Pomiędzy Knicks i Celtics przepaść jest duża. To OK… na razie

BOSTON — Drużyna New York Knicks została zbudowana, aby temu przeciwdziałać i w pewnym sensie naśladować to.

Skrzydła Bostonu miały być niewygodne z powodu tego, co Nowy Jork dodał przez ostatnie kilka miesięcy. Nie były. Podobnie jak Celtics, Knicks również chcą strzelać dużo trójek. Nie zrobili tego. Podobnie jak w przypadku Celtics, wachlarz umiejętności, jakie Nowy Jork posiada w swoim wyjściowym składzie, miał na celu karanie przeciwników i zapewnianie przewagi. To się nie stało. Jedyną rzeczą, która była podobna między obydwoma zespołami w pierwszym meczu sezonu, który zakończył się zwycięstwem Bostonu 132-109, było to, że spocili się.

Na tym polega różnica między ciągłością a nowością, między „byłem tam, zrobiłem to” a próbą zrobienia tego po raz pierwszy. Jak pokazał we wtorek wieczorem, przepaść między Bostonem a Nowym Jorkiem jest ogromna. I na razie jest OK.

The Knicks nie spędzili ostatniego roku na zdobywaniu wyjściowego składu, który teoretycznie mógłby konkurować z dowolną drużyną w NBA tylko po to, by wygrać mecz w wieczór otwarcia. Wynik 1:0 i pokonanie obrońców tytułu nie oznacza przeniesienia tytułu. To nie tak działa.

Aby być mężczyzną, musisz go pokonać. Ale nie w październiku. To przychodzi później. Przed Knicks jeszcze daleka droga, zanim będzie można ich uznać za klasyfikowanych na tym samym poziomie co Celtics, którzy w zasadzie grali w tym samym składzie, co uniwersytecka drużyna koszykówki z początku XXI wieku. Knicks mają czas, aby się tam dostać. Wiedzą, gdzie jest teraz bar. Muszą tylko znaleźć sposób, aby do niego dotrzeć.

Sezon jest długi.

„Tak, to łatwe wyjście” – powiedział obrońca Knicks Jalen Brunson zapytany, czy znajomość Celtics odegrała rolę w tej nierównej porażce. „Nadal skopano nam tyłki. Musimy wrócić i zobaczyć, co możemy zrobić lepiej. Są razem od dawna i jesteśmy całkiem nowym zespołem, ale to nie jest usprawiedliwienie.

Noc, która rozpoczęła się od historii, gdy Celtics wznieśli swój 18. sztandar na zakończenie sezonu, ona również prawie zakończyła się historią. Boston wyrównał rekord NBA, trafiając 29 rzutów za trzy punkty i miał ponad dwie minuty na zdobycie kamienia milowego dla siebie. Tak się nie stało, ale zespół silny w swojej tożsamości i zasadach, zarówno w ofensywie, jak i defensywie, sprawił, że zespół wciąż uczący się nawzajem imion nie miał szansy na spoilerowanie.

Obrona Knicks poprawiała się w miarę upływu czasu, ale było już za późno, gdy rotacje i osłony stały się wyraźniejsze. Celtics widzieli już wiadro za wiadrem, ponieważ Nowy Jork pozwolił Bostonowi na wcześniejsze rozpoczęcie ćwiczeń. Na ekranach umierali obrońcy i skrzydłowi Knicks. Najwięksi nie podnosili konsekwentnie poziomu zawodnika trzymającego piłkę, gdy było już jasne, jaka jest ich inicjatywa. Komunikacja w okresie przejściowym była słaba. Długie zbiórki i 50-50 piłek nie dały drużynie New York zwycięstwa na początku. Jeśli ich nie wygramy, zespół będzie w rozsypce. Celtics każą płacić za te błędy.

To nie może być takie proste. Dzięki Karl-Anthony Towns Nowy Jork jest tutaj objęty zasięgiem. Mikal Bridges nie może ominąć ekranu Ala Horforda. Towns nigdy nie dorasta do poziomu ekranu, ani nawet nigdzie w jego pobliżu, kiedy pojawia się Jayson Tatum. To jest układ dla Tatuma. Tak buduje się rytm.

Powrót do obrony to dobry pierwszy krok. Jednakże, gdy obrona ma przewagę liczebną (zatrzymaj wideo na trzy sekundy i zobacz, że na zdjęciu jest pięciu Knicks i tylko czterech Celtics), gra nigdy nie powinna kończyć się otwartą trójką w ataku. To się dzieje tutaj. Nie każdy pasuje. Komunikacja nie istnieje. Jaylen Brown, podobnie jak wcześniej Tatum, wchodzi w ustawienie długodystansowe z 3.

