Dawno, dawno temu w Dahiyeh: zniszczenie przez Izrael społeczności Libanu

Mazen prowadził w Mreijeh sklep z pamiątkami i perfumami o nazwie Mazen Kado (po francusku „prezent”). Prowadził, jak to określił, spokojne życie ze swoją ukochaną kotką Cici, gwiazdą jego konta na TikToku.

Kiedy zaczęło się bombardowanie, wysłał swoją rodzinę, aby zatrzymała się gdzie indziej, podczas gdy on i Cici pozostali. Jednego z pierwszych dni po rozpoczęciu bombardowania wyszedł, żeby kupić kilka rzeczy, a kiedy go nie było, w jego budynek uderzył samolot.

„Cici była w budynku” – powiedział Al Jazeerze. „Próbowałem zasłonić twarz ogniem i dymem, ale nie byłem w stanie wejść do środka i jej wyprowadzić. Budynek miał 10 pięter i się zawalił.

Na filmie, który stał się wirusowy na jego koncie TikTok, Mazen filmuje gruzy swojego budynku i głośno szlocha, wołając Cici. W komentarzach pojawiają się głównie płaczące twarze lub emoji załamania serca.

„Wszystko zniknęło” – powiedział Al Jazeerze. „Mój dom zniknął… nie ma problemu, kupię inny dom. Dni mijały, a wszystko, co posiadałem, zniknęło. Bez problemu.

„Dla mnie liczy się to, czy Cici nie żyje. Jeśli Bóg da, ona nie umarła.

Mazen nie poddał się w poszukiwaniu Cici. Na swoim koncie TikTok nadal publikuje filmy przedstawiające gruzy, które były jego domem, i desperacko woła o zaginionego kota, niezależnie od tego, jak mało prawdopodobne jest, że Cici przeżył.

„Codziennie szukam czegoś” – powiedział.

„Zostaję w Dahiyeh, ponieważ opiekuję się kotami, aby nie zdechły” – powiedział.

„Śpię na ulicy. Jednej nocy będę spać na ulicy, jednej nocy na werandzie, każda noc jest inna.

„Nadal prowadzę spokojne życie. Nie zależy mi na żadnej partii ani sekcie, jestem Libańczykiem i kocham życie, koty i zwierzęta”.

@cadeauxmazen24

♬ Aby do Ciebie dotrzeć, moje oczy i serce tęsknią za islamskimi piosenkami – Hamza Boudir

Niegdyś tętniące życiem ulice Dahiyeh są obecnie w dużej mierze opuszczone. Niektórzy ludzie wracają w ciągu dnia, w chwilach, gdy czują, że ataki powietrzne są mniej prawdopodobne, aby zabrać ubrania lub sprawdzić, co się dzieje w ich domach.

„Sytuacja jest katastrofalna” – powiedział Younes. „Dahiyeh zniknął”.

W 2006 roku w Dahiyeh ponownie wybuchła wojna. Hezbollah i Izrael stoczyły 34-dniową wojnę, w której zginęło ponad 1220 osób, w większości mieszkańcy Libanu. Izrael zniszczył około 245 budynków i opracował taktykę nieproporcjonalnych zniszczeń, którą nazwano Doktryną Dahiyeh.

Pomimo wcześniejszych wojen rodzina Younesa w Dahiyeh nadal się powiększała. Ale teraz niektórzy członkowie rodziny nie widzą tam przyszłości.

Powiedziała, że ​​rodzina jej wuja ze strony matki zdecydowała, że ​​nie wrócą po zakończeniu wojny.

„Myślą, że kiedy to wszystko się skończy, sprzedają wszystko, co posiadają w Dahiyeh i kupią coś poza tą okolicą. Nikt już nie chce tego Dahiyeh.

Trzyletnia Doua Nabou śpi na rogu ulicy, podczas gdy jej rodzina decyduje, gdzie się ewakuować w oczekiwaniu na izraelskie naloty 10 sierpnia 2006 r. [Spencer Platt/Getty Images]

Harb, urbanista z AUB, również dorastał w Dahiyeh, ale wyjechał około 30 lat temu. Jednak jej ojciec jeszcze kilka tygodni temu jeździł do Burj al-Barajneh po chleb, mięso, ser i labneh.

„Nie robi tego, bo gdzie indziej nie ma chleba ani sera. To dlatego, że chce przejść ulicami swojego dzieciństwa i musi odbyć tę pielgrzymkę wąskimi uliczkami, aby poczuć więź z tym miejscem i zobaczyć wokół siebie znajome twarze” – powiedziała.

„To jeden z przykładów czegoś bliskiego mi, co zostało całkowicie zniszczone”.

Jeśli chodzi o al-Dirani, często marzyła o życiu poza Dahiyeh.

„Chciałam wyjechać, ale nie w ten sposób” – powiedziała. „Czuję, jakby wszystkie moje marzenia się waliły”.

„Wciąż przetwarzam… przeżyłam jakąś traumę” – powiedziała uroczystym, miękkim i introspekcyjnym głosem. „Nie chcę myśleć o tym, co się stało, bo czuję się, jakbym znajdowała się w koszmarze i nie chcę się obudzić, bo trudno mi myśleć, co zrobię, kiedy to się stanie”.

Dobre wspomnienia z domu wciąż istnieją w zakamarkach jej umysłu. Jednak w tej chwili zastępuje je horror ostatnich kilku tygodni i strach lub rezygnacja z powodu tego, co może czekać tak wielu ludzi przeżywających wojnę w Libanie.

„Nie potrafię tego nawet opisać, ale próbuję opowiedzieć, czego doświadczyliśmy” – powiedziała, sięgając głęboko po słowa.

„Po prostu siedzimy i czekamy, aż nadejdzie nasz dzień. Przykro mi to mówić, ale czekamy na moment, w którym zostaniemy zabici, podobnie jak nasi krewni i nasi bliscy”.



Zrodlo