Plan naprawy Evertonu: Branthwaite musi zacząć, Ndiaye jako nr 10, dać szansę Beto

Łatwo byłoby wymyślić pechową historię po porażce Evertonu 1:0 na wyjeździe z Southampton.

Podopieczni Seana Dyche’a trzykrotnie uderzyli w słupek, w tym na 25 sekund przed zwycięskim golem Adama Armstronga w końcówce meczu, a bramkę udaremnił im inspirujący bramkarz Aarona Ramsdale’a. Biorąc pod uwagę szanse, powinni byli wyjść z co najmniej jednym punktem, a prawdopodobnie wszystkimi trzema.

Czasami futbol tak właśnie wygląda. W sporcie o niskiej liczbie punktów odbicie piłki lub szerokość słupka może mieć decydujące znaczenie, ale historie o pechach z czasem tracą na intensywności, ustępując miejsca szerszym, długoterminowym trendom.

Prosty fakt jest teraz taki, że Everton jest dokładnie tam, gdzie zasługuje, biorąc pod uwagę to, co wyprodukował w tym sezonie.

Zajmują 16. miejsce w tabeli Premier League i 16. pod względem oczekiwanej różnicy bramek – kluczowego wskaźnika wykorzystywanego przez działy analityczne, w tym Everton, do oceny wyników.

Powolne starty nie są na tym etapie niczym nowym ani dla nich, ani dla Dyche. W przypadku tych ostatnich są one niemal na równi z kursem historycznym. Należy jednak zauważyć kontrast – i to niezbyt pozytywny – pomiędzy 10 pierwszymi meczami w tym sezonie a analogicznym okresem ostatnim razem.

Podczas gdy w zeszłym sezonie Everton mógł znaleźć pocieszenie w liczbach – które sugerowały, że drużyna Dyche spisywała się dobrze, ale brakowało mu wykończenia – za 12 miesięcy będą mieli trudności ze znalezieniem okruchów pocieszenia.

Niezależnie od tego, czy grają w ataku, czy w obronie, odpadli w tym sezonie i nie zbliżają się do łącznej liczby 48 punktów, które przed odliczeniem od PSR zdobyli w ostatniej kampanii.

Problem jest następujący: według rankingów drużyn Opta żaden klub Premier League nie miał w tym sezonie bardziej sprzyjającego zestawu meczów niż Everton.

Niewielu będzie miało trudniejszy grudzień, biorąc pod uwagę zbliżające się mecze z Manchesterem United, Liverpoolem, Arsenalem, Chelsea i Manchesterem City przed Świętami Bożego Narodzenia.

Potrzeba poprawy jest jasna. Ale jak Dyche może to naprawić?


Przywróć Jarrada Branthwaite’a

Zacznijmy od oczywistości. Branthwaite jest najlepszym obrońcą Evertonu i nie można go dłużej pozostawiać na uboczu. Jako szybki, lewonożny zawodnik grający piłką, jego obecność dodaje równowagi w kluczowej części boiska i niweluje słabości niektórych jego kolegów z drużyny.

Branthwaite (22 l.) miał za sobą trudny sezon, opuścił okres przygotowawczy z powodu kontuzji i wystąpił tylko raz w Premier League. Trzeba było ostrożnie zarządzać jego kondycją, aby uniknąć dalszych niepowodzeń, ale był dostępny w dwóch ostatnich meczach i zmuszony był do oglądania meczów z ławki rezerwowych.

Dyche wyjaśnia, że ​​jest zadowolony z tego, jak duet środkowych defensorów James Tarkowski i Michael Keane poradził sobie pod nieobecność reprezentanta Anglii, i nie chciał zakłócać kręgosłupa drużyny.

Ale jasne jest, że Branthwaite wnosi cechy, z którymi inni nie mogą się równać.

Pod jego nieobecność intensywność pressingu Evertonu nieznacznie spadła (patrz poniżej).

Próbowali wymuszać błędy w górnej części boiska przeciwko Southampton, ale pozostawili przepaść pomiędzy obydwoma polami, którą można było wykorzystać. Keane i Tarkowski nie mieli tempa ani ochoty, aby konsekwentnie zmniejszać dystans, a kiedy to robili, prowadziło to do innych problemów.

Oto przykład z sobotniego meczu.

Keane, zakreślony, śledzi pomocnika Mateusa Fernandesa głęboko na połowie Southampton…

Został jednak ominięty i złapany znacznie przed piłką, co stwarza szansę dla Camerona Archera.

Dodatkowe tempo Branthwaite’a zmniejszyłoby ryzyko takiego zdarzenia.

Są argumenty, że Tarkowski i Keane powinni utrzymać swoje miejsce u jego boku. Tarkowski był jego partnerem podczas solidnej defensywy Evertonu w zeszłym sezonie; z tej dwójki Keane jest w nieco lepszej formie.

Everton nie może jednak sobie pozwolić na to, aby zawodnik, którego wycenili latem na około 70 milionów funtów, dłużej kopał go na ławce rezerwowych.

Zakończ eksperyment McNeila i przesuń Ndiaye na środek

Zabawa trwała, póki trwała. Przejście Dwighta McNeila na centralną rolę początkowo sprawiło, że w ostatniej tercji stał się czynnikiem decydującym o zwycięstwie Evertonu, co zbiegło się w czasie z lepszą serią wyników.

Jednak teraz widzimy wady konieczności nauczenia go nowego stanowiska w pracy.

Everton pozostaje niezdarny w ataku. Pod względem oczekiwanych bramek zajmują 17. miejsce z łączną liczbą 10,8 goli w 10 meczach. W otwartej grze rzadziej podbiegają, niwecząc część umiejętności powietrznych napastnika Dominica Calverta-Lewina. Tymczasem McNeil zajmuje czwarte miejsce wśród zawodników z pola z powodu utraty posiadania piłki w tym sezonie, co prowadzi do częstszych okresów presji ze strony przeciwnika.

