Rachel Bloom: Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego jest genialna, niezbędna do obejrzenia: recenzja

Rachel Bloom nie chce rozmawiać o śmierci w swoim nowym programie komediowym. Właściwie to taki żart z tytułu, Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego — żart, który na początku staje się całkiem dosłowny, naciskając Szalona była dziewczyna współtwórcą, aby stawić czoła jednej z największych komplikacji życia. Rezultatem jest charakterystyczne dla niej połączenie profanum i głębi w oczyszczającym, jednoosobowym i antropomorficznym, niebiańskim przedstawieniu scenicznym, które jest teraz transmitowane na platformie Netflix.

Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego zaczyna się od tego, że Bloom zauważa obecność młodego chłopca na widowni, po czym rozpoczyna swoją pierwszą piosenkę, która koncentruje się na konkretnym gatunku drzewa, które pachnie (cytując niektóre teksty) „przypominającym kichnięcie kutasa”. Potem jednak sprawy przybierają gwałtowny obrót, gdy Bloom jest zmuszona zmierzyć się z głównym tematem serialu – mimo że całym sercem pragnie go uniknąć.

Chociaż koncepcja śmierci jest bardzo aktywna w serialu, Bloom stara się stawić jej czoła w kontekście swoich relacji z najważniejszymi osobami w jej życiu: dzieckiem, psem, partnerem do pisania i bliski przyjaciel Adam Schlesinger. Gdyby nazwa nie była znana, Schlesinger nie tylko był współzałożycielem zespołu Fountains of Wayne, ale także intensywnie współpracował z Bloomem przy muzyce do cieszącego się uznaniem serialu stacji CW Szalona była dziewczyna. Niestety, był wczesną ofiarą Covid-19 i zmarł 1 kwietnia 2020 r. – zaraz po tym, jak Bloom urodziła córkę.

To właśnie połączenie życia i śmierci okazuje się kluczem do istnienia serialu, zakotwiczone w sześciu piosenkach, które potwierdzają reputację Blooma w zakresie głupich, wciągających i poruszających serce melodii. Nagrany podczas Williamstown Theatre Festival w Williams College w Massachusetts (gdzie Schlesinger uczęszczał do college’u, jak podkreśla Bloom), odcinek specjalny charakteryzuje się przejrzystą pracą kamery i scenografią, która z pozoru jest prosta, ale zapewnia kilka zabawnych niespodzianek. A śpiewający głos Bloom jest tak dobry jak nigdy dotąd, wnosząc do każdego utworu odpowiednie nuty słodyczy, humoru i patosu.

Kluczowym aspektem Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego jest to, że świat wiele przeszedł przez ostatnie cztery lata – a wielu z nas tak naprawdę tego nie przepracowało. Straciliśmy bliskich, byliśmy świadkami niezliczonej liczby globalnych okrucieństw, codziennie stawiamy czoła okrucieństwu i złośliwości, które wydają się jedynie podsycać smutek, rozpacz i beznadziejność, które prowadzą nas do… cóż, załamania. Śpiewanie śmiesznych piosenek. Albo śmiać się z nich.

Bloom nie osądza nas za to; ona jest tam z nami. Ale nie boi się też ujawnić niepokojów, które tłumiła w sobie przez ostatnie kilka lat, tego rodzaju strachu, jaki wszyscy odczuwamy w związku z tym, co może przydarzyć się naszym zwierzętom lub nam samym z powodu brutalnej rzeczywistości biologii i czasu. Robiąc to, sprawia, że ​​czujemy się mniej samotni.

Rachel Bloom: Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego (Netflix)

Od 2020 roku zrealizowano wiele projektów mających na celu uchwycenie skutków pandemii dla społeczeństwa. Wysiłki wielu z tych projektów zawiodły, ponieważ zrozumienie tego, co stało się ze światem bez perspektywy, jaką zapewnia czas i odległość, stanowi zrozumiałe wyzwanie; nawet rzeczy takie jak Bo Burnhama Wewnątrz masz ochotę na surowe zwierzenia w przeciwieństwie do bardziej przemyślanych, dogłębnych odpowiedzi.

Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnegojednak wydaje się, że należy do kolejnej fazy prac twórczych, zdeterminowanych, aby nadać sens tym złożonym falom żalu. (Bloom nie przyznaje otwarcie do wiadomości najważniejszych wydarzeń na świecie od czasu pandemii, ale odnosi się do tego, że na kilku frontach sytuacja nie do końca poprawiła się od czasu zakończenia blokady). Chociaż nie udaje, że ma jakiekolwiek prawdziwe odpowiedzi na najważniejsze pytania, rzeczywiście oferuje drogę do pogodzenia się z tymi ogromnymi i niemożliwymi problemami, choćby poprzez empatyczne uznanie Blooma, że ​​są to ogromne i niemożliwe dla nas wszystkich problemy.

Przez cały odcinek specjalny przewija się metawątek, samoświadomość, która dodaje odpowiednią ilość pikanterii bardziej sentymentalnym momentom. I to wszystko składa się w jedną całość, a zakończenie jest równie zabawne, emocjonalne i szczere, jak wszystko, co było wcześniej, i zawiera jeden z najlepiej zagranych „Fuck you”, jakie kiedykolwiek widziałem na ekranie. Nie ma odpowiedzi, ale zadawanie pytań jest ważne, mówi Bloom. Niezależnie od tego, czy zrobimy to piosenką, czy nie.

Rachel Bloom: Śmierć, pozwól mi zrobić coś specjalnego jest teraz transmitowany strumieniowo w serwisie Netflix.



Zrodlo