Recenzja „MaXXXine”: Mia Goth i Ti West powracają z krwawym filmem noir

Z Maszyna, najnowsze w ich X trylogii, Ti West i Mia Goth obierają ciekawy kurs jako najbardziej fascynujący nowy duet w historii horroru.

Nieco ponad dwa lata temu scenarzysta/reżyser i aktorka/producent nakręcili ultrabrutalny slasher X dla oszołomionej publiczności SXSW przed udaną premierą kinową. Zaledwie cztery miesiące później zaprezentowano prequel Perła, co nie tylko odsłoniło udręczoną historię pochodzenia złoczyńcy z pierwszego filmu, ale także nadało ton tak szalenie odmienny, że sprawił, że krytycy i widzowie zakręcili się w głowie z szalonego zachwytu. Gdzie X ociekał ponurym seksem, okrutnym wstydem i podłym poczuciem humoru zaczerpniętym z przełomowego slashera Tobe’a Hoopera z 1974 roku, Teksańska masakra piłą mechaniczną, Perła była kampową odą do urzekających filmów dla dzieci w Technicolorze Czarnoksiężnik z krainy Oz I Mary Poppins, ale z mrocznym nurtem, który odzwierciedlał diabelski potencjał kryjący się za szeroko otwartymi ambicjami tytułowej antybohaterki.

Obydwa filmy utworzyły ropiejącą baśń, w której księżniczka jednego staje się niegodziwą królową drugiego. Więc po co to wszystko Maszynadalszy ciąg X’jedyny ocalały z Los Angeles w 1985 roku? Podobnie jak poprzedniczki, osadzona jest w opowieści o seksie i morderstwie. Tym razem jednak West inspiruje się klasykami filmu noir, których akcja rozgrywa się w Los Angeles, jak kultowy hit Romana Polańskiego z 1974 r. Chinatown. Rezultatem jest film, który zaczyna się znajomo, ale mocno, czerpiąc z obskurnych przyjemności peep show i surrealistycznych realiów studyjnych. Coś jednak ginie, gdy West i Goth pędzą ku kulminacji, która wydaje się niegodna filmu, który do niej prowadzi.

Co jest Maszyna o?

Akcja rozgrywa się sześć lat później X, MaXXXine Odnajduję tytułową prostytutkę, Maxine Minx, odnoszącą sukcesy gwiazdę porno, która ma nadzieję zrobić krok w kierunku legalnego kręcenia filmów w Hollywood. Przekonana kontynuacja popularnego, krwawego horroru pt Purytanin to jej bilet do sławy, rzuca z siebie wszystko na przesłuchanie. Jednak zdobycie tej roli nie będzie tak trudne, jak przetrwanie prześladowcy w skórzanych rękawiczkach, który jeden po drugim zabija jej przyjaciół.


ZOBACZ TAKŻE:

Ti West była nam winna taniec pereł dla zwierząt hodowlanych

„Final Girl” w całości, Maxine nie należy do osób, które można łatwo przestraszyć. Nie przez szydercze ego swojego reżysera (Elizabeth Debicki), taktykę zastraszania stosowaną przez parę detektywów z Los Angeles (Michelle Monaghan i Bobby Cannavale), czy prywatnego detektywa o południowym zabarwieniu (Kevin Bacon), którego biały garnitur i kapelusz z szerokim rondem i złamany nos sprawiają, że film jest najbardziej wyrazisty Chinatown odniesienie. Ale kiedy śledztwo w sprawie morderstwa zagraża jej raczkującej karierze, Maxine jest zdeterminowana stawić czoła tajemniczemu zabójcy, rzucając mroczne spojrzenie i powtarzając mantrę: „Nie zaakceptuję życia, na które nie zasługuję”.

Mia Goth po raz kolejny jest świetna pod kierunkiem Westa.

Mia Goth jest gwiazdą "Maszyna."


Źródło: A24

Brytyjska aktorka o dziecięcym głosie współpracowała z wieloma uznanymi filmowcami, w tym z Larsem Von Trierem (Nimfomanka), Gore Verbinski (Lekarstwo na dobre samopoczucie) i Luca Guadignino (Wzdycha). Jednak równie dobrze to West najlepiej pokazał aktorkę o twarzy lalki, dając jej znacznie więcej do zabawy niż tragiczną, a jednocześnie piękną gamine.

Z X, spełniła podwójny obowiązek, wcielając się w nieskrępowaną i ambitną Maxine, a także desperacko napaloną (do morderczej wściekłości) Pearl. Z Perłarzuciła się w parodię oryginalnej opowieści, dając przedstawienie równie wstrząsające i czarujące, jak i histerycznie wrażliwe. Z Maszynaukrywa niepewność Pearl, opierając się na graniczących z niebezpiecznymi urojeniami wielkości Maxine. Widząc, jak Maxine dumnie wkracza na teren studia i bez przerwy obgaduje konkurencję, jej niekontrolowana pewność siebie wywołuje dreszczyk emocji. Jednak gdy film wkracza w swój ostatni akt, Maxine grozi, że stanie się bardziej banalna niż przekonująca.

