Po atakach Donalda Trumpa na media przypomnienie tego, co FCC może – a czego nie może – zrobić przed wyborami

W zeszłym tygodniu Donald Trump wezwał CBS do utraty licencji za sposób, w jaki zredagowała wywiad z Kamalą Harris – według niego była to „ingerencja w wybory” – spotkała się z naganą ze strony przewodniczącego FCC, agencji nadzorującej nadawanie.

„FCC nie cofa i nie będzie cofać licencji dla stacji nadawczych tylko dlatego, że kandydat polityczny nie zgadza się z treścią lub przekazem lub im się nie podoba” – powiedziała przewodnicząca Jessica Rosenworcel.

Nie był to pierwszy raz, gdy Trump wzywał nadawcę do utraty licencji i nie jest to też pierwszy raz, gdy błędnie zinterpretował to, co FCC może, a czego nie może zrobić, szczególnie w obliczu zbliżających się wyborów. Powtarzające się ataki Trumpa na CBS są częścią ciągłych, długotrwałych wysiłków mających na celu osłabienie mediów głównego nurtu, ale nie tylko on uważa, że ​​FCC ma władzę, której w rzeczywistości nie ma.

Koncesjonowanie. Sieci nie mają licencji, ale ich stacje nadawcze tak. Jeśli chodzi o treści informacyjne, FCC jasno stwierdziła, że ​​jej egzekwowanie w tym zakresie ma bardzo „wąski zakres” ze względu na Pierwszą Poprawkę.

To powiedziawszy, FCC jest kontrolowana przez tę partię, która sprawuje władzę w Białym Domu. Gdyby Trump powrócił do władzy, uzyskałby większość Republikanów 3-2. Nawet gdyby FCC pod przywództwem Partii Republikańskiej podjęła działania przeciwko nadawcom, każde takie działanie zostałoby zakwestionowane w sądach, które rygorystycznie kontrolowały przepisy dotyczące treści.

POWIĄZANE: Rekomendacje Trumpa od gwiazd: pełna lista gwiazd wspierających byłego POTUSA

Trump po raz pierwszy zagroził koncesją na nadawanie w 2017 r., kiedy poskarżył się NBC za jej doniesienia prasowe. W związku z tym zaproszono do pokazania, jak zagrożenie to przypominało zagrożenie Richarda Nixona, który na taśmach Białego Domu mówił o stwarzaniu problemów z odnawianiem licencji dla stacji należących do „Washington Post”, która wówczas zajmowała pierwsze miejsce w swoich reportażach na temat skandalu Watergate. Mimo że „Post” zachował swoje licencje, w czasach Nixona ataki na media wzbudziły obawy, że to samo zagrożenie do licencji nadawcy wywołałoby efekt mrożący w wiadomościach.

Licencje są rzadko cofane, ale zdarza się, że są kwestionowane po upływie ośmioletniego okresu.

Andrew Jay Schwartzman, starszy doradca w Benton Institute for Broadband and Society, przypomniał, że od lat 70. XX w. nie było żadnej sprawy licencyjnej dotyczącej programów – a dotyczyło to treści, których nadawca nie przedstawił. Ponadto ustawa Prawo telekomunikacyjne z 1996 r. zawęziła kryteria odmowy wydania licencji. „Wcześniej było to w zasadzie niemożliwe” – stwierdził. „Teraz jest to całkowicie niemożliwe”.

POWIĄZANE: Kamala Harris Rekomendacje gwiazd: lista gwiazd wspierających wiceprezesa

W 2017 r. Ajit Pai, który został mianowany przez Trumpa przewodniczącym FCC, odrzucił pomysł możliwości cofnięcia licencji NBC. „Zgodnie z prawem FCC nie ma uprawnień do cofnięcia licencji stacji nadawczej na podstawie treści konkretnego programu informacyjnego” – powiedział.

Nie oznacza to, że programy informacyjne nie podlegają żadnym przepisom FCC. Jednym z obszarów są „zniekształcenia” nadawanych wiadomości. Stacje „podlegają egzekucji tylko wtedy, gdy można udowodnić, że celowo zniekształciły faktyczny przekaz informacyjny. Wyrażenie opinii lub błędy wynikające z błędów nie podlegają zaskarżeniu” – twierdzi agencja. Komisja FCC „będzie badać wyłącznie twierdzenia zawierające dowody wskazujące, że nadawany reportaż miał celowo wprowadzić w błąd widzów lub słuchaczy”.

Tradycyjnie była to poprzeczka stawiana wysoko, a FCC podjęła ostatnio działania wyłącznie w przypadku rażących przykładów. W 2017 roku FCC nałożyła grzywnę w wysokości 13,4 miliona dolarów na Sinclair Broadcast Groups za publikowanie artykułów na temat fundacji zajmującej się rakiem, ale nieujawniając, że fundacja płaci za ich emisję. Sankcją była grzywna, a odcinki zostały uruchomione ponad 1700 razy. Co więcej, FCC stwierdziła naruszenie nie w związku z pokazywaną treścią, ale w związku z brakiem ujawnienia w związku ze sponsorowaniem.

