Blackhawks wyrażają desperację, a nie pokazują jej kolejną niewielką porażką

CHICAGO — Connor Bedard może wrócić na właściwe tory, ale Blackhawks z pewnością nie.

Przetasowanie linii trenera Blackhawks Luke’a Richardsona znalazło skuteczną kombinację w postaci Bedarda, Jasona Dickinsona i Joeya Andersona, przy czym Bedard ustawił Dickinsona na dwa gole, ale reszta zespołu nie mogła za tym nadążać i Blackhawks przegrali 3-2 z Anaheim Ducks Wtorek.

Sposób, w jaki Blackhawks przegrali, był taki sam jak zawsze w tym sezonie. Byli konkurencyjni – po raz 18. w 19 meczach albo prowadzili, albo zremisowali, albo w trzeciej kwarcie mieli mniej niż bramkę – ale po prostu nie byli wystarczająco konkurencyjni. W tym momencie wielkość próby rośnie do poziomu, w którym niemal można śmiało stwierdzić, że Blackhawki są tym, czym są. Być może są lepsi niż w zeszłym sezonie, ale nadal nie są wystarczająco dobrzy. Prawie przez jedną czwartą sezonu mają na swoim koncie mnóstwo moralnych zwycięstw, ale niewiele punktów, zajmując ostatnie miejsce w NHL z odsetkiem 0,342 punktów.

Wtorkowa porażka szczególnie osłabiła wszelkie nadzieje, jakie Blackhawks mogli mieć na odbudowanie. Nie było powodu, aby przyjść wieczorem na mecz i nie oczekiwać zwycięstwa Blackhawks. Ducks rozegrali drugi mecz z rzędu. Blackhawks wrócili do domu wypoczęci i desperacko pragnęli zwycięstwa. Jeśli wierzysz w teorię rankingów amerykańskiego Święta Dziękczynienia, tak jak kapitan Blackhawks Nick Foligno, to Blackhawks również w pewnym sensie grali przez cały sezon.

I przez dwa okresy Blackhawks przeważnie tak wyglądali. Byli lepsi w ataku niż wcześniej, a nowe, pomieszane kwestie Richardsona zdawały się mieć więcej sensu. Każda linia pokazywała trochę życia, a linia Dickinsona zapewniła bardzo potrzebne wykończenie. Bedard w pierwszej kwarcie nakarmił Dickinsona przepustką na lodzie za jednorazowy występ, a w drugiej kwarcie znalazł go na boisku. Po raz pierwszy od sześciu meczów Blackhawks strzelili dwa gole w regulaminowym czasie. Chociaż liczba bramek Bedarda sięgała 10 meczów, z krążkiem wydawał się znacznie bardziej podobny do siebie i potrafił grać.


Connor Bedard zaliczył główną asystę przy obu bramkach Blackhawks przeciwko Ducks. (Kamil Krzaczyński / Imagn Images)

Blackhawks mieli wówczas grę tam, gdzie chcieli. Na początku trzeciej tercji prowadzili 2:1 i od razu było wiadomo, że Foligno i weterani przypominali wszystkim w przerwie, że w trzeciej tercji muszą grać agresywnie.

Jak powiedział w poniedziałek Foligno na temat zamykania meczów: „Myślę, że to po prostu zrozumienie szczegółów, proces decydujący o wygraniu meczu. Kiedy prowadzisz o jedną bramkę, wiesz jak musisz grać i nie możesz się otworzyć. Myślę, że w niektórych z tych meczów otworzyliśmy się lub uspokoiliśmy, ponieważ teraz zespół nabiera rozpędu, ponieważ atakuje z pełną mocą, i OK, mamy czas i przestrzeń do zabawy, ponieważ jesteśmy bardzo zmartwieni o obronie.

„Jest to więc równowaga obu. Jeśli zdobędziesz gola, zdobądź następny. Zrozum, co to oznacza, jak trudno było zdobyć pierwszy i następny. I w każdym meczu, w którym to zrobiliśmy, w następnym wygrywaliśmy. To niesamowite, jak działa ten przepis. To jest to, co uważam za naszą potrzebę poprawy.”

Przepis zawiódł we wtorek Blackhawks. Kolejną bramkę Ducks zdobyli w trzeciej kwarcie, a potem kolejną, a goli już nie było i Blackhawks przegrali.

Pierwsza bramka The Ducks w tej kwarcie padła zaledwie kilka sekund po tym, jak Blackhawks wykorzystali rzut karny i nie byli w stanie wybić krążka.