Najlepsze historie, które można mashować

Maszyna jest w najlepszym wydaniu, gdy jest satyrą showbiznesu.

Mia Goth na czerwonym dywanie "Maszyna."


Źródło: A24

West i Goth są niesamowicie sprytni, jeśli chodzi o przedstawianie Hollywood. Z jednej strony film w filmie Purytanin II wygląda na krwawego, głupkowatego śmiecia. Jednak jego reżyser – z wyniosłym angielskim akcentem – mówi o nim tak, jakby miał być konkurentem Ojciec chrzestny. Podczas przesłuchania do roli opętanej gospodyni domowej z lat 50. Maxine nie wystarczy, że płacze na zawołanie. Oczekuje się od niej także odsłonięcia piersi i robi to rzeczowo, jakby poproszono ją o oddanie zdjęcia w głowę.

Taki absurd polegający na wzruszaniu ramionami osiąga punkt kulminacyjny w sekwencji pościgu na tyłach Universal Studios. Tutaj kutas Bacona goni gwiazdkę Gota z planów Dzikiego Zachodu, przez fałszywy Manhattan, aż do schodów motelu Bates. To świadomie głupia sekwencja, która zwraca uwagę na fasady Hollywood i sławę, a jednocześnie pokazuje, jak opanowanie krajobrazu takich uzgodnionych kłamstw może pomóc przetrwać – a nawet prosperować – w Hollywood. To moment, który West wraca do domu wraz z finałem filmu. Ale dotarcie tam to krwawa walka.

Maszyna traci odwagę swoich przekonań z frustrująco niezadowalającą kulminacją.

Mia Goth celuje z pistoletu "Maszyna."


Źródło: A24

Przez większość MaszynaSiedziałem na skraju siedzenia, a na mojej twarzy gościł wielki głupkowaty uśmiech. West i Goth pracowali nad historią w stylu film noir o femme fatale, która przetrwała jeden zamach na swoje życie i jest zdecydowana nie pozwolić, aby ktokolwiek ją pokonał, teraz, gdy jest bliżej swojego marzenia niż kiedykolwiek wcześniej. W Maxine jest straszna determinacja, której nie spowalniają stosy ciał w kostnicy, jej smutek ani tajemnice rzeźni, przed którą uciekała w Teksasie. Dla niej Los Angeles to miejsce pełne ciepła i obietnic. West odpowiednio maluje swoją scenerię, przedstawiając Maxine jako boginię, wysoką i nietykalną pośród obskurnego tła i rażących wieczornych doniesień prasowych o (prawdziwym) seryjnym mordercy znanym jako Nocny Łowca.

Choć na zewnątrz Maxine potrafi zachować stoicką postawę w obliczu śmierci i potępienia, film drży od energii zwierzęcia walczącego o własne życie. Neony, skórzane spodnie, tryskająca krew i wciąganie kokainy tworzą atmosferę tak gęstą, że niemal można poczuć zapach potu i lakieru do włosów. A drugoplanowa obsada Gotha – w której znajdują się także fascynujące zwroty akcji, takie jak Giancarlo Esposito, Moses Sumney i Halsey – ubarwiają ten świat postawą, mimiką, szyderstwami i krzykami.

Kiedy jednak przychodzi czas na odsłonięcie kurtyny i ujawnienie prawdziwego złoczyńcy, scenarzysta West dokonuje najmniej interesującego – wręcz przewidywalnego – wyboru. Duża, efektowna sekwencja na wzgórzach Hollywood zawiera akcję, graficzną przemoc i mnóstwo dramatycznych wypowiedzi. Jednak po wszystkich możliwościach, jakie stwarza fabuła noir, niezgrabne zakończenie wydaje się nie na miejscu w porównaniu z odurzającą satyrą, która do niego doprowadziła. Zamiast podążać za inspiracjami noir, prowadzącymi do słusznie zimnego i wstrząsającego końca (pomyśl Bulwar Zachodzącego Słońca), Maszyna zdaje się nagle pamiętać swoją kontynuację slashera i w ten sposób gromadzi świeżą wiedzę, męczące monologi i wymaganą większą liczbę ofiar oczekiwaną w miarę rozwoju serii.

To wstyd. Żywy w nikczemności, satyrze i szokującej przemocy, Maszyna był o krok od bycia najlepszym Westem i Gothem, jakie kiedykolwiek stworzyły. Ale spartaczone zakończenie pozostawia kwaśny posmak.

Maszyna odtwarza teraz na Max.

AKTUALIZACJA: 15 października 2024 r., 14:56 EDT Ta recenzja została pierwotnie opublikowana 26 czerwca 2024 r. Została zaktualizowana w celu uwzględnienia najnowszych opcji przeglądania.



Zrodlo