Gdzie jest Paul Biya z Kamerunu i dlaczego jego zdrowie jest tematem zakazanym?

Miesięczna nieobecność prezydenta Kamerunu Paula Biyi na oczach opinii publicznej powoduje intensywne spekulacje na temat jego stanu zdrowia i budzi obawy przed walką o władzę między frakcjami politycznymi w tym środkowoafrykańskim kraju po wydaniu Biya.

Biya, która od dawna budziła podejrzenia zdrowotne, często znika na całe tygodnie, by ponownie wypłynąć na powierzchnię. Analitycy twierdzą, że długie nieobecności negatywnie wpływają na codzienne funkcjonowanie kraju stojącego przed wieloma wyzwaniami, w tym wojną secesjonistyczną na zachodzie i konfliktem zbrojnym na północy.

Oto, co warto wiedzieć o zniknięciach Biyi i dlaczego Kameruńczycy niepokoją się okresem po Biyi:

Dlaczego pojawiają się spekulacje?

Biya nie pojawiał się publicznie od 8 września, po tym, jak wraz z kilkoma przywódcami kontynentu wziął udział w forum chińsko-afrykańskim w Pekinie.

Prezydent odwołał udział w wielu spotkaniach wysokiego szczebla, na których był oczekiwany. We wrześniu nie wziął udziału w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Nie pojawił się także na szczycie Międzynarodowej Organizacji Frankofonii, czyli szczycie krajów francuskojęzycznych, który odbył się 4 października w Paryżu.

Organizacje społeczeństwa obywatelskiego i przywódcy opozycji w Kamerunie wezwali do wyjaśnienia miejsca pobytu Biya. Christian Ntimbane, prawnik i polityk, który zamierza startować w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2025 r., napisał list otwarty do urzędników, w którym napisał: „Jeśli jest na wakacjach, powiedz to. Jeśli jest chory, też to powiedz”.

Przed swoim zniknięciem Biya miał spędzić lato w dyplomacji, rozpoczynające się lipcową ceremonią otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. 15 sierpnia wziął także udział w ceremonii upamiętniającej 80. rocznicę wylądowania stron alianckich w Prowansji w południowej Francji podczas drugiej wojny światowej.

Analitycy twierdzą, że jego nieobecność jest wymowna. Zwłaszcza gdy kraj stoi na rozdrożu: secesjonistyczna wojna o niepodległą Ambazonię na anglojęzycznym zachodzie szaleje od 2017 r., w wyniku czego zginęło co najmniej 6 000 osób, a według Międzynarodowej Grupy Kryzysowej zginęło 700 000 innych.

Na północy grupa zbrojna Boko Haram, pierwotnie stacjonująca w sąsiedniej Nigerii, od lat rozszerza swoją działalność, przeprowadzając najazdy na dużą skalę do Kamerunu. Tymczasem wiele osób w kraju jest bezrobotnych, ponieważ kraj boryka się z wysokimi cenami żywności i energii wynikającymi z jego uzależnienia od niestabilnych dochodów z ropy naftowej, według do Banku Światowego.

Co powiedział rząd?

Urzędnicy początkowo próbowali bagatelizować nieobecność Biyi na wydarzeniach publicznych, twierdząc, że cieszy się dobrym zdrowiem w Szwajcarii – dokąd, jak się przypuszcza, udał się po forum w Pekinie.

Minister komunikacji Rene Sadi stwierdził w oświadczeniu z początku października, że ​​spekulacje i pogłoski na temat stanu zdrowia prezydenta „nie mają żadnego związku z rzeczywistością” i są „czystą fantazją”. Sadi dodał: „Głowa państwa czuje się dobrze i w ciągu najbliższych kilku dni wróci do Kamerunu”.

Zapewnienia te jednak na niewiele się zdały. 9 października minister spraw wewnętrznych Paul Atanga Nji zakazał kameruńskim mediom „debaty” i doniesień na temat stanu zdrowia Biyi, twierdząc, że jest to kwestia bezpieczeństwa i „zakłóca to spokój” Kamerunów.

W piśmie skierowanym do gubernatorów 10 prowincji kraju Nji powiedział, że dalsze dyskusje na temat stanu zdrowia prezydenta będą karane, ostrzegając, że każdy, kto naruszy nakaz, „spotka się z pełną mocą prawa”. Nji nakazał także gubernatorom utworzenie „komórek monitorujących” w celu monitorowania treści w Internecie.

Dziennikarze i media w kraju i poza nim potępili zakaz jako próbę uciszenia prasy. Choć w tym kraju nierzadko zdarza się, że dziennikarze stają się celem ataków lub są aresztowani, to jednak nowy przepis zabraniający dyskusji na temat stanu zdrowia Biyi to nowość – twierdzą analitycy.

„Próba ukrywania się za bezpieczeństwem narodowym w tak ważnej kwestii o znaczeniu narodowym jest oburzająca” – stwierdziła w oświadczeniu Angela Quintal, szefowa programu dla Afryki w Committee to Protect Journalists (CPJ), grupie działającej na rzecz praw mediów.

Kamerun Paul Biya jest drugim najdłużej urzędującym przywódcą Afryki [File: Lintao Zhang/Pool via Reuters]

Jak powszechne jest to w Kamerunie?

