Waszyngton, DC – Wreszcie nadszedł dzień wyborów.
Otwarto lokale wyborcze przed wyborami w Stanach Zjednoczonych w 2024 r. – ogólnokrajowym głosowaniem, które zadecyduje nie tylko o kolejnym prezydencie kraju, ale także o składzie Izby Reprezentantów i Senatu.
Wtorek kończy szalony odcinek kampanii, podczas której kandydatka Demokratów Kamala Harris i jej republikański pretendent Donald Trump przemierzają kraj w nadziei, że wzmocnią wyborców.
Sondaże od tygodni wykazują niezwykle zacięty wyścig, a żaden z kandydatów nie miał przewagi przed dniem wyborów.
Niezależnie od wyniku głosowania, wynik ten określi politykę i politykę Stanów Zjednoczonych na następne cztery lata. Będzie to również wydarzenie historyczne, ponieważ wyborcy albo wybiorą pierwszą kobietę na prezydenta w Harris, albo pierwszego skazanego przestępcę w Trump.
W ostatnim sprincie wyścigu obaj kandydaci przedstawili zupełnie odmienne wizje przyszłości kraju. Zaprezentowali także rozbieżne stanowiska w kluczowych kwestiach, takich jak gospodarka, imigracja, prawa kobiet i demokracja.
Harris obiecała „przewrócić stronę” na temat, jak to nazywa, retoryki Trumpa powodującej podziały. Ustawiła się także na przywódczynię „nowego pokolenia”, która wzmocni klasę średnią, będzie chronić prawa kobiet i utrzymać integralność instytucji amerykańskich w kraju i za granicą.
Niemniej jednak spotykała się z regularnymi protestami w związku z jej poparciem dla wojny Izraela w Gazie i Libanie.
Tymczasem Trump obiecał powrót do „złotego wieku” w USA. W tym celu naszkicował plan zniesienia przepisów gospodarczych, przeniesienia siły Stanów Zjednoczonych za granicę i rozprawienia się z migrantami – linia ataku regularnie przybierająca podłoże rasistowskie.
Ale choć stanowiska kandydatów wyraźnie się od siebie różnią, zarówno pod względem treści, jak i tonu, pokrywają się one pod względem jednego wzniosłego tematu: że wynik tegorocznego głosowania jest kluczowy.
Trump nazwał wyścig w 2024 r. „najważniejszym”, jaki kiedykolwiek widział ten kraj, podczas gdy Harris twierdzi, że jest to „najbardziej znaczący” wyścig w życiu wyborców.
Obaj kandydaci spędzili ostatnie 24 godziny przed dniem wyborów na pracowitym prowadzeniu kampanii w kluczowych stanach.
„Dzięki Waszemu jutrzejszemu głosowi możemy rozwiązać każdy problem, przed którym stoi nasz kraj i poprowadzić Amerykę – a nawet świat – na nowe wyżyny chwały” – powiedział Trump, wygłaszając we wczesnych godzinach porannych mowę końcową na ostatnim wiecu swojej kampanii poranka w Grand Rapids, w wahadłowym stanie Michigan.
Podczas rozstania się w Filadelfii Harris powiedziała, że „dynamika jest po naszej stronie”.
„Musimy zakończyć mocno” – oświadczył kandydat Demokratów. „Nie dajcie się zwieść, wygramy”.
Rekordowe wcześniejsze głosowanie
Dzień wyborów jest zwieńczeniem tygodni wcześniejszego głosowania w niektórych lokalizacjach. W kilku stanach rozpoczęło się wcześniejsze głosowanie – korespondencyjne lub osobiste – już we wrześniu.
Prawie 81 milionów Według laboratorium wyborczego Uniwersytetu Florydy wyborcy oddali swoje głosy już przed dniem wyborów.
To ponad połowa ze 158,4 mln (PDF) całkowitej liczby głosów oddanych w wyborach prezydenckich w 2020 r. – i oznaka rekordowej w tym roku frekwencji w przypadku przedterminowego głosowania w niektórych częściach kraju.
