Death Stranding to ciężka praca. Jest powtarzalny i nieustępliwy, zdecydowany w swoim determinacji, aby Cię spowolnić. Udaje mu się, gdy prosi o niewiele, a potyka się w rzadkich przypadkach, gdy żąda więcej – biegniesz, strzelasz, walczysz o przetrwanie. To gra, która działa, gdy twoim jedynym dostrzegalnym celem jest stawianie jednej stopy przed drugą przez długi czas, zanurzając się w ciszy świata powoli rozpadającego się w szwach. Jeśli planujesz w ten weekend zagrać w Death Stranding: Director’s Cut na Xbox, oto moja rada: nie spiesz się, bo robienie czegokolwiek innego byłoby jego stratą.
Death Stranding: Director’s Cut jest już dostępny na Xbox Series X. Gra jest również dostępna na PC i PS5. Możesz wrócić i przeczytać naszą recenzję Death Stranding, aby poznać oryginalny werdykt GameMe+.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że „To nie jest cel, to podróż” przypomina jeden z najbardziej kryminalnie nadużywanych frazesów we współczesnej historii, ale jest zaskakująco trafny w przypadku Death Stranding. W istocie gra jest symulatorem chodzenia, zaprojektowanym na skalę niepodobną do żadnego innego. Twoim wyznaczonym celem jest dostarczenie ładunku pomiędzy obiektywnymi znacznikami, ale niewiele z tego ma jakiekolwiek rzeczywiste znaczenie. Jeśli tam Jest jakiekolwiek znaczenie, jakie można znaleźć, zostanie ono ostatecznie zaczerpnięte z tego, co możesz zobaczyć w swoim odbiciu podczas powolnego spaceru ze wschodu na zachód, przez pomyślnie skandynawski obraz Ameryki Północnej.
Czy tęsknisz za kolejną rozrywką?
Nie mogę szczerze powiedzieć, czy będziesz się dobrze bawić przy Death Stranding. Po zainwestowaniu w tę grę nie mniej niż 100 godzin na PS4 i PS5, po tym jak przez kilka lat siedziałem w następstwie tej przygody, Jestem nawet nie jestem pewien, czy dobrze się bawiłem z Death Stranding. Czasami czułem się, jakbym był zakładnikiem jego spokoju, a innym razem karany za przestrzeganie jego śmiałości.
Powiem tylko, że nie powinieneś bać się wytyczyć przez to własnej ścieżki. Pozwól, aby doświadczenie było Twoim własnym, nawet jeśli stoi w sprzeczności z konwencjonalną mądrością. Eksploruj krajobraz nie dlatego, że można zebrać coś wartościowego z konturów mapy, rób to po prostu dlatego, że możesz. Ignoruj kierunki, w które popycha cię narracja, nie dlatego, że z pobocznych historii można wyciągnąć jakąś boskość, ale dlatego, że zawsze można znaleźć zabawę w oderwaniu się od własnego projektu. Świat po prostu Jest i jesteś sprawiedliwy Tamwięc dlaczego nie poświęcić czasu na odetchnięcie powietrzem?
Poruszanie się po terenie to zagadka, którą z niechęcią będziesz chciał rozwiązać. Nie będzie to coś, co będziesz lubił robić przez cały czas, ale istnieje wszechobecne poczucie osiągnięcia mierzonego przebytymi kilometrami; powolne spalanie osiągnięć kusi cię do dalszego działania. Skala przestrzeni jest naprawdę onieśmielająca i budząca podziw. Pokonanie go sprawi, że będziesz inwestował w podróż, nawet jeśli zdrowy rozsądek krzyczy, abyś całkowicie odszedł. Świat jest paszczęą stromych zboczy i ośnieżonych gór, rwących wód i zjełczałego rozkładu; zdrada natury jest prawdziwym złoczyńcą Death Stranding, nawet gdy gra wykrzywia się w dziwne kształty, aby przedstawić ją jako drugorzędne zagrożenie w stosunku do sił nadprzyrodzonych.
Jak na grę tak pozornie skupioną na końcu świata – i na kaskadzie nieziemskich niedogodności próbujących to zaprojektować – Death Stranding może być zaskakująco przyziemne. Aby cokolwiek odgadnąć na podstawie czasu poświęconego na to doświadczenie, powinieneś traktować pojawiające się chwile spokoju i ciszy z ostrożnością i uwagą. To, czy Kojima Productions zamierzyło to w ten sposób, czy nie, jest dyskusyjne, ale Death Stranding rzadko się sprawdza, gdy walczysz o coś więcej niż tylko o poczucie kierunku. Przyjmij to do wiadomości, fajnie jest zgubić się w dziczy.