To nie pierwszy raz, gdy prezydent jest nieobecny od tygodni i nie jest niczym nowym, że Kameruńczycy borykają się z niepewnością co do jego stanu zdrowia.

91-letni Biya jest drugim najdłużej urzędującym przywódcą w Afryce. Doszedł do władzy w 1982 r. i jest dopiero drugim prezydentem Kamerunu od czasu uzyskania niepodległości od Francji w 1960 r. Jego 42-letnie panowanie ustępuje jedynie Teodoro Obiangowi Nguemie Mbasogo, który sprawuje władzę w Gwinei Równikowej od 45 lat.

Długie nieobecności Biyi w obecności opinii publicznej i jego pałac w stolicy Kamerunu, Yaounde, sprawiły, że zyskał przydomek „wędrującego prezydenta”. Pięciogwiazdkowy hotel w Genewie w Szwajcarii jest ulubionym miejscem podróży Biyi. Spekuluje się, że przechodzi leczenie w europejskim kraju, ale także wpada w szał zakupów. Jego żona, Chantal Biya, słynie z drogiego gustu.

Według badania do 2018 r. Biya, nie licząc wyjazdów oficjalnych, spędziła w Europie „krótkie prywatne wizyty” odpowiadające ekwiwalentowi czterech i pół roku dochodzenie przez Projekt Zgłaszania Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji (OCCRP). Według śledczych, w latach 2006 i 2009 prezydent aż jedną trzecią roku spędził poza granicami kraju. OCCRP ustaliło, że dzienny pobyt w preferowanym przez niego hotelu w Genewie wraz z pobytem jego oficjalnej świty kosztuje około 40 000 dolarów.

Przedłużająca się nieobecność „tworzy próżnię w zarządzaniu, charakteryzującą się paraliżem w podejmowaniu decyzji i zwiększoną nieefektywnością biurokratyczną” – powiedziała Al Jazeerze działaczka na rzecz demokracji Kathleen Ndongmo. „Nikt tak naprawdę nie wie, kto rządzi krajem. Ten brak jasnego przywództwa konsekwentnie podważa zaufanie społeczne, podsyca niestabilność polityczną i podważa odpowiedzialność” – dodała.

W 2016 r., gdy prawnicy i nauczyciele z zachodnich regionów anglojęzycznych protestowali przeciwko rzekomej dyskryminacji ze strony rządu, w którym przeważają francuskojęzyczni, Biya był nieobecny – nawet gdy siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do protestujących. Represje przerodziły się w wojnę w 2017 r. między grupami separatystycznymi a rządem Kamerunu, która nadal trwa.

Nieobecności Biyi stały się jeszcze bardziej widoczne, a większość obywateli, aby się z nim spotkać, musi polegać na rzadkich adresach telewizyjnych.

bezpieczeństwo Kamerunu
Kameruńskie siły bezpieczeństwa patrolują ulice w anglojęzycznej strefie Kamerunu [File:AFP]

Szykuje się bitwa polityczna?

W związku ze zwiększoną nieobecnością prezydenta część kraju jest zaniepokojona możliwym konfliktem między frakcjami elity politycznej kraju, które chcą rządzić w Kamerunie po Biya.

Chociaż Kamerun ma system wielopartyjny i okresowo odbywają się wybory powszechne, rządzący Kamerunem Kamerun Ludowo-Demokratyczny (CPDM) zawsze wygrywał w sondażach i dominował w rządzie.

Nie wiadomo jednak, czy Biya przygotowywał kogokolwiek konkretnego na potencjalnego następcę. Istnieją poważne spekulacje, że faworyzowanym kandydatem może być jego syn Franck Biya, ale wiadomo, że syn nie ujawnia się i nie ujawnia zbyt wiele na temat jakichkolwiek ambicji politycznych. W październiku ubiegłego roku 53-latek odwiedził miejsce osunięcia się ziemi w Yaounde, w wyniku którego zginęło 30 osób, choć nie zajmuje oficjalnego stanowiska. Podczas wizyty nie rozmawiał z prasą, co wprowadziło kolejną warstwę zamieszania.

Partie opozycyjne stanowczo wypowiadały się przeciwko dalszemu istnieniu dynastii Biya. Tymczasem lokalne doniesienia sugerują, że w rządzącej partii CPDM przywódcy nie poparli potencjalnej kandydatury Biyi na juniora ani nie wypowiadali się przeciwko niej. Niektórzy urzędnicy partii i wielu jej mniejszych partii sojuszniczych „namawiali” Biya seniora do ponownego ubiegania się o kolejną kadencję.

„Kamerun to nieprzejrzyste szambo, w którym nawet kluczowi gracze nie są w stanie opisać manewrów z szerszej perspektywy, w które zostali usidleni” – powiedział działacz na rzecz demokracji Ndongmo, dodając, że w reżimie toczy się już „wojna domowa” w związku z sukcesją.

„Knowanie jest nieubłagane, a obozy zmieniają się z dnia na dzień. Era po Biya nie będzie ładna, jeśli frakcja nie będzie do tego czasu wyraźnym zwycięzcą” – powiedziała.



Zrodlo