Czy Klay Thompson będzie współpracował z Dallas Mavericks? Pierwsze spojrzenie wskazuje, że tak

Kiedy Klay Thompson jest w dobrym miejscu, kiedy jego osłony opadły, kiedy terapeutyczne właściwości koszykówki doprowadziły go do jego centrum, rezerwuar uznania i relaksu – wtedy pojawiają się papierowe samoloty.

„W porządku, do startu” – powiedział, wstając ze swojego miejsca po konferencji prasowej po meczu, aby wystrzelić rekord, który obdarzył lotnictwem. Był zadowolony z jego trajektorii i szybkości. „Och, spójrz na to. F-16. Ładny.”

Odpowiedni pokaz po zwycięstwie 120-109 nad Victorem Wembanyamą i San Antonio Spurs i udanym rozpoczęciu ery Mavs Thompsona przed ogólnokrajową publicznością telewizyjną. Jedna sekwencja z trzeciej kwarty podkreśliła płynność jego wprowadzenia do Teksasu. Luka Dončić zebrał się po nieudanym rzucie Wembanyamy i w przejściu przedryblował prawą stroną boiska. Dalszy Thompson pobiegł lewym skrzydłem i wszedł w prawo po podaniu Dončicia.

Trzy piłki. Lewe skrzydło. Pluśnięcie. Podobnie jak jazda na rowerze.

Czwartkowy wynik: 22 punkty przy 7 z 13 celnych strzałach, w tym 6 z 10 z dystansu za trzy punkty. Przez 26 minut był skuteczny i wygodny. Do swojego dorobku dołożył siedem zbiórek i trzy przechwyty.

„Z doświadczenia, które zdobyłem” – powiedział Thompson reporterom po meczu – „przez cały sezon zasadniczy nigdy nie można być na haju. Mamy naprawdę duże cele. Dlatego jedno dobre zwycięstwo na własnym boisku nas nie zadowoli.

Jego specjalnością jest przejście 3. Oznacza to, że podpisem w jego karierze w Hall of Fame jest przez większość historii koszykówki kiepski strzał.

Od 2011 roku Thompson z radością porzucił układy z szybką przełamaniem na rzecz głębokich sztyletów o dużej wariancji. To normalne, że rzucasz za trzy punkty, jednocześnie popychając piłkę do góry, mając przewagę liczebną. Dzieje się tak dlatego, że Thompson wraz ze swoim supergwiazdą z boiska w Golden State na nowo przekształcił paradygmat gry w kosza, prezentując niszczycielskie rzuty za trzy punkty w ruchu przeciwko cofającym się obrońcom. Nic nie jest bardziej Klayem Thompsonem niż klepnięcie się po nosie dziesięcioleci mądrości koszykówki i podbiegnięcie do łuku, spragnione szansy na rzucenie go z odległości 25 stóp.

Dlatego właśnie istnieje tak znacząca symbolika, a nawet poezja, w tym, że Thompson jest indywidualistą. Ten wybór, którego dokonał, decydując się na podpisanie kontraktu z Dallas, przypomina trochę podnoszenie o niskim procencie, podnośnik o takim samym ryzyku spudłowania, jak triumfalne rozpryskiwanie.

Jak to? Sukces wymaga od niego zrobienia w Dallas tego, czego nie mógł zrobić i czego nie zrobiłby w Bay Area. Tylko przy większej presji natychmiastowego zwrotu, bez łaski nagromadzonej w wyniku wcześniejszych bohaterskich czynów, w środowisku, które mogłoby potencjalnie kolidować z jego etosem.

Ale to jest Klay Thompson, o którym mówimy. Zapierający dech w piersiach. Strzelec twardo strzelający. Właściciel największych marmurów w historii Rancho Santa Margarita. Kto uratował dynastię. Którego dziedzictwo obejmuje zdumiewające wyczyny. Thompson nigdy nie trafił w piłkę, której nie byłby w stanie oddać. Nigdy nie grałem w grę, której nie mógłby wygrać. Nigdy nie słyszałem wątpiącego, którego nie mógłby uciszyć.

