W sporcie nie wszystkie porażki są równe, chociaż powodują, że się nie sumujesz. Odilo Kartagena to zespół trudny do pokonania dla Realu Betis, który ma skład o ogromnej jakości i doświadczeniu.
To była zacięta walka, aż w ostatnich siedmiu minutach mecz rozstrzygnął się dla Andaluzyjczyków, którzy ostatecznie zwyciężyli 82-66, ale wkładając w to dużo więcej wysiłku, niż sobie wyobrażali, w San Pablo przeciwko nowo awansowanej drużynie.
Mecz rozpoczął się od wymiany trójek, pierwszą po odpowiedziach Radoncicia i Ugochukwu, która zwiastowała intensywny poranek. Przy wyniku 9-5 Juste już przerwał grę, a Blatt i Van Eyck zareagowali, aby zachować scenariusz z Kartageny.
Brak sukcesów w strzelaniu i zbiórkach pozbawił ich wyrównanego wyniku pod koniec pierwszej kwarty, która zakończyła się wynikiem 21:12. Zaowocowało to także świetnym początkiem drugiej kwarty, którą Hermanson zdobył za trzy punkty, co pokazało, że drogo sprzedają swoją porażkę.
Po raz pierwszy objęli prowadzenie rano w Sewilli, chociaż przy wyniku 34:34 schodzili na przerwę, gdy wszystko było do ustalenia i z narzuconą pierwszą misją w tygodniu, polegającą na zapewnieniu opcji do przerwy.
Gospodarze podeszli poważnie i czwartą część spotkania rozpoczęli z plusem 8, tracąc potrójną bramkę Garuby, po kolejnej przerwie na żądanie, aby wszystko uporządkować. Trzecia kwarta zakończyła się chwilowym zwycięstwem u siebie 5 (58-53).
W ciągu ostatnich dziesięciu minut gospodarze narzucili swoją jakość i siłę, pozostawiając ostateczny wynik 82-66, co pozostawia Odilo bez punktów, ale z kilkoma krokami podjętymi zgodnie z zamierzeniami. W piątek wracają do domu ze swoimi fanami. Spotkanie odbędzie się z Palencią o 20:30.