Gwałtowne powodzie, które dwa tygodnie temu nawiedziły wschodni region Walencji w Hiszpanii, były najbardziej śmiercionośną klęską żywiołową, jaką pamięta ten kraj.
Hiszpański rząd zareagował na tragedię największą w czasie pokoju mobilizacją wojska i policji w najnowszej historii kraju, jednak nadal był ostro krytykowany za opóźnienia w dostarczaniu pomocy nadzwyczajnej do niektórych obszarów oraz dostrzegalny brak przygotowania na taką sytuację. katastrofa.
Katastrofa w Hiszpanii, w wyniku której zginęło ponad 200 osób, a niezliczone domy i przedsiębiorstwa zostały zanurzone w błocie, wyraźnie przypomina, że skutki zmian klimatycznych rosną wraz z częstszymi i intensywniejszymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi oraz coraz większą liczbą ludzi i miejsc zagrożonych dotknięty. Kiedy wydaje się, że kraj rozwinięty, taki jak Hiszpania, nie może sobie z tym poradzić, jakie szanse mają kraje rozwijające się w obliczu katastrof wyłaniających się na horyzoncie?
W tym tygodniu ponad stu światowych przywódców zebrało się w Baku w Azerbejdżanie na kolejnej rundzie negocjacji klimatycznych ONZ: COP29. Najważniejszym punktem programu jest nowe porozumienie w sprawie finansowania działań klimatycznych.
Na szczycie klimatycznym w Kopenhadze w 2009 r. kraje rozwinięte uzgodniły, że do 2020 r. zaczną wspólnie mobilizować 100 miliardów dolarów rocznie na wsparcie działań klimatycznych w krajach rozwijających się. Cel ten udało się ostatecznie osiągnąć w 2022 r., czyli dwa lata po terminie. Od tego czasu kraje pracowały nad zawarciem nowego, znacznie ambitniejszego porozumienia, nazwanego Nowym Zbiorowym Celiem Kwantowym (NCQG), które zastąpi stare. Istnieje nadzieja, że nowe porozumienie znacznie podniesie obiecane roczne wkłady powyżej progu 100 miliardów dolarów – co jest w dużej mierze niewystarczające – i zamknie rosnące luki w ramach finansowania działań związanych ze zmianą klimatu.
Prognozy dotyczące kwoty środków niezbędnych do zaspokojenia potrzeb krajów rozwijających się związanych ze zmianami klimatycznymi szacuje się obecnie na około biliony dolarów. Na przykład Ramowa konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) szacuje, że kraje rozwijające się będą potrzebować co najmniej od 5,8 do 5,9 biliona dolarów do 2030 r., aby zaspokoić swoje potrzeby klimatyczne. Oznacza to, że jeśli kraje rozwijające się mają mieć jakąkolwiek szansę na budowę systemów czystej energii, przygotowanie się na ekstremalne zjawiska pogodowe i skuteczne reagowanie na klęski żywiołowe takie jak ta w Hiszpanii, niezwykle ważne jest zawarcie nowego, znacznie bardziej kompleksowego porozumienia w sprawie finansowania działań związanych ze zmianą klimatu osiągnięty – i to szybko.
W związku z tym w tym tygodniu w Baku debatuje się nad kilkoma „pytaniami wartymi miliardy dolarów”: Skąd powinny pochodzić pieniądze dla NCQG i ile? Jakie rodzaje finansów powinny w to zasilać? Co ma finansować i gdzie?
Negocjacje w sprawie NCQG trwają od ponad dwóch lat, ale nadal nie ma konsensusu między narodami w tych kluczowych kwestiach.
Kraje rozwijające się i grupy społeczeństwa obywatelskiego przedstawiły już konkretne propozycje dotyczące tego, jak powinna wyglądać NCQG i jak powinna ona obejmować, jednak bogatsze kraje milczą. Brak działań w krajach rozwiniętych na rzecz zapewnienia nowego porozumienia w sprawie finansowania działań związanych ze zmianą klimatu podważa zaufanie, a nawet stwarza ryzyko rozwikłania porozumienia paryskiego.
Wydaje się, że kraje rozwinięte popełniają dwa poważne błędy podczas negocjacji NCQG, które mogą mieć poważne konsekwencje dla naszej wspólnej przyszłości.
Po pierwsze, wydaje się, że uważają negocjacje za zakładnika, aby wywrzeć presję na więcej krajów – szczególnie stosunkowo zamożnych gospodarek wschodzących, takich jak Chiny – aby przyczyniły się do zmniejszenia ich indywidualnych obciążeń. Jest to nic innego jak taktyka zwlekania, która narusza dobrą wiarę. Nie tylko wiele krajów rozwijających się już wnosi wkład w miarę swoich możliwości, ale rozszerzenie umowy w celu włączenia ich większej liczby jako wnoszących wkład zdecydowanie wykracza poza zakres negocjacji.
Po drugie, kraje rozwinięte wydają się preferować, aby większość wkładów do NCQG pochodziła z sektora prywatnego i finansowania opartego na długu. Jednak sektor prywatny nie ma ani motywu, ani możliwości, aby skutecznie przejąć wiodącą rolę w tych wysiłkach. Wiele potrzeb klimatycznych wymagających finansowania na ich realizację nie jest opłacalnych, szczególnie te związane z adaptacją oraz stratami i szkodami. Jak dotąd próby zapewnienia bankowalności takich projektów poprzez finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu lub działania zmniejszające ryzyko okazały się żałośnie niewystarczające.
Ekonomistka Daniela Gabor nazwała to wadliwe podejście – które wykorzystuje finanse publiczne do ochrony prywatnych zysków, a jednocześnie przerzuca ryzyko na podatników i wrażliwe kraje – „konsensusem klimatycznym z Wall Street”.
Umożliwiając finansistom i międzynarodowym instytucjom finansowym, w tym wielostronnym bankom rozwoju, decydowanie o tym, w jaki sposób tworzone jest finansowanie klimatyczne i kto z niego korzysta, kraje rozwinięte podważają zasady sprawiedliwości klimatycznej. Dzięki takiemu podejściu najbiedniejsi ludzie w najbiedniejszych krajach ponoszą najcięższy ciężar.
Wszystko inne niż rzeczywiste wsparcie finansowe w formie dotacji na dużą skalę podważy Porozumienie paryskie i opóźni postęp na nadchodzące lata.
Według UNCTAD około 3,3 miliarda ludzi żyje obecnie w krajach, które wydają więcej pieniędzy na obsługę swoich długów niż na finansowanie opieki zdrowotnej i edukacji. Nowy cel finansowania działań związanych ze zmianą klimatu nie może pogłębiać kryzysu zadłużenia.
Zgodnie z obecnymi ustaleniami większość płatności związanych z finansowaniem działań klimatycznych w wysokości poniżej 100 miliardów dolarów dokonywana jest w formie pożyczek, w tym według stopy rynkowej. Tego błędu nie można powtórzyć w ramach NCQG. Nowy cel finansowy musi być narzędziem odbudowy zaufania do systemu wielostronnego i zapewnić ambicje niezbędne do sfinansowania wkładów ustalonych na poziomie krajowym, które zostaną uzgodnione na COP30 w Brazylii.
Odpowiedzialność krajów rozwiniętych jest jasna. Muszą zintensyfikować i finansować działania klimatyczne, które przedkładają dobro ludzi nad zyski. Świat uważnie obserwuje Baku, a historia surowo oceni, czy najpotężniejsze narody zdecydują się porzucić te, które znajdują się na pierwszej linii frontu katastrofy klimatycznej.
Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne Al Jazeery.