Nie byłby to Thompson, gdyby nie był wstrząsający. Gdyby nie kazał ci wstrzymać oddechu, zanim wypuścisz go w agonii lub ekstazie.

Czwartkowy wieczór w Dallas był pełen ekstazy.

„Po prostu niesamowite uczucie” – powiedział później Thompson reporterom. „Tak często zdarza się, że coś zdarza się po raz pierwszy. Więc przeżycie tego i usłyszenie ryku tłumu było naprawdę przeżyciem i będę pielęgnować tę chwilę do końca życia”.

Buntownik z Golden State, który przez całą karierę sprawiał, że rozstanie wyglądało atrakcyjnie, wybrał trudniejszą drogę. W wieku 34 lat, u schyłku swojej kariery, opuścił zbudowany przez siebie koszykarski pałac. I nie wrócił do swojego prawdziwego domu, południowej Kalifornii, gdzie jego rodzina i Los Angeles Lakers czekali z otwartymi ramionami. Nie. Thompson zanurzył się w Teksasie. Wyruszając na południe, awansował w rankingach na Zachodzie. Wydobywanie dla dawnej chwały w obcym kraju.

„Jeśli zapytasz któregoś z nas” – powiedział Kyrie Irving podczas dnia medialnego w zeszłym miesiącu – „czujemy, że staliśmy się lepsi jako zespół. Staliśmy się lepsi jako grupa, która ma przywództwo i doświadczenie, szczególnie na etapie mistrzostw. … Czuję, że nasze marzenia mogą się spełnić, ponieważ on jest tu teraz. Wniósł wielką wartość do naszych aspiracji mistrzowskich.”

Dla każdego, kto uważnie śledzi ostatnie kilka sezonów, brzmi to zarówno wiarygodnie, jak i niepokojąco. Jak przejście 3 pod koniec bliskiej gry.

Ponieważ Irving może mieć rację. Uścisk Dallas mógł być tym, czego potrzebował. Atmosfera, którą wypracowali, ochrona, jaką organizacja oferuje swoim gwiazdom przed wymogami wynikającymi z ich statusu, ogólna jawna życzliwość Teksasu mogą być wystarczająco ciepłe, aby uspokoić ducha. I tego właśnie wydaje się Thompsonowi potrzebować.

Oczywiście, że mogłoby się to udać, jak sugerował jego debiut w sezonie zasadniczym w Dallas. Mavericks nie bez powodu są aktualnymi mistrzami Konferencji Zachodniej. I Thompson, ideał z niego, idealnie pasuje do tego, co chcą robić. Dončić zapewni mu wygląd. Wyglądał na wygodnego w roli współgwiazdy, dostarczającej wiele wartości niematerialnych, jakie może wnieść w najlepszym wydaniu. A jego nowe kohorty supergwiazd wydawały się odpowiednio chętne do powitania go w stadzie.

„Luka ułatwia grę nie tylko mnie, ale wszystkim na tej arenie” – powiedział Thompson w wywiadzie dla TNT na korcie. „Grawitacja, której żąda. Jego umiejętność podań nie ma sobie równych. Jestem tu, żeby pomóc mu stać się jednym z najlepszych. Wiemy, że to jego zespół. Spektakl przebiega przez niego. Ale dotarcie tam, gdzie chcemy, wymaga całej drużyny”.

Jednak zdolność Thompsona do bycia dobrym i przyczyniania się do zwycięstwa nigdy nie była problemem. Problem w tym, jak on i teraz Dallas radzą sobie, gdy nie gra dobrze. Bo jeśli ostatnie kilka lat jest jakąś wskazówką, w niektóre wieczory tego nie zrobi.

