Jak Casadó poradził sobie z wykonaniem 50 rozmów z Barceloną w celu rozegrania czterech meczów: "Przychodzi mi na myśl…"

Jeśli Marc Casadó w środowym wywiadzie, którego udzielił dla „El Partidazo” COPE z Juanmą Castaño, dał coś jasno do zrozumienia, to tego, że jego przejście z akademii młodzieżowej do pierwszego składu Barcelony charakteryzowało się dyscypliną i wystarczającą cierpliwością, aby wykorzystać każdą okazję aż do zostać młodym piłkarzem, ale niezbędnym zarówno dla jego trenera w Barcelonie, Hansiego Flicka, jak i teraz dla hiszpańskiego trenera Luisa de la Fuente.

Casadó ma zaledwie 21 lat i całe swoje życie poświęcił Barcelonie. W sezonie ma na swoim koncie, do dnia wywiadu, piętnaście meczów w pierwszym składzie. Ale wie, że droga nie zawsze taka była.

Piłkarz przyznał, że jednym z najtrudniejszych aspektów jego doświadczenia było powołanie na dużą liczbę meczów, ale tak naprawdę bez wychodzenia na boisko: „Tak, w ciągu ostatnich dwóch lat miałem prawie 50 telefonów… Rozegrałem cztery mecze Myślę, że to 45 meczów bez gry” – wyznał.

To liczby, przy których każdy piłkarz mógłby rozpaczać. Mając jednak świadomość, że jego moment wkrótce nadejdzie, wiedział, jak czekać, zachowując niezbędną dyscyplinę.

Tak naprawdę te dane zaskoczyły samego Juanmę Castaño, który zapytał go, czy śledzi mecze, w których ciągle „ssał” ławkę rezerwowych.

Do tego czasu jego praca polegała na niczym innym jak na zanurzaniu się w „słuchaniu rozmów taktycznych, chodzeniu na rozmowy kwalifikacyjne, siedzeniu na ławce rezerwowych…”. Nie zawsze udawało mu się rozgrzać: „Czasami, ale nie często”. A mimo to był cierpliwy.

Castaño zapytał go, czy nie wpadł w złość z powodu tej sytuacji i czy nie stracił cierpliwości: „No cóż, są chwile, kiedy…” gracz zastanawiał się głośno, przyznając, że „te rzeczy przychodzą do głowy myśli, ale… Tak jak mówiłem, na początku miałem trochę gorzej, w zeszłym sezonie, bo spodziewałem się, że będę bardziej widoczny, ale tak się nie stało” – przyznał, nawiązując do tej bardzo skomplikowanej sytuacji sezon, w którym Xavi Hernández był praktycznie codziennie przesłuchiwany, a młodzi piłkarze odegrali znaczącą rolę w pierwszym składzie.

„I prawdą jest, że później były okresy, kiedy też nie mogłem grać w drużynie rezerw. Tak naprawdę pod koniec sezonu pamiętam, że grałem znacznie częściej w drużynie rezerw” – zauważył, ale jego wniosek jest prosty: „Ostatecznie zawsze czułem się komfortowo grając w piłkę nożną, zawsze tego chciałem”.

Z tego powodu Casadó zawsze chciał grać: „Jeśli nie mogłem grać w pierwszym składzie, chciałem grać w drużynie rezerw, aby kontynuować naukę”. Ostatecznie takie nastawienie „bardzo mu pomogło móc robić to, co robię teraz”.

Przyznaje, że Xavi Hernández na początku powiedział mu coś za to, że nie wygrał meczu, choć później sytuacja „się unormowała i nie rozmawialiśmy już tyle o tym, czy gra, czy nie. To w końcu lekcje”. uczony.”

Podczas wywiadu Miguel Ángel Díaz „Miguelito” mógł dokładnie zapytać Casadó o jego naturalność, osobowość i „zimną krew”, dzięki której potrafi radzić sobie w sytuacjach takich jak ta, o której rozmawiał z Juanmą Castaño, poza tym, że wie, jak radzić sobie z byciem w „Fokusie” jednego z najlepszych klubów na świecie.

Casadó udowodnił, że jest zdyscyplinowany nie tylko w szatni, ale także na poziomie mentalnym: „Tak, mam to od małego, ale myślę, że pracuję nad tym również pod każdym względem, jeśli chodzi o Problem mentalny, problem fizyczny… Wszystko Praca polega na tym, aby móc dać z siebie maksimum na boisku. Powiedziałem też, że myślę, że te dwa lata bez gry, ale będąc w pierwszym składzie podczas treningów Myślę, że oglądanie stadionów i robienie wszystkiego jako zwykły zawodnik pomogło mi teraz widzieć wszystko bardziej normalnie.

Zrodlo