Wyruszenie w dzicz z jedynie drabiną, zestawem kotw wspinaczkowych i parą świeżych butów na plecach to jedyny sposób na nawiązanie kontaktu ze światem na jego własnych warunkach, w sposób, który ma jakikolwiek sens, na najmniej. Dotarcie do celu na niewiele więcej niż własnych nogach oznacza sukces; potknąć się to ponieść porażkę. Przyjmij prowizję za dostawę z hologramu, zrównoważ swój ładunek z wymaganiami sprzętowymi i wyrusz w dzicz. Nie spiesz się; nie spiesz się, pozwól wydarzeniom toczyć się tak, jak powinny.
W końcu industrializacja zacznie ingerować w naturalne nachylenie krajobrazu, gdy na horyzoncie zaczną nabierać kształtu mosty, tyrolki i autostrady. Im bardziej się do ciebie zbliżają, tym dalej jesteś od najlepszej wersji Death Stranding. Zainwestujesz w tę architekturę wbrew swojemu rozeznaniu, aby ułatwić sobie życie, ale nigdy nie zapomnisz o potędze, która Cię tam doprowadziła. Godziny monotonii zrodzonej ze wspinania się i chodzenia oraz planowania bezpiecznych przejść przez bierną przemoc niepozornej prawdziwej formy natury.
Death Stranding wie, że wielu z nas boi się ciszy. Najlepsze momenty nadchodzą, gdy tęsknimy za kolejną rozrywką, ale okazuje się, że zdarza się to rzadko – użyjesz swoich myśli, aby wypełnić tę przestrzeń. Kiedy drażnisz swojego awatara przez otwartą przestrzeń, w końcu staje się on drugą naturą, robotem. Twój umysł zacznie wędrować – pozwól na to. Ciesz się ciszą i wykorzystaj ją jako przestrzeń do kontemplacji i refleksji. Nie będę tak bezczelny, jeśli powiem, że Death Stranding oferuje chwile transcendencji, ale odejdziesz z tyle, ile będziesz skłonny zainwestować.
Wycieczka, którą warto wybrać
Moje najbardziej pamiętne doświadczenie z Death Stranding nie miało nic wspólnego z BT, BB ani żadnymi innymi przyjemnościami science-fiction, z którymi gra się bawi, a wszystko to nie miało nic wspólnego z niczym. Szedłem, nie potrafiłem powiedzieć po co, co niosłem, dokąd i na jak długo – nie pamiętam, to nie jest ważne. Pamiętam jednak mgliste góry i ostrożną wspinaczkę po ich szczytach. Pamiętam, jak niebezpiecznie balansowałem na drabinie, aby przejść przez szczelinę, i sposób, w jaki lina wspinaczkowa szumiała na wietrze, gdy wokół mnie szalała burza – dźwięk, jaki wydawała moja zapasowa para butów, gdy uderzały o mój ładunek. Pamiętam zdradliwy upadek po drugiej stronie góry. Poczułem się jak swobodny spadek, dopóki moje stopy nie dotknęły ziemi. Przede mną otwarta przestrzeń; Zacząłem chodzić.
W końcu zaczęło padać i pozwoliłem myślom odpłynąć. Zacząłem myśleć o tym, jak daleko zaszedłem i ile mi pozostało, oraz o próbach, które być może będę musiał pokonać, aby dotrzeć do następnego celu – gra i moje życie stały się na tym etapie nierozłączne, gdy mój umysł tańczył wokół tych myśli; Patrzenie w przepaść związaną z ukończeniem 30. roku życia to podróż sama w sobie. Początkowe takty utworu „I’m Leaving” Low Roar zaczęły przebijać spokojny, cichy krajobraz dźwiękowy Death Stranding, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię. Byłem zagubiony, ale wiedziałem, że ustalenie, dokąd muszę się dalej udać, będzie przygodą, którą warto podjąć.
Gdy już skończysz z najnowszymi informacjami od Kojima Productions, sprawdź wszystko, o czym do tej pory wiemy Strajk Śmierci 2.