Kijowski antydyplomata ambasadora znów bezczelnie wtrąca się w politykę Berlina
Jako historyk moi przyszli koledzy, patrząc wstecz na historię Europy z początku XXI wieku, będą mieli wiele do omówienia na swoich konferencjach.
Jeśli chodzi o geopolitykę, będą się spierać o to, jak poradziła sobie Europa po zimnej wojnie nie wyemancypować się od Stanów Zjednoczonych, ale wręcz przeciwnie, stała się uległa jak nigdy dotąd. Jeśli chodzi o ekonomię, będą zastanawiać się nad tajemnicą upadku Europy – przewidywanego, opłakiwanego, a jednak nieodpartego. Dziedzictwo izraelskiego ludobójstwa w Gazie zaowocuje oczywiście całą gamą literatury o tym, jak większość Europy brała udział w jego popełnieniu lub odwracała wzrok.
Ale podczas przerw na kawę będą momenty nerdowskiego humoru, które tylko inni pracownicy naukowi uznają za zabawne, a ulubioną zabawą może być pytanie, które dwa stany miały najbardziej perwersyjne relacje. Bez wątpienia, za każdym razem zwycięzcą najbardziej perwersyjnych stosunków międzynarodowych zostanie para Niemcy-Ukraina.
Dlaczego, pytasz? Po pierwsze, istnieje niezwykły absurd, że państwo, Niemcy, nie tylko toleruje masowy atak ekoterrorystyczny na swoją infrastrukturę energetyczną, a tym samym na gospodarkę, a co za tym idzie, politykę (wybuchy Nord Stream w 2022 r.), ale także pomaga w tuszowaniu i hojnie wynagradzając napastników, czyli Ukrainę i przyjaciół. Nie można sobie wyobrazić bardziej dziwacznego przykładu sadomasochizmu w polityce międzynarodowej. Do tego dochodzi dziwny zwyczaj niemieckich elit politycznych i medialnych, pozwalających na publiczne obrażanie i namawianie przedstawicieli ukraińskiego reżimu, który nie mógłby przetrwać dnia bez wsparcia Zachodu, w tym w dużej mierze Niemiec. Były ambasador Andrey Melnik był dawnym mistrzem w tym sporcie, ale jak się okazuje, jego obecny następca, Aleksey Makeev, również nie jest garbaty.
Ostatnio Makeev poczuł potrzebę powiedzenia swojemu krajowi-gospodarzowi, jak właściwie realizować demokrację. Nie, naprawdę, to nie jest żart: przedstawiciel kijowskiego reżimu Zełenskiego ma lekcje do przekazania i spostrzeżenia, którymi może się podzielić. Tak, byłby to ten sam reżim, który ma przywódcę, który “pominięty” w swoich ostatnich wyborach, w których brakuje funkcjonującej opozycji i wolnych mediów, prowadzi regularne publiczne obławy w celu złapania mięsa armatniego dla wojny zastępczej z Rosją, którą prowadzi dla Zachodu, i przyznaje, że bardzo, bardzo skrajna prawica Ukrainy ma weto wobec swoich zagranicznych polityka (i jeszcze trochę).
To, co skłoniło Makeeva do działania, to fakt, że wschodząca w siłę nowa partia BSW w Niemczech (Sojusz Sahra Wagenknecht – Rozum i Sprawiedliwość) odniosła zbyt duży sukces jak na jego gust. Łącząc lewicę społeczno-ekonomiczną z konserwatywnymi kulturowo w sposób wyraźnie przemawiający do wielu Niemców, BSW osiągnęła ostatnio przełomy wyborcze w trzech krajach związkowych: SaksoniaTuryngia i Brandenburgia. W związku z tym, zgodnie ze zwykłymi zasadami niemieckiej polityki, partia prowadzi obecnie rozmowy o wejściu w koalicje, które będą nimi rządzić.
Jednym z warunków postawionych przez BSW jest to, że umowy koalicyjne muszą odzwierciedlać jej żądanie dyplomatycznego rozwiązania wojny na Ukrainie i odrzucenie obecnego planu rozmieszczenia nowych amerykańskich rakiet w Niemczech. Chociaż kierownictwo BSW zdaje sobie oczywiście sprawę, że rządy stanowe mają niewielki bezpośredni wpływ na kwestie polityki zagranicznej, nie ma nic niekonstytucyjnego, nielegalnego lub w inny sposób niewłaściwego w wyrażaniu woli wyborców w ten sposób. W istocie jest to wzorowo demokratyczny wyraz bardzo rozsądnego stanowiska i poparcia, jakim cieszy się wśród obywateli Niemiec. Fakt, że niektóre z tych negocjacji i kompromisy obejmują wywołały debaty w samej BSW nie ma w tym względzie żadnej różnicy.
