Przerażającą częścią nie jest początek 15-0 ani głębia tego utalentowanego składu. Nie chodzi tu o ich okrutną ofensywę pod wodzą nowego trenera Kenny’ego Atkinsona czy ewolucję Evana Mobleya, który w czwartym sezonie w końcu zmienia się w to, co obiecano mu po ukończeniu college’u.
Nie, część, która powinna wprawić resztę ligi w drżenie, gdy Cleveland Cavaliers przygotowują się do długo oczekiwanego pojedynku w Pucharze NBA z Boston Celtics, jest znacznie prostsza: jeśli oknem rywalizacji Cavs był mecz NBA, oni nawet tego nie zrobili zdjęli już koszulki rozgrzewkowe.
Ten zespół dopiero zaczyna.
W miarę jak najlepsi pretendenci dostosowują się do partii parytetowej, którą narzuca liga nowy układ zbiorowy, Cavaliers mają tę zaletę, że przybywają na mecz modnie późno.
Poprzedni mistrzowie, tacy jak Denver Nuggets i Milwaukee Bucks, zostali zbudowani w ramach starego systemu, a teraz starają się utrzymać otwarte okna rozgrywek, jednocześnie przestrzegając zasad fartuchów i bardziej represyjnych kar podatkowych. W ostatnich sezonach Cavs wciąż się rozwijali i dojrzewali, gdy negocjowano i wdrażano nowe CBA.
Być może obecnie żadna inna drużyna poza Oklahoma City Thunder nie jest tak przygotowana na to, co nas czeka, jak Cavaliers.
Cavs mieli tę zaletę, że obserwowali zespoły takie jak Phoenix Suns walczące z ograniczeniami drugiej ligi i usiłujące uzupełnić swój skład utalentowanymi zawodnikami, więc Cleveland obrócił się w drugą stronę.
Zamiast rozbić zalążek zespołu, który w zeszłym roku awansował do półfinału konferencji, prezes Cavs, Koby Altman, podwoił siły, oferując każdemu lukratywne przedłużenia. Latem Mobley, Donovan Mitchell, Isaac Okoro i Jarrett Allen podpisali umowy na 14 lat i 503 miliony dolarów na pozostanie w Cleveland.
Ten rodzaj stabilności gwarantuje, że Cavs będą mieli sześciu najlepszych zawodników – tę czwórkę oraz Dariusa Garlanda i Maxa Strusa – pod kontrolą zespołu przez co najmniej kolejne trzy lata, a w niektórych przypadkach nawet dłużej.
Co równie ważne, Cavs nie byli zespołem podatkowym, odkąd LeBron James odpadł w 2018 roku. Rozpoczęli ten sezon zaledwie kilkoma milionami dolarów z podatku od luksusu i mają mnóstwo czasu i możliwości, aby nie przekroczyć granicy, jeśli zdecydują się opóźnić rozpoczęcie sezonu. ich zegar podatkowy kolejny rok.
Właściciel Cavs, Dan Gilbert, nigdy nie wahał się płacić podatku. Cleveland miało najwyższy podatek w lidze w roku, w którym zdobył mistrzostwo, i nadal plasuje się wśród liderów franczyzy pod względem całkowitych płatności podatku od luksusu.
Cavs nie spodziewali się, że zostaną zespołem podatkowym dopiero w przyszłym sezonie, kiedy zacznie się maksymalne przedłużenie umowy z Mobleyem, ale ich historyczny start może zmusić ich do ponownego rozważenia swojej pozycji przed ostatecznym terminem handlu.
Po przejęciu Mitchella nadal mają ograniczoną liczbę dostępnych aktywów poborowych do handlu, chociaż mogą zaoferować prawa do zamiany w przypadku wyboru w 2030 r., a ich zawodnik pierwszej rundy z 2031 r. jest teraz w grze, jeśli potencjalny partner handlowy jest zainteresowany pozyskiwaniem obecnych ósmoklasistów.