Dzień wyborów ostatecznie ujawni nie tylko to, który kandydat zwycięży, ale także pełny zakres zmian demograficznych amerykańskiego elektoratu.
Technicznie rzecz biorąc, pierwszy punkt głosowania został otwarty zaraz po północy czasu wschodniego w poniedziałek (05:00 GMT, wtorek) w maleńkim miasteczku Dixville Notch w New Hampshire. Kolejna seria została otwarta o 5:00 czasu wschodniego (10:00 GMT) w Vermont.
Inne lokale wyborcze zostaną otwarte o poranku w sześciu strefach czasowych obejmujących 50 stanów USA.
Kiedy lokale wyborcze zostaną zamknięte wieczorem, zestawienie wyników może zająć kilka godzin lub dni. Stany nie mogą rozpocząć raportowania liczby głosów przed zamknięciem lokali wyborczych.
Wyniki zaczną napływać około 18:00 czasu wschodniego (23:00 GMT), kiedy zakończą się pierwsze lokale wyborcze w stanach takich jak Indiana i Kentucky.
Ostatnie lokale wyborcze zakończą się w najdalej na zachód wysuniętych stanach, na Alasce i na Hawajach, około północy we wtorek czasu wschodniego (05:00 GMT, środa).
Później czas ogłoszenia wyników będzie zależny od poszczególnych stanów, gdyż USA nie mają scentralizowanego systemu wyborczego. Każdy stan jest odpowiedzialny za zliczanie swoich głosów. Im węższe marginesy, tym dłużej może trwać ten proces.
Oczy wszystkich będą zwrócone na siedem kluczowych stanów, które prawdopodobnie zadecydują o wyniku: Arizona, Georgia, Michigan, Pensylwania, Wisconsin, Nevada i Karolina Północna.
W USA o wyborach prezydenckich decyduje nie głosowanie powszechne, ale system ważony zwany Kolegium Elektorów.
W ramach tego systemu każdemu stanowi przysługuje określona liczba głosów Kolegium Elektorów, równa liczbie senatorów i przedstawicieli w Kongresie, jaką posiada każdy stan.
Na przykład wahadłowy stan Karolina Północna ma 14 przedstawicieli w Kongresie, biorąc pod uwagę wielkość populacji. Każdy stan reprezentuje dwóch senatorów, co zwiększa łączną liczbę głosów Kolegium Elektorów w Karolinie Północnej do 16.
Od wyniku wyścigu prezydenckiego w danym stanie zależy, który kandydat otrzyma głosy Kolegium Elektorów tego stanu.
We wszystkich stanach z wyjątkiem dwóch obowiązuje system „zwycięzca bierze wszystko”: jeśli kandydat wygra stan, nawet niewielką przewagą, otrzymuje wszystkie głosy Kolegium Elektorów.
W sumie w całych Stanach Zjednoczonych przypada 538 głosów Kolegium Elektorów. Wyścig wygrywa ten, kto przekroczy próg 270.
Ponieważ niektóre stany konsekwentnie skłaniają się ku Partii Republikańskiej lub Demokratycznej, Harris prawdopodobnie z łatwością zdobędzie 226 głosów w Kolegium Elektorów, a Trump ma bez problemu zdobyć 219. Poza tym Harris ma 20 ścieżek do zwycięstwa, a Trump 21.
Al Jazeera będzie polegać na agencji informacyjnej Associated Press przy ustalaniu, kto zwyciężył w poszczególnych stanach, a ostatecznie także w całych wyborach. AP nie wydaje prognoz. Ogłasza wynik wyścigu dopiero po wyłonieniu zwycięzcy i żaden inny wynik nie jest możliwy.
Wyścig tworzący historię
Tegoroczne głosowanie zakończy sezon wyborczy, który wielokrotnie obfitował w historyczne wstrząsy.
Donald Trump (78 l.) stał się centralną postacią Partii Republikańskiej i przewodził ruchowi, który zasiał wątpliwości w procesie wyborczym w USA.