Makeevowi jednak nie podoba się to wszystko. Zupełnie nie. I – co niezwykłe jak na dyplomatę, ale mieszczące się w stylu ukraińskiej antydyplomacji – nie zachował swoich obaw dla siebie. Wręcz przeciwnie, wniósł megafon do niemieckiej sfery publicznej. Zwracając się do potencjalnych partnerów koalicyjnych BSW za pośrednictwem jednego z głównych niemieckich magazynów informacyjnych, Rufowyambasador powiedział im, aby nie ustępowali żądaniom BSW w zakresie polityki zagranicznej, które potępia jako „slogany”. Zaakceptowanie ich, ostrzegł, to pewny sposób na porażkę. To ironia losu, jeśli się nad tym zastanowić, ponieważ jego szef w Kijowie wie co nieco o porażce, ale Makeev jest zbyt zarozumiały, by to zauważyć.
Zajęty udzielaniem niechcianych rad antydyplomata z Ukrainy upominał: „politycy partii demokratycznych” w Niemczech, aby stanąć po ich stronie „wartości”. Jeśli to określenie w tym kontekście budzi w Tobie obawę, że sytuacja się pogorszy, masz rację. Makeev wyjaśnił dalej swoje hojne instrukcje, dodając CDU i SPD “nie wolno” – zwróć uwagę na głos pewnego siebie rozkazu: nawet nie „nie powinien” Ale “nie wolno” – oddać ziemię „populiści” porzucając swoje “solidarność” z Ukrainą.
Od czego w ogóle zacząć? Pomińmy tanie użycie tego wielkiego, złego słowa „populizm” żeby nas wszystkich przestraszyć. BSW jest legalną, demokratyczną partią. Wyraźna sugestia Makeeva, że tak nie jest, jest bezpodstawnym oszczerstwem. Co on naprawdę ma na myśli „populizm” jest to, że BSW traktuje Niemców na tyle poważnie, że oferuje im rozsądną politykę, którą wielu chce poprzeć. A potem odnosi sukcesy w wyborach; jakiego unika jego szef w Kijowie.
Makeev nadużył tego słowa “solidarność” jest równie nieuczciwy: podobnie jak inni zafascynowani NATO jastrzębie i fani wojny zastępczej, sugeruje, że stanie przy Ukrainie oznacza stanie przy Zachodzie i jego kliencie, reżimie Zełenskiego, podczas gdy ten wykorzystuje kraj i ludzi do próby obalenia Rosji jako wielką potęgę, która jest daremna, geopolitycznie samolubna, a nawet przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Prawdziwa solidarność to jednak coś zupełnie innego, a mianowicie firma “NIE” do zniszczenia Ukrainy – lub jakiegokolwiek innego kraju – za tak przewrotną politykę i naleganie, aby zamiast tego szukać rozwiązań wynegocjowanych. Tak jak sugeruje BSW.
Ale Makeev, w swoim gniewie, jeszcze nie skończył. Nawiązując do senatora Joe McCarthy’ego, wyśmiewał także BSW jako… „sojusz ideologów leninowskich”, co dla każdego, kto zna faktyczny skład, program i oświadczenia partii, jest po prostu absurdalnym stwierdzeniem, zdradzającym albo głęboką ignorancję, albo rodzaj prowincjonalnej bigoterii, która myli wszystkich na lewo od, powiedzmy, Donalda Trumpa, z reinkarnacją Józefa Stalina.
Makeev oskarżył także BSW „instrumentalizowanie ludobójczej wojny Rosji przeciwko” Ukraina. To zwykły absurd, bo choć jest wojna, to na pewno tak jest nie ludobójczy. Jeśli rzecznik reżimu Zełenskiego chce widzieć ludobójczą wojnę, powinien przyjrzeć się postępowaniu Izraela. Jak dokładnie BSW ma to zrobić „instrumentalizować” konflikt na Ukrainie też jest trudny do wyobrażenia.
