Jeśli jest jedna rzecz, którą można powiedzieć o Endricku, zwycięzcy meczu Brazylii podczas uspokajającego wiosennego wieczoru na Wembley, to to, że nie pozostaje bezczynny i czeka. Rozkłady jazdy i kalendarze nic dla niego nie znaczą. Na jego wewnętrznym zegarze są tylko dwa czasy: teraz i następny.
Endrick był wyróżniającym się graczem na największym brazylijskim turnieju do lat 20 w wieku 15 lat. Zadebiutował w drużynie Palmeiras w październiku 2022 roku, dwa miesiące po swoich 16. urodzinach. Pod koniec tego roku zdobył medal mistrzostw Brazylii – od tego czasu dodał kolejny do swojej kolekcji – i podpisał kontrakt z Realem Madryt.
To mnóstwo wielkich skoków do przodu. Powiedziałbyś mu, żeby zwolnił, jeśli nie będzie trzymał się lądowania.
Po pewnym czasie te rzeczy nabierają własnego impetu. Tak też było w sobotni wieczór, kiedy sam widok go na linii bocznej, w koszuli wpuszczonej w szorty niczym edwardiański uczeń, wywołał falę oczekiwania wśród brazylijskich kibiców. W wieku 17 lat jest już posiadaczem wyczuwalnej gwiezdnej aury; Wystarczy jedno dotknięcie, aby zamazać oczy i niemal zobaczyć niebiański blask potencjału i możliwości.
Nie był to jego debiut w seniorskiej reprezentacji. W listopadzie wszedł z ławki rezerwowych w eliminacjach Pucharu Świata przeciwko Kolumbii, a pięć dni później zrobił to ponownie w meczu z Argentyną. Był to jednak jego pierwszy mecz w Europie – okazja do formalnego przedstawienia się na tym, co Brazylijczycy nazywają starym kontynentem.
Mówią, że masz tylko jedną szansę, żeby zrobić pierwsze wrażenie. Endrick schował swoją piłkę, podążając za strzałem Viniciusa Juniora, który obronił Jordan Pickford i wrzucił piłkę do pustej siatki. Nie było to arcydzieło, ale poczucie wzlotu i talentu uwolnionego od zwykłych praw było niewątpliwe.
Dla całego świata było to jak przedpremierowy pokaz historii.
Musimy tu oczywiście zachować pewną ostrożność. Niektóre 17-letnie geniusze radzą sobie ze swoimi umiejętnościami; wielu innych tego nie robi. Na każdego Viniciusa Juniora przypada Jean Chera czy Lulinha, zawodnicy, których nastoletnia błyskotliwość nie przełożyła się na sukcesy na poziomie seniorskim. Choć Endrick może już twierdzić, że osiągnął w grze więcej niż te dwa przykłady, jego wysoki status – zwłaszcza poza Brazylią – oznacza, że musi już spaść.
Mimo to trudno nie dać się ogarnąć Endrickmanii. Po pierwsze, jest po prostu cudownym piłkarzem, w równym stopniu miniaturowym taranem, jak i widmową groźbą, zdolną zarówno do wyważenia drzwi wejściowych, jak i wkradania się od tyłu. Nie jest chodzącym pakietem najważniejszych momentów na YouTube, jak na przykład Neymar w jego wieku – nie jest też tak dobry jak Neymar – ale jest niezwykle kompletny. Wciąż się poprawia.
To, w połączeniu z pracą PR, która balansuje na granicy sprytu i cynizmu (przykład: jego ujmujące, ale głębokie w kałuży oświadczenie podziwu dla, err, Sir Bobby’ego Charltona w wywiadzie po meczu), zdobyło mu dużą rzeszę fanów . Również szerokiego: jest rzadkim zawodnikiem, który wydaje się wykraczać poza przynależność klubową w Brazylii. Nie musisz być fanem Palmeiras, żeby zakochać się w Endricku.
Część z nich jest prawdopodobnie poszlakowa. Wiele emocji związanych z Endrickiem sprowadza się do tego, co może zrobić – i reprezentować – dla drużyny narodowej. Minęło dużo czasu, odkąd Brazylia miała napastnika naprawdę światowej klasy. Richarlison, nominalnie piastujący tę pozycję, jest dobrym zawodnikiem, który w reprezentacji swojego kraju może pochwalić się imponującą liczbą zdobytych bramek, ale nie można go umieścić w najwyższej kategorii. To samo dotyczy Gabriela Jesusa, który większość swojej najlepszej pracy wykonał w żółtej koszulce na prawym skrzydle.
Endrick nie jest jeszcze gotowy, aby zostać pierwszym wyborem Brazylii z numerem 9. Jednak tempo jego postępów jest tak duże, że nie można stawiać przeciwko niemu w ciągu roku wywalczenia sobie tej pozycji. Przebywanie w Realu Madryt – w lipcu ostatecznie przenosi się tam – tylko doda świeżego powietrza do jego gry, nawet jeśli oczekiwane przybycie Kyliana Mbappe może skrócić jego czas gry.
To jednak nastąpi później. Na razie może cieszyć się słodkim prezentem i wygrzewać się w odbitym świetle celu, który jest jednocześnie afirmacją.
„Wciąż się nad tym zastanawiam” – powiedział po ostatnim gwizdku. „Nie jestem osobą, która często płacze, ale teraz się powstrzymuję. Jestem naprawdę szczęśliwy.”
To współgrało z jego świętowaniem, które było świętem mężczyzny – właściwie chłopca – który zdawał sobie sprawę z wagi chwili, jakkolwiek pośrednio.
Bez względu na to, co osiągnie w swojej karierze, bez względu na to, ile światów podbije, Endrick nigdy więcej nie będzie miał takiego momentu jak ten.
GŁĘBIEJ
Wywiad z Endrickiem: „Wymarzony ruch” kolejnego brazylijskiego talentu Realu Madryt
(Zdjęcie u góry: Jack Thomas – WWFC/Wolves via Getty Images)