Eksperci ostrzegają również, że gorączkowa retoryka wokół imigracji w nadchodzących wyborach może pogorszyć kryzys humanitarny na granicy i ułatwić usprawiedliwienie surowej polityki.
W zeszłym roku Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji, będąca jednostką Organizacji Narodów Zjednoczonych, nazwała podróż przez granicę amerykańsko-meksykańską „najbardziej śmiercionośną trasą lądową dla migrantów na całym świecie w historii”.
„Wiele zależy od tego, jak ten kraj chce żyć” – powiedział Al Jazeerze ojciec Ray Riding, który jest wolontariuszem opiekującym się deportowanymi i osobami ubiegającymi się o azyl. „Kiedy odczłowieczasz ludzi, możesz zrobić z nimi, co chcesz”.
Aby uniknąć sieci punktów kontrolnych Straży Granicznej rozciągającej się daleko w głąb Stanów Zjednoczonych, wielu migrantów spędza dni wędrując odległymi trasami w głębi pustyni, gdzie jest mniejsze ryzyko, że zostaną zatrzymani.
Po długiej podróży przez Meksyk – gdzie migranci regularnie spotykają się z wymuszeniami, gwałtami i nadużyciami ze strony organów ścigania i grup przestępczych – dni wędrówki przez pustynię stanowią ostateczny, śmiertelny test.
„Podróż jest przerażająca i nie zaczyna się na pograniczu. Dla wielu osób zaczyna się to tysiące kilometrów stąd” – powiedziała Dora Rodriguez, pracownica organizacji humanitarnej, która sama omal nie zginęła na pustyni, gdy w latach 80. przemoc polityczna ze strony wspieranego przez USA rządu wojskowego w Salwadorze zmusiła ją do ucieczki do USA.
W okolicach Gór Srebrnego Dzwonu, około 113 kilometrów (70 mil) na północ od granicy USA z Meksykiem, nie ma zbyt wiele wytchnienia od słońca. O godzinie 11:00, kiedy wolontariusze z grupy humanitarnej No More Deaths wyruszają na pierwszą wędrówkę, temperatura wynosi co najmniej 30 stopni Fahrenheita.
Ich celem jest zrzucanie wody i zapasów na obszarach znanych z działalności migrantów.
Teren jest skalisty, nierówny i porośnięty ciernistymi roślinami, które mogą zniszczyć solidną parę butów. Wraz z dzbanami wody i asortymentem słonych, wysokokalorycznych potraw wolontariusze zostawiają wiadra grubych skarpet.
„Coś tak łagodnego, jak skręcenie kostki czy pęcherz, na pustyni może być śmiertelne” – powiedziała Kyla Neilan, wolontariuszka, która współpracuje z No More Deaths od 10 lat. „Jeśli migrant nie nadąża za swoją grupą, może się zgubić lub zostać w tyle”.
Inne problemy, które normalnie nie stwarzają poważnych zagrożeń dla zdrowia, mogą również okazać się śmiertelne. Niektórzy migranci dostają biegunki, gdy desperacja zmusza ich do picia z koryt dla bydła wypełnionych algami – a stan ten może prowadzić do dalszego odwodnienia.
Neilan i inne osoby jej podobni upierają się, że chociaż zgony migrantów najczęściej wynikają z narażenia na działanie żywiołów, są one bezpośrednim skutkiem amerykańskiej polityki granicznej.
Po raz pierwszy zarysowana w dokumencie planistycznym Straży Granicznej z 1994 r. „zapobieganie poprzez odstraszanie” opierało się na prostym założeniu: że skupienie zasobów organów ścigania na miejskich portach wjazdu zniechęci ludzi do przekraczania granicy. Pomysł byłby taki, że migranci poddaliby się, gdy napotkaliby „wrogi teren, mniej nadający się do przeprawy”.
Choć polityka ta nie powstrzymała migrantów przed przyjazdem do USA, niewątpliwie odniosła sukces, czyniąc ich podróż bardziej śmiertelną.
Greg Hess, lekarz sądowy hrabstwa Pima, powiedział Al Jazeerze, że w latach 90. XX w., kiedy polityka graniczna zaczęła kierować migrantów do coraz bardziej odległych obszarów, znajdowanie ciał zmarłych migrantów na pustyni wokół Tucson było stosunkowo rzadkością.
„Średnio mamy około 170 [deceased migrant] pozostaje rocznie, jeśli spojrzeć na lata 2002–2023” – powiedział, cytując dane dotyczące hrabstwa Pima. „To dla porównania, w latach 90. było ich mniej niż 20”.
W ciągu dnia Neilan i dwóch kolejnych wolontariuszy zrzucają 48 galonów wody w kilku miejscach na pustyni. Obliczają wspólne trasy migracji, korzystając z kombinacji map geograficznych i wskaźników, takich jak lokalizacje, w których często znajdowano ciała.
W obliczu brutalnych żywiołów i padlinożernych zwierząt, takich jak oszczepy, sępy i kojoty, ciała często znikają bez śladu. Neilan twierdzi, że w ramach No More Deaths pracują lekarze-wolontariusze i przewodniki obrazkowe, które pomagają odróżnić kości zwierzęce od ludzkich.
O 13:30 temperatura wzrosła do 34 stopni Celsjusza, czyli 34 stopni Celsjusza. Wolontariusze twierdzą, że latem temperatury dochodzące do 47 stopni Celsjusza są zjawiskiem powszechnym.
„Sami w terenie jesteśmy narażeni na ryzyko choroby cieplnej i pokonujemy stosunkowo krótkie dystanse z częstymi przerwami w klimatyzowanej ciężarówce wypełnionej wodą” – powiedział Neilan. „Wyobraźcie sobie, jakie ryzyko stwarzają migranci, którzy spędzili kilka dni wędrując po pustyni, mając niewiele jedzenia i wody”.