W dzisiejszej NBA wzrost liczby rzutów za trzy punkty doprowadził do wzrostu liczby długich zbiórek. Kiedy Celtics decydowali się spudłować, często jako pierwsi trafiali do kosza (mieli tego wieczoru 11 zbiórek w ataku). Knicks rzadko reagowali na pudła. Czasami patrzyli na siebie, myśląc, że ktoś inny coś zrobi. Boston nie powinien mieć tak wielu otwartych stylizacji z 3.

A kiedy Nowy Jork był znacznie bardziej przejrzysty w swoich relacjach i rotacjach, było już za późno. Każdy zawodnik Celtics widział wystarczająco dużo strzałów, aby nie przeszkadzała im najmniejsza rywalizacja.

„Wywierali na ciebie dużą presję i musisz umieć zamknąć spotkanie” – powiedział główny trener Knicks Tom Thibodeau. Czasami udaje nam się oddać pierwszy strzał, potem wbiegamy do ataku, a potem piłka leci długo, nad naszymi głowami.

„Było niezdecydowanie – komunikacja, niezdecydowanie. Nie było (brak) drugiej i trzeciej próby. Kiedy grasz z taką drużyną, musisz się bić i latać. Jeden wysiłek nie wystarczy. Trzeba podjąć drugą, trzecią i czwartą próbę. Musisz mieć wysokie ręce, musisz nieźle wczuć się w piłkę i poruszać się podczas lotu piłki. Jeśli to zrobisz, nadal będą mieli zdolność do tworzenia. Niektóre z wykonanych przez nich ujęć były trudne. Mają taką zdolność.

„Matematycznie ciężko jest wygrać ten mecz. Trafili 29 trójek, trafili 60. Trafiliśmy wysoki procent, ale w grze za trzy punkty, matematycznie, tego nie osiągamy.

Statystycznie rzecz biorąc, Knicks rzeczywiście trafiali 36,7 procent z 3, ale tylko dlatego, że 12 z 22 punktów Milesa McBride’a padło spoza łuku, gdzie trafiał 4 z 5 z dystansu. Wyeliminuj go z równania, a Nowy Jork strzelił zaledwie 28 procent z 3 (7 na 25). Jest jeszcze za wcześnie na panikę, ale w okresie przedsezonowym starterzy Knicks mieli trudności z oddaniem piłki z dystansu, co przeniosło się na mecz nr 1. W grupie początkowej grało 4 z 17 z 3, w tym 2 z 3 -11 występ Bridgesa i OG Anunoby’ego.

Oddanie przez Knicks zaledwie 30 prób jest problemem samym w sobie, ale także dowodem na to, jak doświadczeni Celtics zmuszają cię do robienia tego, czego chcą.

Boston bronił Towns z rozgrywającym Jrue Holidayem i skupiał się na Joshu Harcie. Zasadniczo Celtics zapraszali Nowy Jork do ukarania zmian i zamiany 2 na 3. To zadziałało. Towns próbował tylko dwóch trójek tego wieczoru, głównie ze względu na to, jak był zasłonięty. Knicks tak naprawdę nie byli w stanie wykorzystać niedopasowań, ponieważ kickouty często kończyły się pudłami, a Boston trzymał się swoich zasad, jeśli chodzi o zamianę 2 na 3 i trzymanie się strzelców.

„Musisz im przyznać uznanie” – powiedział Hart. „(Taka obrona) naprawdę psuje grę, prawda? Próbujesz znaleźć niedopasowanie z KATem na dole, próbujesz wciągnąć mnie do akcji z Horfordem lub ustawić mnie w pozycji umożliwiającej odebranie chwytu i zaatakowanie jego stóp. Czasami próbujesz kogoś wciągnąć w tę akcję, a on to zmienia i zmienia, a goście biegają tam i z powrotem, przez co wyglądamy głupio, próbując wciągnąć gościa, którego chcemy, na ekran piłki, a następną rzeczą, jaką wiesz, wydajemy osiem sekundy, próbując to zrobić, a potem mamy kłopoty.

„Psują grę. To jest coś, co robili przez ostatni rok. Trzeba przyznać, że przynosi to korzyści im i ich stylowi obrony. Czasami powoduje to stagnację w drużynie ofensywnej.

Celtics wiedzą, kim są, dokąd chcą dojść i jak się tam dostać. Knicks wiedzą, dokąd chcą dojść, ale jeszcze nie wiedzą, kim są i z czym wiąże się ta podróż. Pomimo wszystkich emocji związanych z zeszłym sezonem i pośpiechu związanego z wieloma transakcjami zmieniającymi franczyzę, Nowy Jork wciąż musi przetrwać proces. W koszykówkę nigdy nie gra się na papierze.

Wtorkowy wieczór posłużył jako przypomnienie.

(Zdjęcie Jaylena Browna strzelającego nad Karl-Anthony Towns: Brian Fluharty / Getty Images)

Zrodlo