Niewiele było ideał dla Thompsona od czerwca 2019 r. Siłą woli próbuje odzyskać poziom okradziony z doskonałej formy. Pięć lat poszukiwań duszy, walki wiary z rzeczywistością. Spędził dwa razy więcej czasu próbując ratować swój szczyt, niż przy nim. Rezultatem było więcej momentów malkontentu, wrzeszczących na ludzi o czterech pierścieniach, niż tych, które hipnotyzowały.

To, czego udało mu się dokonać po opuszczeniu dwóch i pół sezonów – po zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego w finale NBA w 2019 r. i zerwaniu ścięgna Achillesa w listopadzie 2020 r. – uniewinniło go w wystarczającym stopniu. Zdobył mistrzostwo. W kolejnych sezonach zdobywał średnio ponad 20 punktów. Ustanowił rekord swojej kariery w liczbie zdobytych za trzy punkty w sezonie, zdobywając 301, trafiając przy tym 41,2 procent.

Ale jeśli wiesz cokolwiek o Thompsonie, jest to jedynie potwierdzenie jego wewnętrznego zbira. Zasługi za przekonanie, że nadal jest Klayem.

Co się stanie, jeśli to nie zadziała? A co, jeśli jego bunt i upodobanie do wyzwań tym razem sprowadziły go na manowce?

To odstraszająca propozycja. Bo jedno jest pewne: tak wielu ludzi kocha Klaya Thompsona. W czwartek Dallas rzucił okiem na jego pokoleniowy urok.

„Niebieski to mój ulubiony kolor” – powiedział. – A błękit Mavsa dobrze na mnie wygląda.

Ci, którzy znają go najlepiej, naprawdę chcą, aby Thompson odniósł sukces, aby został spełniony. Po prostu czuję się dobrze, kiedy Thompson jest wolny. Jego sława dała niewypowiedziane pozwolenie na śpiewanie tak, jakby nikt nie słuchał i taniec, jakby nikt nie patrzył. Ale sprawia to również, że trudniej jest być świadkiem żniw, jakie może ponieść jego walka.

Thompson nie chciał rezygnować ze swojej roli w Warriors. Wchodzenie z ławki rezerwowych, kończenie oglądania meczów, mniejsza rola w ataku – nic z tego nie wydawało się Thompsonowi do zaakceptowania, gdyż zasłużył na prawo do odmowy. Miał chwile, w których zdawał się rozumieć, a nawet akceptować swoje nowe istnienie. Ale znalazłby drogę powrotną do buntu. Dwukrotnie, gdy w grę wchodził sezon Warriors, szukał swojego dawnego siebie i nie wychodziło mu to na dobre: ​​3 z 29 w dwóch ostatnich meczach eliminacyjnych Golden State.

Teraz należy do drużyny Mavericks, która była tak blisko tytułu, że poczuła zapach Moëta. Prawdopodobnie będzie występował w ważniejszych sytuacjach, przeciwko mocniejszej obronie i ze stawkami większymi niż mecz play-in w Sacramento.

Thompson odszedł, ponieważ nie poczuł miłości, na jaką zasługiwał ze strony Warriors. Odszedł, aby uciec przed szyderczą obecnością swojego dziedzictwa. Aby znaleźć odmłodzenie w nowym początku, osadzonym przez tych, którzy wierzą w Klaya, którego chce przywołać. Jednak wycofał się w bezpieczne miejsce dwóch dominujących w piłce supergwiazd, Irvinga i Dončicia, których historia była zmienna.

Większość ma nadzieję, że to zadziała w przypadku Thompsona. Zasługuje na to, żeby to trafić. Ale jak potrójna stop-and-pop znad uderzenia na skrzydle, może tak nie być. A gdy przejście nr 3 zostanie pominięte, uwypukla ono jedynie łatwiejszy, bezpieczniejszy i o wysokim procencie strzał, który nie został wykonany.

Ale to jest Klay Thompson, o którym mówimy. On jest zawsze skłonny oddać ten strzał.

(Zdjęcie na górze: Sam Hodde / Getty Images)



Zrodlo