Skargi klubów drugiej ligi na pozbawienie ich reprezentantów, gdy zostały powołane przez swoje kraje, sprawiły, że cofnęli się w czasie do lat 90-tych.
To był rok 1992, kiedy Deportivo rozpoczęło swoją krucjatę. Celem było zapewnienie klubom możliwości posiadania całego składu na wszystkich meczach w oficjalnych rozgrywkach.
Kilka dni temu w Opublikował dla TVG zdjęcia ze sceny Thosacka. Zbuntowałem się w nich faktem, że nasi zawodnicy Songo’o, Kouba, Naybet, Djukic i Martins – dzięki Bogu, że Brazylijczycy nie mieli wtedy meczu – musieli wyjechać ze swoimi reprezentacjami. Oznaczało to, że opuścili klub – ten, który im zapłacił – na zdjęciu, aby zagrać w meczu ligowym.
Twarda walka, zaczynając w pojedynkę, była tego warta, choć FIFA zdyskwalifikowała mnie jako prezydenta na 18 miesięcy za walkę o podstawowe prawa Dépora. To była bardzo niesprawiedliwa decyzja, ale ważne było tylko to, co osiągnęliśmy. FIFA poddała się. Od tego momentu ligi zatrzymywały się przy oknach, aby grać z reprezentacjami narodowymi, a FIFA płaciła klubom za transfery zawodników.
Dziś, trzydzieści lat po tym ostrym procesie, nasza druga liga jest taka sama, ale wina nie spada już na FIFA. Teraz odpowiedzialność za to, że nie można polegać na reprezentacjach narodowych, spoczywa na LaLidze i klubach. Oni i tylko oni zgodzili się nie zawieszać dni zarezerwowanych dla reprezentacji narodowych.
Mamy wrażenie, że żaden klub nie podnosił głosu we właściwym miejscu i czasie. Wszyscy członkowie SAD narzekali, gdy wybrano zawodnika z ich zespołu, ale nie słyszano ani słowa od tych, którzy, ponieważ nie mają reprezentantów, czerpią korzyści z tych nieobecności. Błyskotliwa krytyka, jeśli mi szkodzi, i absolutna cisza, jeśli przynosi mi korzyść. To nie rozwiązuje poważnego problemu.
Należy założyć, że jeśli nic się nie zmieni, wirus FIFA będzie nadal wpływał na srebrną ligę. Rozwiązanie należy znaleźć w domu, a konsensus nie będzie łatwy. Obecny atrakcyjny system rozgrywek drugiej ligi stoi pod znakiem zapytania.
Jeśli nastąpi zmiana, a musi nastąpić, może to być bardzo trudne, zarówno w przypadku jednego, jak i drugiego z jedynych rozwiązań, jakie przychodzą mi na myśl, aby naprawdę rozwiązać problem.
Najłatwiej dopasować, ale także najtrudniej jest klubom przyjąć, byłoby zmniejszenie liczby drużyn do 20, ponieważ 22 to dziedzictwo „sprawy poparcia Celty i Sevilli”. Ta decyzja pozwoliłaby im cieszyć się tym samym kalendarzem First Division i zachować tradycyjne baraże o awans.
Druga możliwość wymagałaby wydłużenia dni roboczych. Musiałyby zostać zwiększone o tę samą liczbę, co okna FIFA. Taka formuła gwarantowałaby możliwość utrzymania obecnego systemu konkurencji.
Jeśli Druga Liga zostanie nam sprzedana jako szósta Liga Europejska, nie ma sensu, aby reprezentanci nie mogli grać we wszystkich meczach. Nie można dopuścić, aby miał choć jedno uprawnienie mniejsze niż Wydział Honorowy.
Kibice tego żądają i LaLiga jest zobowiązana znaleźć rozwiązanie. Jesteśmy zmęczeni wysłuchiwaniem w mediach skarg klubów, które wiedzą, że rozwiązanie jest w ich rękach.
Dokonuje się wielka niesprawiedliwość. Zawodnicy, którzy nie popełnili żadnego faulu, są „karani” sześcioma meczami „zawieszenia”. Najciekawsze jest to, że tymi, którzy je „unieszkodliwiają”, są ich własne kluby. Czy ktoś to rozumie?
Augusto Césara Lendoiro.
Były prezes RCDeportivo