Dehd to w równym stopniu zespół rockowy, co realna alternatywa dla Red Bulla. Poprzednie dwa albumy trio z Chicago – świetne, ale stosunkowo wymienne – z lat 2020. Kwiat oddania i 2022 rok Błękitne niebo, uznał Dehd za coś, po co sięgasz, gdy chcesz poczuć się przeładowany. Wokal piosenkarki Emily Kempf ma ujmujący, piskliwy charakter wołanie wieprza, a Jason Balla sprawia, że ​​gitara brzmi tak, jakby jego struny były gumkami w kolorze owocu. Ich muzyka to niezawodna droga do słonecznego raju, jeśli Twoja wersja wymaga brudnych kolan i lepkich palców. Ale na najnowszym albumie Dehda pt. Poezja, zespół próbuje zaułków. Dzięki bardziej ambitnym melodiom i złożoności kompozycyjnej Dehd posyła błyskawicę przez ich i tak już elektryczne brzmienie.

Potrzebowali tylko środka wiążącego. Balla zauważa w materiałach prasowych, że on, Kempf i perkusista Eric McGrady zajęli się pisaniem Poezja inaczej niż poprzednie albumy. Porzucili swoje typowe role – McGrady ćwiczył jogiczną powściągliwość nad zestawem perkusyjnym, Kempf rozlewając głos po całym mikrofonie – na rzecz eksperymentów. Balla wspomina, jak wszyscy „skakali po pokoju, grając na różnych instrumentach, wymyślając różne pomysły” i przywołując rozpaloną do czerwoności energię, którą czuli, gdy zespół był młodszy. Wynik jest godny uwagi: Poezja wciąż pulsuje jak lato, ale Dehd brzmi bardziej spójnie niż kiedykolwiek.

Leśne warstwy gitary i echo wokalu zastępują swing w kucyku Błękitne niebo. Mimo to Balla często śpiewa z czarującą obojętnością, jakby znalazł tekst zmięty w tylnej kieszeni. „To kochanek, delikatne rozbieranie się” – zastanawia się z Kempfem w zawrotach głowy „Dog Days”, by zakończyć następny wers stwierdzeniem apatii: „To jest, ugh, nieważne”. Jego piskliwy głos i krzyki Kempfa zawsze dobrze się ze sobą komponowały, jak woda gazowana i syrop sodowy. Ale Poezja podnosi ich naturalną chemię dzięki odważnym harmoniom. Obaj handlują światłem tak tak taki leniwy ahasłuchają tęsknego „So Good”, jakby bawili się w dentystę. Kiedy bęben McGrady’ego zaczyna dudnić, wydaje się, że Ziemia rozstaje się z prawdziwym przesłaniem piosenki: „Jestem kiepski w tej miłości/Prawdopodobnie nic nie znaczysz”.

Dehd porusza te same tematy z uśmiechem pokazującym brakujący ząb: uzależniająca miłość, ból, bycie szczęśliwym outsiderem pomimo tych rzeczy. Pomimo żałosnej wzniosłości, jaką lubi ten tytuł Poezja sugeruje, że konsekwentnie dostarczają rozsądne dżemy Boba Segera, takie jak „Shake”, podczas którego Kempf głośno wciąga powietrze, jakby używała ich do zachowania spokoju. Sugerują, że poezja jest przyziemna. To jest we wszystkich różnych elementach, które tworzą jedną mozaikę, twoje jedno życie. To poczucie codziennego piękna jest szczególnie wyczuwalne w utworze „Pure Gold”, w którym bębny McGrady’ego kołyszą się jak kwiaty na wietrznym polu dzikich kwiatów. Kempf i Balla skandują triumfalnie, ogłaszając, że to wszystko „Łatwe, przewiewne / Och, tak / Śmiejemy się tak swobodnie”. Ich instrumenty nie ocierają się już o siebie jak suche patyki, jak miało to miejsce na poprzednich albumach – zamiast tego łączą się ze sobą jak lody na patyku.

Wszystkie produkty prezentowane na Pitchfork są niezależnie wybierane przez naszych redaktorów. Jeśli jednak kupisz coś za pośrednictwem naszych łączy detalicznych, możemy otrzymać prowizję partnerską.

Zrodlo