Po 500 godzinach spędzonych w Monster Hunter World wersja beta Monster Hunter Wilds wydaje się jak nowa para butów: świeża i stylowa, ale trochę niewygodna

Granie w wersję beta Monster Hunter Wilds przypomina podgląd całego roku 2025. To jest to, ludzie. To właśnie tu w przyszłym roku spędzę kilkaset godzin. To bardziej Monster Hunter, błyszczący i nowy. Nawet w zhakowanej i nieeleganckiej wersji beta, bez prawdziwej opcji dla jednego gracza, bez tworzenia sprzętu i budowania, zawieszania się interfejsu użytkownika i kilku problemów z wydajnością, wciąż poświęcam temu wieczory tylko po to, by usłyszeć śpiew tego systemu walki.

Grałem we wczesną wersję beta PS5 przez około sześć godzin, co przypomina ocenianie całej kanapki po odebraniu i zjedzeniu chleba. Mimo to jest to dobry chleb. Cztery nowe potwory i 14 ulepszonych broni? Tak, to zabije kolejnych kilkanaście godzin, gdy wersja beta będzie dostępna na wszystkich platformach. Nowa gra Monster Hunter zawsze wydaje się być okazją, a Monster Hunter Wilds jest jak dotąd szczególnie energetyczna. Wersja beta wydaje się dobra, często świetna, z podstawami Monster Hunter World – znacznie większymi niż Monster Hunter Rise – wplatając zmiany i funkcje, które przejmują stery i kierują tą rzeczą w nowych, ekscytujących kierunkach.

Świat po świecie

(Zdjęcie: Capcom)

Zatem pierwsze wrażenia. Środowisko beta, Równiny Nawietrzne, jest ogromne i wypełnione narzędziami środowiskowymi, które zwykle ignoruję na rzecz dźgania potworów. Pułapki na winorośle, spadające głazy, lecznicze robaki i rośliny, mnóstwo zasobów – znasz tę technikę. Mapa 3D stanowi duże ulepszenie i sprawia, że ​​nawigacja jest znacznie płynniejsza, podobnie jak wyposażony w Mapy Google wierzchowiec ptaka zwany Seikret, który po prostu automatycznie kołuje Cię do dowolnego potwora, którego szukasz.

Tryb ostrości podoba mi się o wiele bardziej, niż myślałem

Zrodlo