POWIĄZANE: Dyrektor generalny Fox Lachlan Murdoch otrzymuje roczną podwyżkę w związku z dramatem rodzinnym

Niedawno grupa interesu publicznego Media and Democracy Project oraz Preston Padden, były główny lobbysta News Corp., złożyli petycję do FCC o przesłuchanie publiczne w sprawie odnowienia licencji dla stacji Fox Corp. w Filadelfii. Ale ich petycja koncentruje się na charakterze Ruperta i Lachlana Murdochów. Twierdzą, że postępowanie sądowe Dominion Voting Systems wykazało „celową manipulację wiadomościami w celu podniesienia oglądalności” oraz że zachowanie dyrektorów Murdochs i Fox było na tyle rażące, że zdyskwalifikowało ich z własności stacji. Oprócz argumentowania, że ​​odmowa licencji naruszyłaby Pierwszą Poprawkę, Fox utrzymuje, że petycja opiera się na „fundamentalnym błędnym scharakteryzowaniu” sposobu, w jaki FCC stosuje swoją politykę dotyczącą charakteru. FCC nie podjęła jeszcze decyzji.

Równy czas. Ogólnie rzecz biorąc, zasada ta ma zapewnić kandydatom równy dostęp do fal radiowych. Stacja ma obowiązek zapewnić porównywalny czas i miejsce konkurentom kandydata, co nie oznacza, że ​​stacja ma obowiązek zapraszać ich do udziału w identycznych programach.

Istnieją dwa duże wyjątki: kandydaci muszą posiadać „kwalifikacje prawne”, co oznacza, że ​​muszą kwalifikować się do głosowania. Istnieje również dość duże wyjątek dla programów informacyjnych „w dobrej wierze”, wywiadów, filmów dokumentalnych i wydarzeń informacyjnych. Dotyczy to wszystkiego, od lokalnych wieczornych wiadomości po debaty i wieczorne talk show. Zasady nie dotyczą również kanałów kablowych, wideo w Internecie, podcastów przesyłanych strumieniowo ani mediów społecznościowych. I to od kandydatów zależy, czy zażądają równego czasu; nie wszyscy to robią.

Jednak ostatnio zdarzały się sytuacje, w których nadawca był w zawieszeniu. Stało się to w 2015 r., po gospodarzu Trumpa Sobotnia noc na żywo. Stacja NBC stanęła w obliczu wniosków o równy czas pracy od niektórych swoich głównych republikańskich rywali i otrzymała je 18 filii we wczesnych stanach podstawowych. Niedawno zasugerował to wieloletni producent wykonawczy serialu Lorne Michaels Reporter z Hollywood że nie zaprasza Trumpa ani Kamali Harris do występu w programie w tym sezonie, ponieważ mogłoby to zmusić stację do pozostawienia czasu kandydatom na prezydenta z mniejszych partii.

Nie należy mylić zasady równego czasu pracy z…

Doktryna sprawiedliwości. Zasada ta wymagała, aby nadawcy omawiali kwestie w sposób odzwierciedlający różne punkty widzenia. Jest to nadal standardowa praktyka w wielu sektorach dziennikarstwa, ale jako faktyczna regulacja jest dyskusyjna. Komisja FCC zniosła Doktrynę sprawiedliwości w 1987 r., mimo że często panuje błędne przekonanie, że nadal obowiązuje ona w praktyce.

Obalenie tej doktryny pomogło zapoczątkować naładowane politycznie radio, a największą gwiazdą stał się Rush Limbaugh. Stacje nie były już zobowiązane do przedstawiania „drugiej strony” i zamiast tego osiągały złote oceny w mówieniu słuchaczom tego, co chciały usłyszeć.

Przez lata pojawiało się wiele wezwań do przywrócenia doktryny sprawiedliwości, w tym projekt ustawy z 2019 r. autorstwa ówczesnego posła. Tulsi Gabbard (D-HI), aby go przywrócić. To nie poszło donikąd. Trump miał też chwile, w których pozornie nawoływał do doktryny sprawiedliwości, nad czym ubolewał Sobotnia noc na żywo szkice go parodiujące.

Reklamy kampanii. Stacje mają obowiązek pobierać od kandydatów jedynie „najniższą stawkę jednostkową” za 60 dni przed wyborami i 45 dni przed prawyborami. Poza tymi oknami mogą pobierać stawki porównywalne ze sponsorami komercyjnymi. Zasada ta nie dotyczy emisji reklam, dlatego grupy interesu i SuperPAK mogą zapłacić znacznie więcej niż za kampanię kandydata.

Stacje nadawcze mają również zakaz odrzucania lub cenzurowania reklam kandydatów posiadających kwalifikacje prawne. Wyszło to na jaw w zeszłym tygodniu, kiedy w trakcie wyemitowano spot antyaborcyjny Widok który porównał Whoopi Goldberg i inne gwiazdy do Josepha Goebbelsa. Spot został napisany przez aktywistę Randalla Terry’ego, kandydata z mniejszościowej partii, a stacja ABC wyjaśniła, że ​​wyemitowanie reklamy było konieczne.

Widzowie mogą również zastanawiać się nad słowami, które usłyszą wiele, wiele razy przed dniem wyborów: „Jestem Kamala Harris i zatwierdziłem to przesłanie” lub „Jestem Donald Trump i zatwierdziłem to przesłanie”. Są to prawnie wymagane zastrzeżenia w reklamach kampanii, które wymagają pełnego ekranu kandydata składającego oświadczenie i jego głosu. Zasady te są jednak częścią ustawy o reformie kampanii ponadpartyjnych i są generalnie egzekwowane przez Federalną Komisję Wyborczą.

Zrodlo