Jake DeBrusk nabiera tempa, a czy Canucks znaleźli swój najlepszy bieg? 3 dania na wynos

LOS ANGELES – Czy Vancouver Canucks są o krok od wrzucenia najwyższego biegu?

Nie chodzi o to, że Canucks mieli słaby start – ich rekord 6-2-3 przed czwartkowym zwycięstwem zapewnił im tempo na poziomie 111 punktów – ale leżący u podstaw proces nie zawsze wyglądał ładnie, a ich wyniki opierały się na ostrym kontraście. jakość przeciwnika.

Przed zwycięstwem z Los Angeles Kings zespół Vancouver przegrał cztery z pięciu meczów z drużynami, które albo w zeszłym roku dostały się do play-offów, albo obecnie znajdują się w fazie play-off na podstawie procentu punktów. W regulaminowych meczach nie pokonali przeciwnika tej klasy, a w pięciu meczach różnica bramek wynosiła minus 10.

Zdolność Canucks do wygodnego deklasowania słabych drużyn potwierdziła rekord zespołu na początku meczu. Jednak teraz zwycięstwo Vancouver 4:2 z Los Angeles, które zwieńczyło udany wyjazd do Kalifornii, rozwiewa wszelkie wcześniejsze obawy dotyczące występu klubu w meczu z czołową połową ligi.

Oto trzy wnioski ze zwycięstwa.

Mniej więcej w połowie pierwszej kwarty Brock Boeser przyjął podanie od Quinna Hughesa w strefie neutralnej. Skrzydłowy Vancouver zebrał krążek i podał po lodzie, kontynuując ucieczkę. To było rutynowe zagranie – Hughes nie naraził Boesera tym podaniem na żaden przymus ani niebezpieczną sytuację – ale wynik nie był typowy.

Długo po tym, jak Boeser wypuścił krążek, Tanner Jeannot wbiegł od strony niewidomej i zadał cios prosto w podbródek. To był obrzydliwie tani strzał; dokładny rodzaj trafienia, które NHL powinno próbować wyeliminować. Jeannot został ukarany karą meczową za nielegalne uderzenie w głowę.

Boeser opuścił mecz i nie wrócił.

Przez chwilę wyglądało na to, że Canucks po pięciominutowej grze w przewadze wyjdą z pustymi rękami. Ich wykonanie było szokująco słabe przez pierwsze 3 i pół minuty gry pięć na czterech. Największym problemem były wejścia do strefy Vancouver. Zawodnik otrzymujący podanie z krążka nie rozwijał wystarczającej prędkości w strefie neutralnej, co utrudniało przedostanie się przez obronę wejściową Kings na niebieskiej linii. Kiedy okrążali bandę przy wejściu, gracze z flanki często podchodzili do krążka z płaskostopiem lub nie wykonywali czystego, opanowanego podania z powrotem do punktu, w którym zespół był w pełni ustawiony.

JT Miller nie tracił czasu na zmuszanie Kings do zapłaty, gdy w końcu się zorganizowali. Miller przyjął podanie od Hughesa i jednym dotknięciem posłał Conora Garlanda w tylne drzwi. Szczęśliwie odbili się od Darcy’ego Kuempera, który przypadkowo wbił krążek do własnej siatki, po tym jak Garland próbował skierować piłkę na bramkę.

Canucks sprawili, że Los Angeles odniosło zwycięstwo na tablicy wyników, ale kibice nie zapomną tego trafienia. Podczas styczniowej wizyty drużyny Kings w Vancouver Jeannot będzie wrogiem publicznym nr 1.

Jake DeBrusk od dawna nazywany jest strzelcem serii, który notuje passy, ​​i jako pierwszy przyznaje, że kryje się za tym prawda. Jest dumny, że jego dwustronna gra jest co najmniej bardziej konsekwentna niż na początku jego kariery, ale produkcja często jest gorąca i zimna.

Po utracie bramki i oddaniu zaledwie 13 strzałów w pierwszych dziewięciu meczach DeBrusk strzelił gola we wszystkich trzech meczach swojej podróży do Kalifornii. W czwartkowy wieczór oddał pięć strzałów i wykonał zręczne zagranie, by wyprzedzić Kuempera i strzelić drugiego gola dla Canucks.

Hughes (który ponownie był najlepszym zawodnikiem obu drużyn) włożył wiele wysiłku w zdobycie tego gola — udawał atak środkiem, rzucił się na zewnątrz i wykonał doskonałe podanie w poprzek — ale DeBrusk zasługuje na uznanie za przeczytanie zabawę i zrozumienie, gdzie się udać, aby utworzyć otwarty pas do mijania.

Dla DeBruska jeszcze ważniejsze będzie utrzymanie tej dynamiki, jeśli Boeser spudłuje. Miller nie był tak elektryzujący w prowadzeniu gry ofensywnej jak w zeszłym roku – DeBrusk musi konsekwentnie generować strzały i okazje, więc na Millerze nie spoczywa presja, aby w pojedynkę prowadził tę linię.

Odbicie Carsona Soucy’ego i solidna gra w defensywie Canucks

Gra defensywna Vancouver była uzasadnionym problemem w starciu z Carolina Hurricanes i New Jersey Devils po ostatniej bramce klubu. Canucks poddawali się zbyt wielu atakom nieparzystych zawodników, mieli trudności z zablokowaniem wewnętrznego pola gry i zbyt mocno polegali na Kevinie Lankinenie, aby ich ratował.

Ostatnie dwa mecze Canucks były krokiem we właściwym kierunku, a klub zmarnował zaledwie trzy niebezpieczne okazje w czwartkowym meczu 5 na 5.

Szczególnie Carson Soucy miał znacznie stabilniejszy występ. Chudy obrońca, który przestał grać, popełnił kilka rażących gaf w meczu przeciwko Anaheim Ducks, co kontynuowało jego powolny początek sezonu, ale jego para znacznie lepiej radziła sobie z kontrolowaniem gry przeciwko Kings. W ciągu pierwszych 40 minut drużyna Canucks miała przewagę 9-4 w próbach oddania strzału i nie oddała ani jednej niebezpiecznej okazji podczas swoich zmian pięć na pięć. W trzeciej kwarcie byli na lodzie po bramce Vladislava Gavrikowa, ale to nie była ich wina.

Soucy odegrał także kluczową rolę w przeszkodzie Kings w grze w przewadze 0 na 4 dzięki swojemu dużemu zasięgowi i wygrywaniu bitew na niskim poziomie. Dobrze bronił też wejść strefowych.

Środkowi Vancouver również zasługują na uznanie za solidną grę defensywną klubu. Konsekwentnie schodzili nisko w strefie defensywnej, chroniąc podania w pole karne i chroniąc to, co trener Rick Tocchet nazwał wnętrznościami lodu.

W trzeciej kwarcie Quinton Byfield miał jednorazową okazję do zagrania tylnymi drzwiami przy dużej ilości otwartej siatki, którą Elias Pettersson zśliznął się, by zablokować. Pettersson przez cały wieczór aktywnie przerywał akcje w defensywie i mocno trzymał się na nogach.

(Zdjęcie: Kiyoshi Mio / Imagn Images)



Zrodlo