„Myślę, że to po prostu brak realizacji małych przedstawień” – powiedział Richardson. „Właśnie o tym mówiłem dziś rano, o tym jednym drobnym zagraniu w każdym meczu, które w pewnym sensie nas rani. Skończyliśmy rzut karny, ale nie możemy przerwać gry i wydostać go poza strefę, więc tak naprawdę jest to w pewnym sensie wynik naszej niedoborów kadrowych. Musimy znaleźć sposób, aby to zakończyć. Musisz znaleźć wewnętrzną siłę i być silnym. Po prostu pomyślałem, że nasze dzisiejsze bitwy na kije nie były wystarczająco dobre. Część tego przechodzi przez kij, a może trochę bardziej przez człowieka. Uważam, że dzisiaj poradzili sobie z tym lepiej niż my i w trzeciej kwarcie dogonili nas kilkoma bramkami.

Drugi gol padł po tym, jak Blackhawks dali Ducks zbyt dużo miejsca przy wejściu, a Leo Carlsson przemknął za obrońcą Alekiem Martinezem i strzelił gola, który został zwycięzcą meczu w 9:38 kwarty.

„Trzeci gol, zwycięski gol. Myślę, że musimy zagrać bardziej agresywnie na niebieskiej linii, wycisnąć go i nie pozwolić im wejść do siatki” – powiedział Richardson. „A kiedy (Alex) Killorn podjeżdża, ma dwie lub trzy sekundy na znalezienie ludzi. A on jest jak miłe, wzrokowe przejście do tylnych drzwi, które musimy spróbować zamknąć. Ale myślę, że można go zabić wcześniej. Uważam, że musimy zagrać bardziej agresywnie. Jeśli czasami mamy problemy z zabijaniem akcji w strefie D, musimy zagrać bardziej agresywnie, zanim tam dotrzemy.

Choć strzelone bramki były fatalne, brak ofensywnego ataku Blackhawks był dla Richardsona równie frustrujący. Blackhawks oddali w tej kwarcie tylko trzy celne strzały aż do ostatnich dwóch minut, kiedy wyciągnęli Arvida Söderbloma z siatki i stworzyli jeszcze kilka okazji. Po ostatnich 20 minutach było jasne, że jedna drużyna mówiła o desperacji, a druga się nią bawiła.

Richardson nadal zmaga się z tym, co odwróci sytuację Blackhawks. Chociaż w przypadku porażek pojawiał się motyw przewodni, konkretny powód wydaje się zmieniać z meczu na mecz.


Egzekucja w jednej lub dwóch kluczowych akcjach często zawodzi Blackhawks. (Patrick McDermott / Getty Images)

„Nie wiem” – Richardson powiedział, dlaczego Blackhawks zostali pokonani w trzeciej kwarcie. „W trzeciej kwarcie rozegraliśmy dobre mecze, w których odrabialiśmy straty i już je przegrywaliśmy. Więc spodobały mi się niektóre nasze odruchy. Ale tak, zdecydowanie, kiedy mamy prowadzenie, myślę, że musimy się upewnić, że jesteśmy zamknięci, szczególnie u siebie. Rozmawialiśmy o dobrych rzeczach na ławce rezerwowych i pomiędzy kwartami, ale w trzeciej kwarcie nie wykonaliśmy tego wystarczająco dobrze. Być może jest to coś, na co oczywiście zwracamy uwagę i rozmawiamy o tym, ale jak to naprawić? Jedynym sposobem, w jaki możemy to zrobić, jest następny mecz i wykonanie go lepiej.

„Więc kiedy zacznie się to coraz bardziej kumulować, stanie się to problemem. Jest to jednak problem, na który zwracaliśmy uwagę w przeszłości i nawet dziś wieczorem chcieliśmy zagrać twardo w trzeciej kwarcie. A my po prostu nie byliśmy wystarczająco mocni – nie tak zdesperowani jak tamta drużyna. Myślę, że musimy wyciągnąć z tego lekcję i zastosować ją w następnym meczu, ponieważ będzie to jeszcze trudniejszy mecz.

Poziom frustracji w szatni Blackhawks zdecydowanie rośnie. Bez względu na to, co zostało powiedziane i jakie zmiany wprowadzono, rezultaty pozostały takie same.

„Zdecydowanie frustrujące” – stwierdził Dickinson. „Tak jak powiedziałeś, graliśmy w wielu takich meczach. Z wielu z nich z łatwością moglibyśmy wyjść wygrywając. Łatwo o tym mówić, łatwo powiedzieć: „No cóż, powinienem, mógłbym, chciałbym”, ale ostatecznie musimy wyjść i to zrobić. Musimy wyjść i wygrać dodatkową bitwę, znaleźć dodatkowy krążek, znaleźć dodatkową tłustą bramkę, aby jeszcze bardziej depnąć im po piętach i nie pozwolić im poczuć, że nadal są w grze.

Jeśli wkrótce coś się nie zmieni, taka będzie historia Chicago Blackhawks na sezon 2024–25: sezon powinien, mógłby, byłby.

(Zdjęcie górne: Kamil Krzaczyński / Imagn Images)

Zrodlo