problemami (47-30).
„MVP” krzyczeli kibice podróżujący z Walencji, gdy zobaczyli, jak Leti Romero umieścił na tablicy wyników +21. Wszystko musiało się zmienić, jeśli Casademont Zaragoza chciał odwrócić losy meczu. Podopieczni Rubóna Burgosa chcieli podnieść puchar, czego dowodem było świętowanie Queralta Casasa, gdy spoglądając na trybuny, zobaczył, że jego zespół na tablicy elektronicznej umieścił +23. Niski procent sukcesów zewnętrznych drużyny Mao (5/16 w T3) udaremnił wszelkie próby powrotu (60-41). Okrzyki „tak, możemy” optymistycznych fanów Saragossy ucichły, gdy dotarli do ostatniego seta.
Obecni mistrzowie nie mieli już żadnych opcji. 27 punktów, które dzieliły obie drużyny, zakończyło mecz (68-41) na 8 minut przed końcem. Kontuzja Leticii Romero, która z pomocą sztabu trenerskiego musiała opuścić tor, pozostawiła gorzki posmak w drużynie, która zaledwie dwa dni wcześniej również doświadczyła poważnej kontuzji Raquel Carrery. Ryba została już rozdana, a Walencja słusznie zasłużyła na podniesienie pucharu. Zabrzmiał ostatni róg i emocje zawładnęły ławką „taronja”. W swoim szóstym występie zespołowi wreszcie udało się sięgnąć po długo wyczekiwany tytuł. Pierwszy w swojej historii i jeden z nielicznych, które Alba Torrens pozostawiła do osiągnięcia. Bez wątpienia data do zapamiętania.