Smith: „Słoik z przekleństwami” F1 to niepotrzebne odwracanie uwagi od tego, co naprawdę powinno mieć znaczenie dla FIA

W ciągu dwóch sekund od tych słów Charles Leclerc, kierowca Ferrari w Formule 1, wiedział, co zrobił.

Leclerc opisywał moment, w którym na końcowych etapach Grand Prix Meksyku prawie stracił kontrolę nad samochodem na ostatnim zakręcie przy prędkości 100 mil na godzinę i o włos uniknął uderzenia w pobliską ścianę.

To byłby ogromny wypadek, który, co zrozumiałe, wystraszył Leclerca. Kiedy więc opowiedział ten moment, mówiąc, że jego reakcja była „k…!” wydawał się dokładny.

Ale Leclerc wiedział, co zrobił. W czasie, gdy przeklinanie stało się w F1 czymś nie do przyjęcia, najwyraźniej na polecenie prezydenta FIA Mohammeda Bena Sulayema, wiedział, że ma kłopoty.

“O nie! O nie… nie chcę dołączyć do Maxa” – powiedział Leclerc ze śmiechem pełnym rezygnacji.

Miało to na myśli kierowcę Red Bulla, Maxa Verstappena, który po tym, jak na konferencji prasowej przed Grand Prix Singapuru opisał swój samochód jako „trochę popierdolony”, został ukarany wymogiem odbycia prac społecznych na rzecz FIA za „niewłaściwe postępowanie”. Verstappen odpowiedział na konferencjach prasowych po kwalifikacjach i po wyścigu, udzielając krótkich odpowiedzi, protestując przeciwko „śmiesznej” sankcji.

Po zakończeniu konferencji prasowej w Meksyku urzędnik FIA natychmiast skontaktował się z Leclerciem, gdy organ zarządzający rozważał, czy formalnie zbadać jego słowa. W piątek w Meksyku sędziowie spotkali się z Leclerkiem i ukarali go grzywną w wysokości 10 000 euro, z czego połowa w zawieszeniu, za jego język.

Po natychmiastowej reakcji Leclerca widać było, że wiedział, że zrobił źle. Zgodnie z dokumentem stewardów, napisanym równie formalnie, jak w przypadku poważnego incydentu na torze lub naruszenia przepisów, Leclerc „natychmiast przeprosił”, co uznał za czynnik łagodzący przy podejmowaniu decyzji o ukaraniu go grzywną, zamiast przyznać karę taką samą karę jak Verstappen.

Verstappen odniósł się do zróżnicowanego podejścia stewardów do przekleństw w czwartek podczas nieco zwięzłego wystąpienia na konferencji prasowej po publicznej krytyce dotyczącej jego stylu jazdy po niedawnych walkach z Lando Norrisem.

Verstappen — który powrócił do udzielania pełniejszych odpowiedzi podczas sesji organizowanych przez FIA — powiedział, że nie słucha ludzi, którzy „byli tam tylko po to, żeby zamieszać… Nie mogę wypowiedzieć ani słowa, bo prawdopodobnie dostanę kolejną (karę). To znaczy, najwyraźniej i tak ma to dla mnie znaczenie tylko dlatego, że po wyścigu w Meksyku ktoś przeklinał. Nic z tego nie słyszałem.”

FIA rozważała już podjęcie działań przeciwko Leclercowi przed komentarzem Verstappena, ale podnosi to słuszną kwestię. W czasach, gdy pojawiają się poważne wątpliwości co do konsekwencji działania stewardów F1, a właściwie sędziów tego, co dzieje się na torze wyścigowym i poza nim, nawet dwie bomby F są traktowane w różny sposób.


Verstappen przemawia na czwartkowej konferencji prasowej FIA. (MIGUEL SCHINCARIOL/AFP za pośrednictwem Getty Images)

Czy Verstappen lub Leclerc musieli przeklinać? Nie, zdecydowanie nie. W obu przypadkach po prostu się wymknęło. W obu przypadkach kierowca na wezwanie sędziów przeprosił. Większa różnica polega na bardziej publicznej frustracji Verstappena, frustracji, którą wspierali jego koledzy kierowcy w odpowiedzi na działania FIA.

FIA argumentuje, że kierowcy są wzorami do naśladowania i dlatego powinni unikać używania wulgarnego języka w dokumencie określającym decyzję w sprawie Leclerca jako „fora publiczne” oraz że taki język „nie jest uważany za odpowiedni do transmisji”.

Odchodzi się od faktu, że to był aktualności konferencja. Należy pamiętać o jego celu. Dla trzech najlepszych kierowców, którzy ukończyli wyścig, jest to jedyna szansa dla mediów nietransmitowanych na rozmowę z kierowcami. Tylko najbardziej zagorzali fani F1 będą aktywnie szukać sposobu na uzyskanie dostępu do konferencji prasowej po wyścigu, dzięki czemu jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek poczuł się oburzony lub urażony jednym przekleństwem. Nie jest łatwo się na nie natknąć.

