Jak Liverpool zlekceważył „przeciętność” i doskonalił sztukę zamykania zwycięstw

Po zakończeniu sezonu punkt zwrotny dla Liverpoolu będzie można przypisać końcowej fazie meczu wyjazdowego z Wolverhampton Wanderers.

Pomimo porażki 28 września z najniższą drużyną Premier League 2:1, w drużynie panowała nerwowość w niezbyt przekonującej końcówce meczu. Nowy główny trener Arne Slot podkreślił to zaraz po meczu, mówiąc, że choć jest zadowolony z wyniku, nie jest zadowolony z sposobu, w jaki go uzyskał.

Kilka dni później, po dokładnym zapoznaniu się z wydarzeniami w Molineux, uczucia Slota jeszcze bardziej się pogorszyły. „Nie możemy zaakceptować przeciętności” – powiedział reporterom. „Ostatnie 15 minut, kiedy tyle razy traciliśmy piłkę na obiecujących pozycjach lub w momentach, które mogły prowadzić do obiecujących pozycji, jest być może nie do zaakceptowania”.

Gracze zostali poinformowani, gdzie popełnili błąd w tym luźnym okresie pomiędzy 88. a 96. minutą, a jako dodatkowy dowód pokazano im analizę wideo.

Te osiem minut obejmowało załamanie się akcji, ponieważ Cody Gakpo był na spalonym, Virgil van Dijk nie odbił głową, Ibrahima Konate podał piłkę poza grę, Joe Gomez oddał piłkę, Mohamed Salah stracił piłkę blisko własnego pola karnego… jak pokazano na zrzucie ekranu poniżej, a potem, gdy Liverpool przeprowadził kontratak, Gakpo zmarnował dośrodkowanie z Trentem Alexandrem-Arnoldem, wyraźnie na spalonym.

I to nie wszystko.

Gakpo miał jeszcze czas, aby ponownie zbłądzić na spalonym, Konate i Ryan Gravenberch stracili posiadanie piłki w odstępie kilku sekund, a zarówno Alexis Mac Allister, jak i Alexander-Arnold posyłali bezcelowe podania prosto w stronę przeciwników.

Podsumowując, jak pokazano poniżej, Diogo Jota wypuścił piłkę poza boisko, dając Wolves ostatnią szansę, która na szczęście dla Liverpoolu nie została wykorzystana.

Slot wydął policzki i odetchnął z ulgą po ostatnim gwizdku, ale nie zrobił na nim większego wrażenia. Poprosił o większą kontrolę w nadchodzących tygodniach i biorąc pod uwagę ograniczony czas treningów obu drużyn przed środowym wieczorem na Anfield w meczu Ligi Mistrzów z Bolonią, pracował nad sposobami na bardziej wiarygodne zamykanie zwycięstw.

Nie był to przypadek konieczności przeprowadzenia poważnej operacji, a jedynie drobnego zabiegu mającego na celu wygładzenie ostrych krawędzi i usunięcie niepokoju towarzyszącego ostatnim minutom meczów.

Dlatego reakcja Liverpoolu po dwóch zwycięstwach Liverpoolu w Premier League przeciwko Crystal Palace (1:0) i Chelsea (2:1 w niedzielę) była równie przyjemna, jak same wyniki. To prawda, że ​​nadal zdarzały się trudne momenty, które być może są nieuniknione, gdy drużyna przeciwna w końcówce meczu szuka wyrównującego gola, ale w obu meczach Liverpool poradził sobie z końcową tercją znacznie lepiej niż w meczu z Wilkami.

Występ na Selhurst Park był niemal idealnym przykładem tego, jak zakończyć mecz.

Liverpool skierował piłkę do kanałów, wygrywał rzuty rożne i wrzucał z autu głęboko na połowie Palace dzięki sprytnym biegom Gakpo, Joty i Luisa Diaza. Poprawiła się ich gra w przechwytywaniu, znacznie mądrzejsze prowadzenie posiadania piłki, a Wataru Endo również odegrał wiodącą rolę jako zmiennik w końcówce meczu. Walka była zacięta i zdeterminowana, a takiego wyniku potrzebują wszystkie zespoły zdobywające tytuły.

Wyprzedzenie Chelsea w niedzielę było trudniejszym sprawdzianem. Głównym celem w ostatniej kwarcie było ograniczanie szans i strzały na bramkę, ale w 93. minucie Renato Veiga strzelił głową po rzucie wolnym, który przeleciał nad poprzeczką, ale mógł z łatwością się pod nią prześliznąć. Andy Robertson również rzucił ciałem po strzale w końcówce meczu, po tym jak Chelsea przeprowadziła ostatni atak, po dziwacznej decyzji o przyznaniu gościom faulu po tym, jak napastnik Liverpoolu Darwin Nunez stanął ramię w ramię z Veigą.

Jednak sposób, w jaki Liverpool dbał o posiadanie piłki, znacznie się poprawił w porównaniu z dniem, który wywołał tyle irytacji Wolves. Grali ulicą i przenosili piłkę od przodu do tyłu prostymi podaniami, aby wyciszyć grę.

Żadnych nieumyślnych błędów też. W ataku Diaz, Nunez i Dominik Szoboszlai podjęli właściwe decyzje, aby pomóc drużynie przekroczyć linię bramkową, podczas gdy późny rezerwowy Joe Gomez kilkakrotnie rzucał się w wir wyzwań, aby odzyskać posiadanie piłki, co zostało podkreślone tutaj:

Mając tak wiele do stracenia i grając z lepszymi przeciwnikami – zwłaszcza z szybkim, młodym napastnikiem Chelsea – łatwo byłoby w tej chwili stracić koncentrację, ale wydaje się, że jest to obecnie jedna z największych mocnych stron Liverpoolu. Nie wygląda na to, żeby kiedykolwiek przegrali i chociaż gra w ataku nie jest tak ekscytująca i płynna, jak za czasów poprzednika Slota, Jurgena Kloppa, wydają się być zespołem, który w tym sezonie ma większe szanse na utrzymanie tytułu mistrzowskiego.

Pod koniec zeszłego miesiąca apelem Slot było żądanie usunięcia niepewności w grach i jasne jest, że od tego czasu nastąpiła poprawa, począwszy od porażki z Bolonią 2:0.

Najwyraźniej Slot jest perfekcjonistą. Przed ostatnim weekendem przyznał, że wolałby mieć więcej wytchnienia przy każdym z dotychczasowych zwycięstw Liverpoolu. „Wygraliśmy każdy mecz, na który zasługiwaliśmy, ale w idealnym świecie różnica między nami a przeciwną drużyną byłaby większa” – powiedział brytyjskiemu nadawcy Sky Sports.

Pod pewnymi względami końcowe etapy w Molineux były równie frustrujące, jak ich jedyna faktyczna porażka w tym sezonie z Nottingham Forest dwa tygodnie wcześniej, ponieważ występ był daleki od jego oczekiwań. Jednak to, co wydarzyło się od tego czasu na boisku, pokazuje, że Liverpool rośnie – i to szybko.

(Zdjęcie na górze: Andrew Powell/Liverpool FC za pośrednictwem Getty Images)

Zrodlo