Jeśli chodzi o defensywę, Evertonowi brakuje kogoś, kto potrafi konsekwentnie wygrywać piłkę wysoko lub wpadać do siatki jako trzeci środkowy pomocnik, jak Abdoulaye Doucoure. Nieobecność Amadou Onany, najbardziej atletycznego pomocnika zespołu, który latem został sprzedany do Aston Villi, szkodzi im w okresie przejściowym.

Innym poważnym efektem domina posiadania McNeila w środku pola jest to, że ogranicza to zdolność Ilimana Ndiaye do wpływania na przebieg meczu. Ndiaye ma świetny silnik, ale zbyt często jest daleko od celu, śledząc biegaczy lub na obrzeżach. Jego umiejętność zdobywania goli i pokonywania zawodników byłaby prawdopodobnie najlepiej wykorzystana za napastnikiem, a na tej pozycji wyróżniał się w Sheffield United.

zejść głębiej

Napastnik Senegalu został zakontraktowany jako potencjalne rozwiązanie na pozycję nr 10, ale Dyche uważa, że ​​jest on najskuteczniejszy pod każdym względem.

Niecelny atak Evertonu i poprawa w końcówce meczu w Southampton powinny przynajmniej dać menedżerowi chwilę do myślenia. Kiedy Jack Harrison trafił na 10, McNeil zaczął grozić dośrodkowaniami w pole karne, tworząc dla Harrisona doskonałą szansę na zdobycie gola.

Dokonanie tej trwałej zmiany umożliwiłoby Ndiaye powrót na jego naturalną pozycję.

Kolejne minuty dla Beto

Karty na stół. Zawsze uważałem, że Calvert-Lewin lepiej pasuje do systemu Dyche’a niż Beto. Bardziej zaokrąglona, ​​mniej chaotyczna i bardziej oczywista folia w tym bezpośrednim stylu.

Być może nadal nim jest.

To trudna rola, ponieważ piłka często trafia w niego z głębi pola, a wokół niego znajduje się wielu otaczających go obrońców, ale Calvert-Lewin miał ostatnio problemy z wpływaniem na mecze. Po sobotniej porażce powiedziano, że Dyche stwierdził, że napastnik „nie zrobił wystarczająco dużo”, zanim został zmieniony.

zejść głębiej

Dla kontrastu Beto odłożył na bok swoją frustrację związaną z brakiem minut i postępuje dokładnie odwrotnie. W swoich dwóch ostatnich występach, trwających łącznie niecałe 40 minut, zdobył wyrównującą bramkę w meczu z Fulham, trafił w poprzeczkę w meczu z Southampton, zobaczył wspaniałą bramkę uznaną za marginalnego spalonego i zmusił Jana Bednarka do powalenia go po czymś, co mogło być karą wykroczenie za czerwoną kartkę.


Beto strzelił gola w meczu z Fulham i miał wykluczoną bramkę w meczu z Southampton (Matt McNulty/Getty Images)

26-letni Beto wciąż ma trudności z pokonaniem trudności i uczy się, jak zdobyć zaufanie Dyche’a i regularnie stanowić zagrożenie w Premier League.

Jednak biorąc pod uwagę, że kontrakt Calverta-Lewina wygasa wraz z końcem sezonu i umowa nie została jeszcze uzgodniona, inni powinni otrzymać szansę pokazania, na co ich stać.

Czy Mykolenko potrzebuje przerwy?

Boczny obrońca pozostaje przedmiotem zainteresowania Evertonu. — obszar boiska, na którym wyglądają na najmniej przygotowanych do poradzenia sobie z tym, czym mogą rzucić ich rywale z Premier League.

Wymowne jest to, że 39-letnia Ashley Young została wybrana w tym gronie, a po słabym początku sezonu wróciła do formy, by w końcówce sezonu regularnie notować dobre występy.

Z drugiej strony lewy obrońca Witalij Mykolenko ma problemy.


Mykolenko miał problemy na lewym obrońcy (Alex Livesey/Getty Images)

Ukraiński lewy obrońca w ciągu zaledwie jednego sezonu plasował się z 32% najlepszych kolegów na pozycji pod względem liczby odbitych dryblingów (62% skuteczności) do 46% najniższych wyników (55% skuteczności). Brak akcji przedsezonowej i utrzymujące się kontuzje nie mogły pomóc, ale 25-latek nie wygląda na tego samego zawodnika.

Mykolenko był mocno zaangażowany w zdobycie bramki Southampton, przez co Jordan Pickford nie mógł widzieć strzału Armstronga. Z trudem dotrzymywał kroku napastnikom opozycji. Jeśli chodzi o przyszłość, był w dużej mierze nieskuteczny.

Nie ma obecnie idealnego rozwiązania dla Evertonu. Jako lewonożny obecność Mykolenki przynajmniej zapewnia dodatkową równowagę po tej stronie obrony. Być może będzie trzeba poczekać do stycznia lub, co bardziej prawdopodobne, do lata, kiedy będą mogli wprowadzić nowe opcje.

Jednak gdy kapitan Seamus Coleman i Nathan Patterson znów są w dobrej formie i czekają na skrzydłach, Young ma opcję zmiany flanek, jeśli Dyche uzna to za stosowne.

Zbyt wiele zmian nie zawsze jest dobrą rzeczą, ale nic nie robienie grozi większymi zmianami ze strony Evertonu.

(Zdjęcie na górze: Jan Kruger/Getty Images)

Zrodlo