Trump po raz pierwszy wszedł do Białego Domu w 2016 roku, po niespodziewanym zwycięstwie nad Demokratką Hillary Clinton. Nie udało mu się jednak ubiegać o reelekcję w 2020 r., kiedy Joe Biden pokonał go przy urnie wyborczej.
Przywódca Republikanów nigdy jednak nie przyznał się do porażki i zamiast tego twierdził, że powszechne oszustwa wyborcze kosztowały go utratę wyścigu, co jest bezpodstawnym twierdzeniem.
Krytycy twierdzą, że od porażki w 2020 roku Trump tak naprawdę nigdy nie przestał prowadzić kampanii, kładąc podwaliny pod swoją obecną kandydaturę. Oficjalnie ogłosił, że będzie ubiegał się o reelekcję w 2022 roku w swoim ośrodku Mar-a-Lago na Florydzie.
Jednak jego kampania czasami była przyćmiona historycznymi sprawami sądowymi. Trump jest pierwszym prezydentem, byłym lub obecnym, któremu postawiono zarzuty karne.
Postawiono mu cztery odrębne zarzuty: jeden za zatajenie dokumentów niejawnych, jeden za fałszowanie dokumentacji handlowej i dwa za próbę unieważnienia wyników wyborów w 2020 roku.
W sprawie dotyczącej dokumentacji biznesowej w Nowym Jorku Trump został uznany za winnego 34 przestępstw. Jednak według sondaży zamiast osłabić jego perspektywy na reelekcję, problemy prawne w dużej mierze dodały mu energii.
Trump nie przyznał się do wszystkich postawionych mu zarzutów, a akt oskarżenia nazwał dowodem skoordynowanego „polowania na czarownice”, którego celem było wykolejenie jego kandydatury na prezydenta.
Ale nie był jedynym kandydatem, który w wyścigu do Białego Domu stanął przed historycznymi przeszkodami.
Jego demokratyczny rywal Harris był nawet kandydatem dopiero jakieś trzy miesiące temu. Początkowo w kwietniu 2023 r. prezydent Biden ogłosił plany ubiegania się o reelekcję.
Przebył prawybory Partii Demokratycznej, w konkursach na szczeblu stanowym w dużej mierze nie napotykając sprzeciwu. Jednak obawy dotyczące wieku i zdolności 81-latka zaczęły narastać, gdy wkroczył na szlak kampanii.
Na przykład w raporcie specjalnego prokuratora opublikowanym w lutym stwierdzono, że Biden „nawet przez kilka lat nie pamiętał, kiedy zmarł jego syn Beau” – czemu później prezydent zaprzeczył. Biden popełnił także kilka głośnych gaf, nazywając egipskiego prezydenta Abdela Fattaha el-Sisiego „prezydentem Meksyku”.
Obawy związane z Bidenem nasiliły się po burzliwej debacie w czerwcu, podczas której prezydent zdawał się zamilkł w połowie zamyślenia.
W lipcu Biden nagle wycofał się z wyścigu, a Demokraci szybko zjednoczyli się wokół jego wiceprezydenta Harrisa.
Na początku sierpnia wystarczająca liczba delegatów Demokratów stanęła po stronie Harrisa w wirtualnym głosowaniu, aby została nominowana przez partię na prezydenta.
Był to jednak proces niekonwencjonalny: nigdy wcześniej urzędujący prezydent nie odpadł z wyścigu tak późno i nigdy w najnowszej historii kandydat z głównej partii nie pominął tradycyjnej procedury podstawowej.
Wybory mogą wciąż oznaczać nowe możliwości. W napiętym klimacie politycznym obawy przed fizycznymi zagrożeniami dla lokali wyborczych wzrosły jak nigdy dotąd.
Po czterech latach Trumpa utrzymującego, że wybory w 2020 r. zostały sfałszowane, obserwatorzy ostrzegają, że on i jego sojusznicy mogą zakwestionować wybory w 2024 r., jeśli wyniki nie pójdą po jego myśli.
Oznacza to, że chmura niepewności, która od miesięcy wisi nad amerykańską polityką, może szybko nie zniknąć.