Ngannou po powrocie do MMA zwycięża w PFL

Nie było koloru. Francis Ngannou (18-3) powrócił w wielkim stylu do MMA niemal trzy lata po swojej ostatniej walce w mieszanych sztukach walki. Minęło ponad 1000 dni, odkąd pokonał Cyrila Gane’a na UFC 270. A teraz znów zatriumfował. W meczu przeciwko Renanowi Ferreirze zwyciężył i w swoim debiucie w PFL zdobył tytuł wagi ciężkiej… zostawiając porażki w boksie. Również pamięć o jego synu Kobe jest bardzo obecna.

„Nie mogę myśleć o niczym innym jak tylko o moim synu Kobe. Podjąłem tę walkę dla niego, chciałem dla niego walczyć. Bez Kobe nie byłoby nas tutaj dziś wieczorem. Mam nadzieję, że zapamiętają jego imię” – oznajmił o klatce w Riyadzie, Arabia Saudyjska. Kobe miał zaledwie 15 miesięcy, gdy zmarł, ale „The Predator” uhonorował go w oktagonie.

Nie myślę o niczym innym, jak tylko o moim synu Kobe. Zgodziłem się na tę walkę dla niego, chciałem dla niego walczyć

Franciszka Ngannou

To zdewastowało. Ferreira nie miała wyboru. Brazylijczyk, będący już byłym mistrzem, wytrzymał 3 minuty i 32 sekundy w walce, w której Kameruńczyk powalił go i znokautował metodą Ground & Pound. Sędziemu rzeczywiście zajęło trochę czasu przerwanie walki… a kilka ciosów pozostało. To było prawie jak trening. PFL jest za mały dla Ngannou.

W pozostałych dwóch meczach o tytuł „Bitwy Gigantów” w Arabii Saudyjskiej zwyciężyli Johnny’ego Eblena (decyzją przeciwko Fabianowi Edwardsowi, bratu Leona) i Cris Cyborg (przed Larissą Pacheco decyzją).

Nacho Campos przegrał z Ibragimovem

Wcześniej, w drugiej walce wieczoru, Nacho Campos (5-1) przegrał jednogłośną decyzją z Anglikiem Ibragimem Ibragimovem (8-0). To była skomplikowana walka z zawodnikiem pochodzenia dagestańskiego, w którym przez ciągłe powalenia zabłocił się. Jednakże zawodnik Czarnej Pantery z Carabanchel nadal się rozwija i ma wysokie aspiracje w hiszpańskim MMA.



Zrodlo