Kamasi Washington lubi robić wielkie rzeczy. Debiutancki album gwiazdorskiego saksofonisty i lidera zespołu był ekstrawagancją na 3 płytach LP o trafnym tytule Epicki. Kontynuacja, Niebo i ziemiabył nieco krótszy – tym razem tylko dwie godziny – ale jeszcze bardziej ambitny. Nieustraszony Ruch, trzeci pełnometrażowy, z jego imieniem na grzbiecie, wykazuje oznaki cofania się i relaksu. Jego czas działania to stosunkowo krótkie 86 minut. Trzeci utwór to cover Zappa; George Clinton pojawia się kilka utworów później w funkowym jamie zatytułowanym „Get Lit”. Pojawiają się gościnne wersety kilku różnych raperów, mało znanych nazwisk, którzy wnoszą energię MC na imprezę blokową, nawet gdy ich tematyka staje się odważna. Po raz pierwszy wydaje się, że Waszyngton jest zainteresowany przekazywaniem nie tylko wielkich uczuć, takich jak radość, walka i transcendencja, ale także czegoś w rodzaju zabawa– bez wątpienia równie ważne, a być może nawet trudniejsze do przekazania.

Waszyngton stał się najbardziej rozpoznawalną nową twarzą jazzu, po części dzięki swojemu przekonaniu, że szeroko rozumiany jazz jest palącym problemem współczesnego świata. Choć współpracował z wybitnymi muzykami spoza jazzu – z Kendrickiem Lamarem Odpicować motyla największy z nich – jego własna muzyka przekazuje populistycznego ducha nie poprzez ustępstwa na rzecz mainstreamowych stylów, ale rozmach i czystą muzyczną pilność. Dzięki licznym składom, grzmiącym punktom kulminacyjnym i maratonom, jego płyty przedstawiają jazz jako niezwykle ważny, na który warto zwrócić uwagę, nawet jeśli nie jesteś koneserem.

Ten ciężki import może zdusić zabawną inwencję i ludzką specyfikę, dwie siły tak samo kluczowe dla jazzu, jak kompozytorskie ambicje i duchowa tęsknota, które charakteryzują większość twórczości Waszyngtona. Teoretycznie względna lekkość Nieustraszony Ruch to naturalny i mile widziany kolejny krok po jego dwóch eposach chwytających ducha czasu. Jednak zbyt często melodie, które mogą skakać, kręcić się i zachwycać, pozostają obciążone własną grawitacją. Nieustraszony Ruchpierwszą połowę wypełniają gościnni wokaliści wykonujący piosenki, które niezręcznie próbują być ścieżkami dźwiękowymi zarówno do hulanek, jak i głębokiej kontemplacji. Album staje się lepszy, gdy pozbywa się niezobowiązującego związku z muzyką imprezową, pozwalając Waszyngtonowi na kontynuowanie heroicznego dramatu, który wciąż jest jego mocną stroną.

Muzycy, wszyscy znakomici muzycy, wywodzą się w dużej mierze z tej samej ekipy przyjaciół, która napędzała wcześniejszą twórczość Washingtona. Ich domyślnym trybem jest niszczenie przy pełnym pochyleniu, co może być ekscytujące i ogłupiające. Akompaniatorzy mają tendencję do deptania po piętach solistom, zamiast zostawać z tyłu i pozwalać im gotować, a to podejście, które dobrze działa, popycha obie strony do większego podekscytowania: Kiedy organy Brandona Colemana igrają z trąbką Dontae Winslowa w „The Garden Path”, Winslow podskakuje i tka się, jakby chciał uniknąć pościgu, a Coleman w odpowiedzi kopie jeszcze bardziej zaciekle. Ale kiedy wszyscy cały czas tak mocno się angażują, pozostaje niewiele miejsca na zaskoczenie indywidualnym wybuchem lub zmysłowość negatywnej przestrzeni. Jest dwóch perkusistów grających na pełnych zestawach i kilku dodatkowych perkusistów; kiedy jeden zaczyna mieścić się w kieszeni, która może poruszyć ciała, drugi zwykle traktuje to jako wskazówkę, aby zacząć od zajętych wypełnień.

Zrodlo