Więc… Barcelona znów jest dobra?

W ciągu ostatnich kilku lat kibice Barcelony nie bawili się tak dobrze.

Przeciągający się koniec wspaniałego zespołu sprzed dziesięciu lat był trudny do zaakceptowania, ponieważ bohaterowie tacy jak Carles Puyol, Xavi Hernandez, Andres Iniesta, Luis Suarez, Gerard Pique i Sergio Busquets starzeli się i odchodzili.

Najbardziej bolesne ze wszystkiego było ostatnie kilka lat Lionela Messiego na Camp Nou, kiedy najlepszy zawodnik w historii Barcelony osiągnął etap, z którego sam chciał po prostu odejść.

Tymczasem poza boiskiem za czasów byłego prezydenta Josepa Marii Bartomeu narosły ogromne problemy finansowe. Polityka „dźwigni” obecnej prezydent Joan Laporty, polegającej na zaciąganiu pożyczek w przyszłości, również napotkała trudności. Wciąż niewłaściwie wyjaśnione wypłaty 7,3 miliona euro na rzecz byłego wiceprezesa stowarzyszenia sędziów, Jose Marii Enriqueza Negreiry, również wywarły ogromną plamę na reputacji klubu.

Dla wielu fanów piłki nożnej poza Katalonią, na Bernabeu i gdzie indziej, Barca stała się obiektem zabawy. Po coraz bardziej upokarzających odpadnięciach z fazy pucharowej Ligi Mistrzów nadeszły dwa sezony, w których nie udało się nawet przejść przez grupę. Idea Barcy jako jednej z najlepszych drużyn na kontynencie wydawała się przeszłością, a jej powrót do tabeli wydawał się bardzo odległy.

Po jasnym świetle zwycięstwa w La Liga w sezonie 2022–2023 natychmiast nastąpił sezon niepokoju pod wodzą Xaviego. Gdy w zeszłym roku były rozgrywający zmagał się ze stresem i napięciem związanym z pracą, jego nerwowość i nerwice zdawały się rozprzestrzeniać po całym zespole.


(MARCO BERTORELLO/AFP za pośrednictwem Getty Images)

Nawet zeszłoroczne lato nie wydawało się zbyt wielkim powodem do ekscytacji. Jedynym wielkim nabytkiem Barcelony był Dani Olmo, gwiazda hiszpańskiej drużyny, która zwyciężyła w Euro 2024, ale problemy finansowe Barcelony były tak duże, że mogli zarejestrować go w La Liga jedynie z powodu kontuzji jego nowego kolegi z zespołu, Andreasa Christensena.

Zastąpienie Xaviego Hansim Flickiem prezydent Laporta postrzegał jako rzut kośćmi, biorąc pod uwagę, że Niemiec nie mówił po hiszpańsku (ani katalońsku), nigdy nie pracował w La Liga, a wielu ważnych graczy pauzowało przez długi czas – w tym Ronald Araujo, Frenkie De Jong i Gavi.

Mimo że Barca Flicka dobrze rozpoczęła krajowy sezon, w rodzinie Blaugrany było wiele głosów, które nie były przekonane. Zmiany wprowadzone przez Niemca w tradycyjnym stylu gry zespołu, mające na celu uczynienie go bardziej bezpośrednim i zapewniającym mniejszą kontrolę nad posiadaniem piłki, uznano za ryzykowne. Pokonanie Valladolid, a nawet Villarrealu w La Liga to jedno, ale prawdziwy sprawdzian miał dopiero nadejść.

Taki realizm, a może pesymizm nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę, ile bólu doświadczyli kibice klubu w ostatnich sezonach.

Dlatego wszyscy zakreślili ten tydzień w swoich kalendarzach – Barca zmierzy się z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów, a następnie w El Clasico na Bernabeu ze swoim historycznym rywalem, Realem Madryt.

Obydwa te testy zostały pomyślnie zaliczone w niezwykle zabawny sposób. Zwycięstwo 4:1 nad Bayernem Monachium, który tak często karał Barcę w europejskich pucharach, było dla wielu fanów ledwie wiarygodne. A teraz, gdy Real Madryt wygrał 4:0 na własnym stadionie, po tym jak Madryt wygrał wszystkie trzy El Clasico w zeszłym sezonie, jest to kolejny na wpół surrealistyczny sukces, który warto świętować.


De Jong, Lewandowski i Alejandro Balde świętują jeden z goli Barcelony na Bernabeu (zdjęcie: Angel Martinez/Getty Images)

W obu meczach drużyna Flicka w wielu momentach liczyła na szczęście. Wysoki pressing, który wymaga wysokiej linii obrony, aby przycisnąć przeciwników, pozostawia ogromne otwarte przestrzenie, za którymi drużyny przeciwne mogą potencjalnie wykorzystać.

Jedna bramka Harry’ego Kane’a z Bayernu została wykluczona z powodu bardzo małego spalonego, a dwie bramki Kyliana Mbappe z Madrytu nie zostały uznane z powodu podobnie ryzykownych decyzji. Wszystkie te decyzje były trafne w obu meczach, ale gdyby gracze ustawili się o jard w którąkolwiek stronę, bramki zostałyby utrzymane, a wyniki mogłyby być inne.

Jednak czepianie się szczegółów wydaje się niesprawiedliwe. Energia, pewność siebie i radość, z jaką gra obecnie Barca Flicka, oznacza, że ​​wydaje się, że jest w stanie zareagować na każdą porażkę i ostatecznie pokonać każdego przeciwnika.