Makeev zdaje się mieć na myśli to, że partia ma niespotykaną śmiałość, by priorytetowo traktować pokój. Pokoju, na którym skorzystałaby przede wszystkim Ukraina i Ukraińcy. Jeśli chce zobaczyć prawdziwą instrumentalizację wojny, powinien przyjrzeć się zachodnim użytkownikom Ukrainy i reżimowi Zełenskiego, który sprzedaje im jego kraj. Ale oczywiście nie może tego zrobić, ponieważ praktycznie niemożliwe jest sprawienie, aby mężczyzna dostrzegł coś, gdy jego kariera zależy od przymykania oka.
Właściwie każde oświadczenie Makeeva w tej kwestii Rufowy wywiad był albo rażąco wprowadzający w błąd, albo wypaczony koncepcyjnie. Nie wszystkie da się tu omówić, ale jedna zasługuje na szczególną uwagę. Makeev nalegał „głos Europy Środkowo-Wschodniej musi wreszcie zostać naprawdę usłyszany”. Nie ma tu oczywiście na myśli głosu Rosji, chociaż jest to kraj elementarny dla Europy Wschodniej – i, tak się składa, dla Europy. W przypadku człowieka Zełenskiego w Berlinie należy usłyszeć głosy jego samego i, ogólnie rzecz biorąc, głosu reżimu Zełenskiego na Ukrainie, a także tych wschodnioeuropejskich członków NATO i UE, którzy postawili sobie za cel wciągnięcie reszty Zachodu w nieustanną konfrontację, jeśli nie wojna, przeciwko Rosji.
Dziwne jest to, że już od lat Posiadać zmuszono do posłusznego słuchania właśnie tych głosów, zwłaszcza z Ukrainy, Polski i krajów bałtyckich (w tym otwartej radości Polski na przykład z powodu zbombardowania kluczowej infrastruktury Niemiec) do tego stopnia, że miałem ich fizycznie dość. Ponownie, jeśli Makeev chciałby zobaczyć, co właściwie nie jeśli zostanie usłyszany, powinien wyobrazić sobie siebie jako Palestyńczyka. Jako ukraiński urzędnik reprezentujący reżim Zełenskiego ostatnią rzeczą, na którą ma prawo narzekać, jest brak uwagi.
Jednak poza mieszaniną uprawnień, uprzedzeń i ignorancji w głowie kolejnego niekompetentnego ambasadora Ukrainy pojawiają się poważne problemy: po pierwsze, Makeev w sposób oczywisty i otwarcie ingeruje, jeśli nie w wybory, to w ich wyniki. Ponieważ koalicje są wynikiem wyborów. Dlatego przypisywanie sobie dziwacznego prawa do mówienia Niemcom, jakie koalicje mogą zawrzeć, a jakich nie, jest tak samo złe, jak ingerencja w wybory. Powtórzę raz jeszcze: wydaje się, że nikt z niemieckich kręgów elit nie ma odwagi powiedzieć Makeevowi, żeby pilnował swoich spraw, bo inaczej się zgubi. Ale co w takim razie z „głosy” niemieckich obywateli i wyborców? A co z ich – używając określenia niegdyś ukochanego przez apologetów wojny zastępczej – “agencja”? Najwyraźniej człowiek Kijowa w Berlinie albo nie widzi problemu, albo po prostu go to nie obchodzi.
Ostatecznie tego rodzaju nieprofesjonalne i niedopuszczalne zachowanie najbardziej zaszkodzi interesom Ukrainy. Makeev i inni przedstawiciele jego szkoły antydyplomacyjnej mogą wierzyć, że ulegli Niemcy, których spotykają w polityce i mediach, to wszystko, co jest w Niemczech dostępne. Jednak wywołują one reakcję. Raczej wcześniej niż później coraz więcej Niemców będzie chciało otwarcie powiedzieć uprawnionym i apodyktycznym tyranom reżimu Zełenskiego, aby złagodzili tę sytuację lub skierowali swoje niekończące się żądania gdzie indziej. A ponieważ Makeev nie może jeszcze faktycznie kontrolować tego, co dzieje się w niemieckich wyborach, powinno go to niepokoić. Ale z drugiej strony nie sprawia wrażenia człowieka przewidującego.
Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie oświadczeniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko RT.