Dzień, w którym zmieniło się NBA: 40 lat od debiutu Michaela Jordana

26 października 1984 roku pierwszego dnia sezonu zasadniczego Bulls gościł Bullets (Wizards od 1997). Miejscowi odnieśli zwycięstwo 109:93 w meczu, który nie miałby większego znaczenia, gdyby nie fakt, że był to debiut młodego zawodnika imieniem Michael Jordan. Niewiarygodne, że był to początek nowej ery w NBA i światowej koszykówce.

Tego wieczoru, w swoich niestandardowych biało-czerwonych tenisówkach, Jordan nie był zbyt bystry. A raczej nie było go w liczbach, do których przyzwyczaił się później przez całą swoją karierę. Zdobył 16 punktów, zdobywając 5/16 celnych rzutów z gry i 6/7 z dystansu, zebrał sześć zbiórek, rozdał siedem asyst, wykonał cztery bloki, odzyskał dwie piłki i stracił kolejne pięć w ciągu 40 minut spędzonych na boisku.

To był więcej niż przyzwoity występ, jakiego życzyłoby sobie wielu debiutantów stawiających pierwszy krok w NBA. Bullets, ponieważ chłopca poprzedziła sława, ciężko z nim pracowali. Koszykówka lat 80. Mocne faule próbujące zastraszyć debiutanta, podwójne krycie… Jordan pozostawił już część swoich specjalności: strzały z pół obrotu, strzały na tablicę, mocne uderzenia w kosz… „Gra z rzutem karnym. mnóstwo ambicji i charyzmy „Jeśli się rozwinie, może być jednym z pięciu najlepszych zawodników w mistrzostwach” – prognozował „The New York Times”, nie zawierając żadnych informacji w swoim raporcie z meczu.

Jordan miał 21 lat i zyskał pewną reputację. „Graliśmy w mecze pokazowe i wszędzie, gdzie poszliśmy, ludzie na niego czekali” – wspomina Rod Thorn, dyrektor generalny, który go stworzył. Dwa lata wcześniej był mistrzem NCAA z Uniwersytetem Karoliny Północnej i właśnie wygrał Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles, zdobywając średnio 17,1 punktu w turnieju i pokonując Hiszpanię w wielkim finale.

19 czerwca 1,98-metrowy obrońca został wybrany przez franczyzę z Chicago i zajął trzecie miejsce w drafcie, za Samem Bowie (Blazers) i Hakeemem Olajuwonem (Rockets). „Pierwszego dnia obozu przygotowawczego po popołudniowym treningu zadzwonił do mnie asystent Bill Blair i powiedział: «Nie zepsułeś tego draftu. Ten dzieciak jest całkiem niezły»” – wspomina Thorn. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, jak dobrze to będzie wyglądać. Podpisał kontrakt z Bulls 12 września. Jego pierwsza pensja wyniosła 550 000 dolarów.

Pomimo wszystkich atrakcji, jakie czekały debiutanta, stadion w Chicago nie był wypełniony, aby zobaczyć jego debiut. W starym pawilonie, zbudowanym w 1929 r. i rozebranym w 1995 r., było ponad 3000 pustych miejsc. Być może ci, których zabrakło, żałowali tego już na zawsze. Nie widzieli pierwszego występu najlepszego gracza wszechczasów w NBA.

Najbardziej godnymi uwagi zawodnikami Bulls tego wieczoru byli Orlando Woolridge, który w połowie lat 90. grał we Włoszech z 28 punktami, oraz Quintin Dailey, który zdobył 25. Grał także Rod Higgins, z którym Jordan miał świetne relacje. Do tego stopnia, że ​​jest ojcem chrzestnym swojego syna Cory’ego, byłego zawodnika Barcelony. Wkrótce była to drużyna Jordana. Dwa mecze później zdobył 37 punktów przeciwko Bucks. W drugim tygodniu zawodów zdobył 45 punktów przeciwko Spurs. „Dla mnie zaskoczeniem było to, że facet mógł przyjść i przejąć taki zespół od samego początku. Michael nie poświęciłby się, aby się dopasować. Przejął kontrolę” – wyjaśnił Kevin Loughery, ówczesny trener.

„Najwyższym wynikiem Aira jako debiutanta było 49 punktów, które zdobył przeciwko Pistons 12 lutego 1985 roku, jednemu z jego najbardziej znienawidzonych rywali na przestrzeni lat i bitew. Tego dnia Jordan dodał do statystyk także 15 zbiórek, pięć asyst i cztery odzyskane. Ciekawostką jest to, że Bulls nie oddali żadnego rzutu za trzy punkty, ustanowionego w NBA w 1979 roku. Celtics w swoim pierwszym meczu w tym sezonie rozegrali 61 rzutów. Inny świat. Kolejna koszykówka.

„23” drużyny Bulls grał jako starter we wszystkich 82 meczach swojego pierwszego roku w NBA, notując średnio 28,2 punktu, 6,5 zbiórki, 5,9 asyst i 2,4 zbiórki w 38,3 minuty. Uderzające 17,3% w trójkach (9/52), które wzrosło do 32,7%, z którymi zakończył karierę. Był trzecim najlepszym strzelcem sezonu, zdobywając co najmniej 17 punktów w 76 z 82 meczów. Należał do drugiego najlepszego kwintetu i oczywiście został wybrany debiutantem roku. Gracze z Chicago dostali się do play-offów pomimo bilansu porażek 38-44.

To była tylko zapowiedź tego, co miało nastąpić później: sześć pierścieni mistrzowskich z równą liczbą MVP finałów, pięciu MVP sezonu zasadniczego, 14 gwiazdek All Stars, trzykrotny najlepszy zawodnik tej imprezy, 10 tytułów najlepszego strzelca, dziewięć razy w sezonie najlepszy kwintet defensywny, zwycięzca dwóch konkursów wsadów… To na korcie. Poza nim wywrócił NBA do góry nogami, przenosząc ją do innego wymiaru i kończąc pracę, którą Magic Johnson i Larry Bird rozpoczęli wiele lat temu swoją rywalizacją.

Jordan był także bombą marketingową ze względu na te czarne tenisówki, za które otrzymał kary od Ligi za noszenie barw drużyny i umieszczanie jego twarzy w licznych reklamach. To był początek NBA, jaką znamy, zawodów, których nie można sobie wyobrazić bez postaci „Powietrza”. A wszystko zaczęło się 40 lat temu, 26 października 1984 roku.



Zrodlo