Donald Trump próbuje odzyskać poparcie Latynosów poprzez wiec w Pensylwanii

Republikański kandydat na prezydenta Donald Trump wystosował apel do latynoskiej twierdzy Allentown w Pensylwanii wkrótce po kontrowersyjnym wiecu w nowojorskim Madison Square Garden.

Wydarzenie to miało miejsce we wtorkowy wieczór, gdy Trump w dalszym ciągu zmagał się ze skutkami wiecu w Nowym Jorku, podczas którego komik porównał Portoryko do „pływającej wyspy śmieci”.

Wyglądało jednak na to, że Trump odrzucił kontrowersje na scenie w Allentown.

„Jestem bardzo dumny, że otrzymujemy wsparcie od Latynosów jak nigdy dotąd” – powiedział do wiwatów. „Ustanawiamy każdy rekord. Latynosi, Latynosi – nikt nie kocha naszej społeczności latynoskiej i naszej społeczności portorykańskiej bardziej niż ja”.

Aby podkreślić sedno sprawy, przywódca Partii Republikańskiej otoczył się na scenie postaciami ze społeczności latynoskiej.

Lokalny kandydat na burmistrza Tim Ramos, kubański amerykański senator Marco Rubio i Zoraida Buxó, senator cieni z Portoryko, przemawiali podczas wydarzenia w Allentown w jego imieniu.

Kluczowa twierdza

Był to przejaw buntu wobec Trumpa, który w przeszłości przetrwał skandal, co skłoniło niektórych krytyków do nazwania go „Teflonowym Donem”.

Ale wiec w Allentown był również ryzykownym zagraniem, ponieważ umieścił go w środku społeczności, która dotkliwie odczułaby uwagi z Madison Square Garden.

Hrabstwo Lehigh, w którym znajduje się Allentown, szczyci się największą społecznością latynoską w krytycznym stanie Pensylwanii.

Według spisu ludności z 2020 r. w hrabstwie Lehigh mieszka około 96 981 Latynosów na ogólną liczbę 374 557 mieszkańców. To ponad jedna czwarta populacji.

We wtorek kilkudziesięciu protestujących zebrało się przed lokalnym centrum PPL w Allentown, aby potępić pojawienie się Trumpa w tym miejscu.

Niektórzy skandowali: „Imigranci czynią Amerykę wielką”, co było odmianą hasła kampanii Trumpa: „Uczyń Amerykę znów wielką”. Inni krzyczeli po hiszpańsku, żeby Trump odszedł: „Trump, fuera!”

Jedna z demonstrantów, Evit Figueroa, podniosła nawet różową tablicę plakatową z odręcznie napisaną wiadomością: „5 listopada to dzień śmieci. Umieścimy Cię tam, gdzie Twoje miejsce!”

Niemniej jednak inni członkowie lokalnej społeczności latynoskiej okazali swoje wsparcie dla Trumpa za pomocą transparentów w rodzaju „Boricuas for Trump”, co oznacza „Portorykańczycy za Trumpa”.

Kluczowe pole bitwy

Pensylwania jest piątym pod względem liczby ludności stanem w USA, dlatego też może przyznać znaczną liczbę głosów Kolegium Elektorów temu kandydatowi, który wygra ten stan.

Dlatego Trump prowadził intensywną kampanię w Pensylwanii, mając nadzieję na zdobycie 19 głosów w Kolegium Elektorów.

Jednak on i jego demokratyczna rywalka, wiceprezydent Kamala Harris, są praktycznie powiązani w tym stanie. Z sondażu opublikowanego w zeszłym tygodniu przez CBS News i YouGov wynika, że ​​obaj kandydaci uzyskali 49% poparcia.

Prawie 9 procent populacji stanu identyfikuje się jako Latynosi. W swoich uwagach Trump próbował dostosować swoją wizję pogorszenia koniunktury w USA pod rządami Harrisa do latynoskiej publiczności.

„Zapewnię najlepszą przyszłość Portorykańczykom i Amerykanom pochodzenia latynoskiego. Kamala zapewni wam biedę i przestępczość” – powiedział Trump swoim zwolennikom.

Dla kontrastu, nakreślił głośno przyszłość, w której zostanie ponownie wybrany na urząd, z rzekomą korzyścią dla Latynosów.

„Będę chronić wasze rodziny. Będę bronić religii. Przywrócę miejsca pracy, bogactwo i fabryki. A Portoryko samo w sobie będzie bardzo wdzięczne. Cała społeczność latynoska i latynoska będzie bardzo, bardzo wdzięczna” – powiedział.

Wysuwanie na pierwszy plan sojuszników latynoskich

Mimo to nad przebiegiem wydarzeń w Allentown zawisł cień wiecu w Madison Square Garden.

Wiec został powszechnie potępiony jako rasistowski, co skłoniło kampanię Trumpa, jeśli nie samego Trumpa, do zdystansowania się od komika Tony’ego Hinchcliffe’a, który nazwał Portoryko wyspą „śmieci”.

Kiedyś krążyły pogłoski, że jeden z mówców podczas wtorkowego wiecu w Allentown, senator Rubio, jest kandydatem na kandydata na kandydata Trumpa.

Dzień wcześniej bronił Trumpa dalej media społecznościowepisząc: „Puerto Rico to nie śmieci, to dom współobywateli amerykańskich, którzy wnieśli ogromny wkład w rozwój naszego kraju”.

„Rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie poczuli się urażeni wczorajszym dowcipem komika. Ale to nie były słowa Trumpa. To były żarty komika obelżywego, który przez cały czas obraża praktycznie wszystkich.”

Inny mówca obecny na tym wydarzeniu, senator cienia z Portoryko Buxó, również próbował pomóc Trumpowi w odzyskaniu sił po kontrowersjach związanych z Madison Square Garden. Buxo pełni symboliczną rolę w Senacie, ponieważ Portoryko nie jest uważane za stan, a jego mieszkańcy nie mogą głosować.

Mimo to Buxo spodobał się diasporze na kontynencie. „Latynosom: dale a Trump la fuerza de tu voto” – powiedział Buxo, używając hiszpańskiego wyrażenia, które oznacza: „Daj Trumpowi siłę swojego głosu”.

„Zdecydowanie i w pełni popieram i popieram Donalda J. Trumpa jako naszego 47. prezydenta” – dodała, mówiąc, że dzięki niemu „Puerto Rico znów zabłyśnie”.

Mimo to reakcję dało się odczuć nawet wśród Republikanów w Portoryko. Angel Cintron, przewodniczący Partii Republikańskiej na wyspie, powiedział, że nie poprze Trumpa, dopóki nie przeprosi.

Zamiast tego Trump nadal powtarzał, że w Madison Square Garden nie było nic prócz „miłości”. Nie przeprosił za uwagi komika ani inne kontrowersyjne komentarze na wiecu.

Tymczasem Demokraci konsekwentnie krytykują go za powodującą podziały i antyimigrancką retorykę.

Z niedawnego sondażu agencji informacyjnej Reuters i firmy badawczej Ipsos wynika, że ​​choć Trump zyskał na popularności wśród Latynosów, w ogólnej liczbie latynoskich wyborców nadal pozostawał w tyle za Harrisem.

Harris miał 51% poparcia wśród całej grupy demograficznej w porównaniu z 37% Trumpa.

Zrodlo