Mam wrażenie, że to zupełnie inna Barca. Wiele twarzy nie jest zbyt znanych fanom, którzy nie śledzą klubu z tygodnia na tydzień. Czysta młodość drużyny jest fenomenalna – sześciu zawodników z podstawowej jedenastki na Bernabeu w sobotni wieczór miało 22 lata lub mniej. Wśród nich znalazło się dwóch niezwykle utalentowanych 17-latków z Lamine Yamal i Pau Cubarsi. Prawdopodobnie zawodnikiem meczu Barcelony w El Clasico był 21-letni Marc Casado, który przed tym sezonem ledwo występował w pierwszym składzie, ale regularnie występował w podstawowym składzie pod wodzą Flicka i wykazał się ogromnym zaangażowaniem i pewnością siebie w pomocy.


Cubarsi wybija piłkę Mbappe podczas sobotniego zwycięstwa 4:0 (Diego Souto/Getty Images)

Entuzjazm i podekscytowanie tak wielu młodych ludzi, w większości absolwentów akademii La Masia Barcelony, zostało sprytnie wykorzystane przez Flicka. Wydaje się, że ich pozytywne nastawienie udzieliło się starszym zawodnikom w składzie, w tym niektórym, którzy do niedawna wydawali się rozczarowani życiem w Barcelonie. Zarówno Robert Lewandowski, jak i Raphinha mieli w zeszłym roku problemy z Xavim, a także momenty, w których ich forma spadła, a ich przyszłość wydawała się niepewna. Obaj wyglądają teraz na całkowicie ożywionych – weteran reprezentacji Polski cofa lata swoimi bramkami, a Brazylijczyk odzyskuje formę życiową.

Sposób, w jaki gra drużyna Flicka, również wydaje się bardzo nowy. Wielu różnych trenerów Barcelony mówiło o „modernizacji” tradycyjnego stylu gry zespołu „tiki-taka”, który przyniósł takie sukcesy pod wodzą Pepa Guardioli w latach 2008–2012, w tym byli gracze Blaugrany Luis Enrique i Xavi. Chociaż publicznie odnosi się z wielkim szacunkiem do tradycji klubu, wydaje się, że Flick dokonał znacznie większych zmian w sposobie gry – jest ona znacznie szybsza i znacznie bardziej ryzykowna. Być może jest to bardziej stresujące dla ich fanów i prawdopodobnie bardziej zabawne dla neutralnych.

Ta Barca różni się także bardzo od obecnego zespołu Manchesteru City, pod wodzą Guardioli, który zawsze stara się kontrolować mecze poprzez posiadanie piłki. Flick i jego zawodnicy podejmują ryzyko, szczególnie dzięki niewiarygodnie wysokiej linii obrony. Guardiola (i Xavi w zeszłym roku) zawsze martwią się niebezpieczeństwem utraty piłki i otrzymania kontrataku. W tym sezonie Barca gra bez strachu.

Oznacza to, że mecze z udziałem Barcy mogą zakończyć się swoistym chaosem. Miało to miejsce w La Liga podczas rzutów karnych z Gironą i Villarrealem, które drużyna Flicka wygrała 4:1 i 5:1, ale mogła z łatwością przegrać. Powtórzyło się to teraz w meczu z Bayernem i Madrytem, ​​dwoma zespołami posiadającymi najdroższe i najbardziej doświadczone siły uderzeniowe w światowym futbolu. Pośród całego chaosu i dobrej zabawy nowy, młody zespół Flicka wciąż wychodzi na wierzch.


Raphinha zdobywa bramkę w zeszłym tygodniu po porażce z Bayernem (Alex Caparros – UEFA/UEFA za pośrednictwem Getty Images)

Oczywiście Barca ma przed sobą wyzwania. Poza boiskiem nadal panuje chaos. W styczniu potrzeba będzie więcej pieniędzy lub więcej dźwigni, aby zarejestrować Olmo na pozostałą część bieżącego sezonu. Utrzymanie obecnego poziomu energii i dynamiki przez całą kampanię może być trudne. Któregoś dnia wszystkie wezwania na spalonego zostaną skierowane przeciwko wysokiej linii defensywy Barcelony, a oni sami mogą znaleźć się po złej stronie ataku. Barca może być obecnie faworytem do zwycięstwa w La Liga, ale nadal wydaje się, że wygranie przez nią Ligi Mistrzów jest trudne.

Jednak po sobotnim meczu szukanie negatywów wydawało się prostackie. Kibice Barcy wiele wycierpieli w ostatnich latach, a zespół i klub przeszły naprawdę ciężkie chwile. Wielu członków klubu będzie cieszyć się, że światła reflektorów zwrócą się w stronę Madrytu, a ten wynik oznacza, że ​​to drużyna Carlo Ancelottiego jest największym klubem La Liga „w kryzysie” i zastanawia się, czy ich doświadczony trener poprowadził drużynę tak daleko, jak tylko mógł.

Tymczasem w Flicku Barca ma trenera, który wydaje się dokładnie wiedzieć, czego potrzebuje drużyna i klub.

„Dopiero rozpoczęliśmy naszą podróż i jak dotąd radzimy sobie dobrze” – powiedział po sobotnim zwycięstwie. „Kiedy zaczynałem, powiedzieliśmy, że chcemy stworzyć środowisko, w którym gracze będą mogli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Wszyscy zawodnicy realizują plan gry i jestem z tego powodu szczęśliwy. Kibice zasłużyli dzisiaj na to. Więź między drużyną, klubem i kibicami jest niewiarygodna”.

(Alberto Gardin/NurPhoto za pośrednictwem Getty Images)

Zrodlo