Życie i muzyka Jona McKiela zmieniły się na zawsze, kiedy kupił nawiedzony film szpulowy. Kiedy sprzęt dotarł do jego domu w wiejskim Nowym Brunszwiku, piosenkarz i autor tekstów odkrył wciąż nawiniętą w maszynę taśmę pełną dziwnych fragmentów piosenek i kawałków gitary nagranych przez poprzedniego właściciela. Kim on był? Kiedy on dokonał tych nagrań? Jakie miał marzenia związane ze swoją muzyką? Nikt nie mógł powiedzieć. McKiel i jego koproducent Jay Crocker (lepiej znany jako JOYFULTALK) nazwali anonimowego artystę Bobby’ego Joe Hope’a, powitali go jako pełnoprawnego współpracownika, a nawet nazwali jego imieniem kolejny album. Piosenki z 2020 roku Bobby’ego Joe Hope’a zsamplował fragmenty swoich niedokończonych piosenek w niezwykłe kolaże dźwiękowe, które zakłóciły solidny, choć znajomy, gitarowy rock McKiela i zainspirowały go do wprowadzenia nowych dźwięków i stylów do swojego repertuaru.

Nadzieja nie pojawia się Klątwa, ale duch jego ducha pozostaje. McKiel i Crocker udoskonalili swoje techniki rekombinacji, tym razem samplują samego McKiela, łącząc jego własne eksperymenty studyjne w niezwykłe połączenia bluesa, dubu, soulu, folku, tropicalii i nie tylko. Piosenki są zniewalająco dezorientujące; ich melodie są równie zwarte, jak dziwne rytmy – nieco hipnotyczne wyłączony. McKiel i Crocker nieustannie zacierają różnicę między występami na żywo a zmanipulowanym nagraniem. „String”, który brzmi jak Paul Simon zagubiony w Bush of Ghosts, nakłada wyraźną gitarę na lekko zniekształconą, a ich linie melodyczne splatają się ze sobą. To jakby słuchać, jak ktoś gra w stereo w sąsiednim pokoju i w swojej niesamowitości ta chwila jest zarówno niepokojąca, jak i nieoczekiwanie piękna.

Wszystko włączone Klątwa wydaje się jednocześnie znajomy i obcy. Utwór tytułowy łączy zniekształcone i ucięte zagrywki gitary z ruchliwą linią basu i rytmem perkusji, który brzmi, jakby został zapożyczony z rapowej próbki jazzu z lat 60. oś. Brzęcząca pompa „Everlee” jest tak rozpoznawalna jako nawiązanie do Byrds, że próba nazwania tej melodii może wywołać frustrację na końcu języka. Bliżej „Ekran pamięci cz. 2” wypacza przewiewne brzdąkanie gitary, aż prawie się łamie, a następnie przechodzi w smagany wiatrem kolaż gitarowych przesterów, bezcielesnych głosów i czegoś, co może być pieśnią wieloryba lub szumem z mikrofonu EVP. Każdy majstruje nad innym pomysłem, wykorzystuje głos i gitarę do nowych celów, a mimo to wszystkie pasują do siebie jak elementy układanki.

Choć często brzmi to nieziemsko, Klątwa interesuje się przede wszystkim losem tego świata. W coverze McKiela „Concrete Sea” Terry’ego Jacksa (niedocenianego piosenkarza i autora tekstów, a także działacza na rzecz ochrony środowiska) przedstawia miasto jako środowisko nieodpowiednie dla człowieka: „Nikt nie jest przeznaczony do życia tutaj w betonowym morzu” on intonuje. „Wszyscy, łącznie ze mną, chcieliby, żeby został uwolniony”. McKielowi nie podoba się wymazywanie cudów, przyziemne wkraczanie w codzienną magię – problem aktualny teraz, gdy zespoły z dumą używają sztucznej inteligencji do pisania piosenek. McKiel stwierdza, że ​​ludzkość jest w lekkim zamieszaniu, a na tym dziwnie poruszającym albumie jawi się jako medium ściśle zestrojone z nieznanym i niepoznawalnym, gdy rozszyfrowuje wiadomości z innego planu.

Wszystkie produkty prezentowane na Pitchfork są niezależnie wybierane przez naszych redaktorów. Jeśli jednak kupisz coś za pośrednictwem naszych łączy detalicznych, możemy otrzymać prowizję partnerską.

Zrodlo