Oto rodzaje rozmów i decyzji, które Gilbert i Altman z radością przyjmą po niesamowitym rozpoczęciu sezonu, w wyniku którego otworzyli okno rywalizacji o mistrzostwo rok wcześniej, niż oczekiwano.
Niemniej jednak, jeśli budzący grozę drugi fartuch i odbudowane kary dla wielokrotnych wykroczeń nauczą ligę czegokolwiek, to tego, aby unikać zdradliwych wód do czasu, aż I chyba że skład nie będzie pozbawiony rażących słabości.
Cavs skorzystali, ucząc się od drużyn, które były przed nimi i mądrze zakontraktowali jak najwięcej zawodników na przedłużenie kontraktu, zanim w ogóle zaczęli martwić się o podatek.
„W zeszłym roku dwie lub trzy drużyny przeszły drugi okres, w którym lato było trudne” – powiedział Altman przed sezonem. „Jeśli nie osiągniesz tego szczytu i nie możesz się poprawić, co to oznacza? I masz tę astronomiczną ustawę podatkową.
Boston ma już na swoim koncie jedno mistrzostwo, a teraz próbuje przejść z czasów, gdy rażące wydatki nie były tak karalne, do bardziej represyjnego świata podatkowego. Celtics są już na dobrej drodze do drugiej porażki, ale pierwszy prawdziwy test warunków skrajnych czeka ich dopiero w przyszłym sezonie, kiedy rozpocznie się supermax Jaysona Tatuma o wartości 300 milionów dolarów wraz z przedłużeniami Derricka White’a i Sama Hausera. Celtics mogą liczyć na płace z karami podatkowymi w wysokości ponad 450 milionów dolarów w przyszłym sezonie, co pobiłoby poprzedni rekord Warriors wynoszący 384 miliony dolarów. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę te ceny, dlaczego Celtics są teraz wystawiony na sprzedaż.
Rosnące kary podatkowe również wypchnęły Marca Lasry’ego z NBA i pozwoliły miliarderowi Jimmy’emu Haslamowi, który jest także właścicielem drużyny Cleveland Browns z NFL, na zakup połowy Bucks.
Gilbert jest jednym z najbogatszych właścicieli NBA po wejściu na giełdę Quicken Loans w 2020 roku. Czas pokaże, jak wysoki jest skłonny zapłacić podatek, ale jest to problem, którym Cavs nie będą musieli się martwić w najbliższym czasie. Nie uzyskają nawet statusu recydywisty przed sezonem 2027–2028 – i to pod warunkiem, że w tym roku pozostaną objęci podatkiem. Jeśli wymkną się z tego przed lutym, nie będą musieli się martwić o status recydywisty aż do lat 2028–2029. Mobley i Allen to jedyni gracze, którzy pozostają wówczas pod kontrolą zespołu.
„Zdecydowanie część z nas patrzy na tę kwestię i mówi: trzymaj kontrakty z najlepszymi zawodnikami tak długo, jak to możliwe” – powiedział Altman. „Zanim dojdziesz do strefy, w której prawie NBA nie chce, żebyś się znajdował – utrzymanie kontraktów z najbardziej utalentowanymi zawodnikami. Potem zamienia się w dyskusję na temat tego, ile Dan chce wrzucić do podatku. Nigdy się tego nie baliśmy. Bardziej strategiczne jest to, kiedy to robisz i kiedy stajesz się powtarzającym? Mamy szczęście, że mamy właścicieli, którzy nie boją się liczby. Liczy się moment, w którym wchodzimy na boisko i to, jak dobrzy możemy być, kiedy już tam jesteśmy.
Cavs mają już odpowiedź na drugie pytanie. Są naprawdę, naprawdę dobre. A to dopiero pierwszy kwartał.
(Zdjęcie na górze: Jason Miller / Getty Images )