„Nie sądzę, żeby i tak ktokolwiek słuchał konferencji prasowej FIA” – powiedział w Singapurze Toto Wolff, szef zespołu Mercedesa. Verstappen przyznał w Austin, że nigdy w życiu nie oglądał konferencji prasowej. Coś podobnego prawdopodobnie dotyczy reszty siatki F1.

Wiele działań FIA ma na celu dawanie przykładu. Do akcji przeciwko Verstappenowi w Singapurze doszło po komentarzach Bena Sulayema ​​w wywiadzie dla Autosport, w którym nawoływał kierowców, aby w ferworze przestali przeklinać przez radio w kokpicie. „Wiesz, nie jesteśmy raperami” – powiedział Ben Sulayem. „Ile razy na minutę mówią słowo na f?” To samo w sobie wywołało reakcję Lewisa Hamiltona, który podkreślił „element rasowy” w wyjaśnieniach Bena Sulayema.

W przypadku przeklinania istnieje cienka granica. Intencja jest tu istotna. W przypadku wysokiej grzywny nałożonej na Yuki Tsunodę za używanie przez niego języka zdolnego w Austrii, właśnie taka sytuacja wymagała i uzasadniała szybkie, zdecydowane działanie. Niedopuszczalne było mówienie o innym kierowcy, niezależnie od tego, jak bardzo był zły. Tsunoda przeprosił i okazał skruchę za to, co powiedział.

Nie ma potrzeby przeklinania, aby stać się częścią każdej odpowiedzi na konferencji prasowej F1. Kierowcy ci, choć mogą nie lubić obowiązków medialnych, są w pracy i powinni zachowywać się profesjonalnie. Ale używanie przekleństwa do opisania nieożywionego obiektu, takiego jak samochód, jak zrobił to Verstappen, lub, w przypadku Leclerca, wymknięcie się ono, gdy zadano mu wiodące pytanie dotyczące jego reakcji na coś, co mogło być bardzo paskudnym wypadkiem, czyli z pewnością nie jest to rodzaj intencji wymagający takiej analizy.

Sterowniki są na tej samej stronie. W piątkowy wieczór w Meksyku wzięli udział w długo planowanym i długotrwałym spotkaniu Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix (GPDA), którego organ faktycznie służył jako ich związek. W następstwie incydentu pomiędzy Verstappenem i Norrisem w Austin, w centrum uwagi znalazły się wytyczne dotyczące ruchu drogowego, co zapowiadało eskalację problemu w Meksyku. Jednak reakcja FIA na debatę dotyczącą przekleństw również była przedmiotem dyskusji.

Grupa planuje wkrótce wystosować list, w którym przedstawi wszystkie swoje przemyślenia na różne aktualne tematy w F1. George Russell, dyrektor GPDA, stwierdził, że chce jasności co do tego, na co trafiają pieniądze z kar pieniężnych nakładanych na zespoły i kierowców, biorąc pod uwagę brak profesjonalnych, pełnoetatowych stewardów, którzy jego zdaniem mogliby zapewnić spójność w podejmowaniu decyzji. FIA zawsze przeznaczała te pieniądze na swoje oddolne programy wyścigowe, które pomagają jej rozwijać sporty motorowe na całym świecie.

Wszystko wiąże się z tą samą kwestią: czy sport nie jest nadmiernie regulowany. Debata na temat wytycznych dotyczących prowadzenia pojazdów zaostrzyła się jeszcze bardziej po tym, jak Verstappen został ukarany czasowo w Meksyku za swoje ruchy przeciwko Norrisowi, a szef zespołu Red Bulla Christian Horner stwierdził, że Holender nie zrobił nic złego na czwartym zakręcie i że to Norris ujawnił lukę w przepisach. Obie strony debaty uważają, że należy kierować się większym zdrowym rozsądkiem i logiką.

To samo dotyczy przeklinania.

„To znowu kwestia braku 100-stronicowego zestawu przepisów mówiących, że wolno ci to powiedzieć, a nie możesz powiedzieć tamtego…” Russell powiedział w Meksyku. „Uważam, że należy kierować się zdrowym rozsądkiem i jeśli ktoś złoży niestosowną przysięgę, być może powinna zostać nałożona odpowiednia grzywna lub coś innego. Prace społeczne wydają się trochę za duże w stosunku do popełnionego przestępstwa”.

Zarówno w przypadku Verstappena, jak i Leclerca mogło to być bardzo proste rozwiązanie: przyjąć przeprosiny, powiedzieć im, aby nie robili tego więcej i przypomnieć im o ich obowiązkach jako wzorach do naśladowania. Punkt osiągnięty, kontynuuj. Nie trzeba było robić z tego większego problemu poprzez wezwania stewardów, protest Verstappena czy wirtualny atrament – ​​jak w przypadku tego artykułu – wylany na ten temat.

Pod koniec tego, co przekształciło się w klasyczny sezon F1, z walką o mistrzostwo w pełnym toku, która sprawi, że zasady wyścigów i wszelkie decyzje stewardów będą w centrum uwagi, to właśnie na tym musi się teraz skupiać energia FIA – a nie na kilka przekleństw.

Zdjęcie u góry: Rudy Carezzevoli/Getty Images

Zrodlo