The Blues nie mają powodów do świętowania z okazji Macklina Celebriniego, ale powroty pokazują, że mogą konkurować

SAN JOSE, Kalifornia — Kiedy widzisz drużynę San Jose Sharks z najgorszym rekordem NHL od pięciu lat wyprzedającą SAP Center i słyszysz ryk 17 435 fanów za każdym razem, gdy Macklin Celebrini (18 l.) i Will Smith (19 l.) dotykają ice, zastanawiasz się, czy St. Louis Blues nie powinni byli całkowicie przebudować swojego składu.

Celebrini, wybrany z numerem 1 w drafcie NHL w 2024 r., i Smith, wybrany z numerem 4 w 2023 r., wprowadzili wiele emocji do Bay Area. To nie oni są przyszłością Sharksów – oni nią są obecny.

W tej chwili The Blues nie wzbudzają takiego samego poziomu miłości wśród swoich młodych kandydatów. Dalibor Dvorsky, wybrany z numerem 10 w 2023 r., został niedawno odesłany z powrotem do AHL Springfield, a Jimmy Snuggerud, wybrany z numerem 23 w 2022 r., wrócił w tym roku na Uniwersytet Minnesota na swój juniorski sezon. Mogliby okazać się świetnymi zawodnikami, ale na razie nie są to gwiazdy, które pasowałyby na czwartkowy wieczór Sharks.

Dyrektor generalny bluesa, Doug Armstrong, nie chciał ograniczać swojej organizacji do stadnin takich jak San Jose. Nie chciał przekształcić Enterprise Center w pustą jaskinię, tak jak SAP Center przez większą część ostatnich trzech sezonów ze średnią frekwencją na poziomie 13 373 osób. Nie chciał, aby The Blues opuścili play-offy przez pięć sezonów z rzędu, tak jak zrobili to Sharks od porażki z Blues w finale Konferencji Zachodniej w 2019 roku.

W St. Louis zarząd postanowił spróbować zachować konkurencyjność, nawet jeśli oznaczało to zajęcie miejsca w trudnym środku tabeli, ledwo ominięcie play-offów i powołanie do draftu w połowie pierwszej rundy, tak jak to zrobili Blues w zeszłym sezonie.

Dlatego fanom Bluesa trudno nie być zazdrosnym, gdy Celebrini strzelił gola i asystował w pierwszej połowie swojego debiutu w NHL, tak jak to zrobił w czwartek. W końcu Sharks mają nie tylko dwóch czołowych perspektyw w lidze, ale także wygrali wszystkie trzy bezpośrednie pojedynki z The Blues w zeszłym sezonie i byli na dobrej drodze do czwartej z rzędu z trzybramkową przewagą w lidze. trzecia lekcja w czwartek.

Ale to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 20 minut – a właściwie ostatnich 17:06 – sprawia, że ​​firma Armstrong and Co. jest zadowolona z przyjętego przez siebie podejścia.

The Blues zdobyli trzy gole, a następnie zdobyli zwycięzcę meczu od Braydena Schenna, który po dogrywce zwyciężył 5:4, a po wtorkowym triumfie 3:2 nad Seattle Kraken, w którym przegrywali 2:0, teraz wygrali swoje pierwsze dwa mecze w sezonie, zdobywając wiele bramek.

„Gramy dla siebie” – powiedział Schenn. Wiem, że jest wcześnie, a to tylko dwa mecze. Ale mamy tu wiele nowych twarzy. Mamy dobre samopoczucie w naszej szatni, gdzie chłopaki zabierają głos, chłopaki wnoszą energię, a chłopaki po prostu grają razem, a kiedy dzieją się te dobre rzeczy. W tej chwili otrzymujemy wkład od wszystkich, a nasza czwarta linia była dla nas świetna przez dwa mecze.

W czwartek rano, kiedy trenera Bluesa Drew Bannistera zapytano, czy Sharks mają ostatnio numer jego drużyny, nie chciał mieć nic wspólnego z tą historią.

„Nie” – powiedział Bannister. „Nowy zespół, działaj dalej. To jest nowy rok. Ubiegły rok nie ma z tym nic wspólnego. Jak we wszystkim, jesteśmy tutaj, aby wygrać. Wiemy, że przed nami trudne zadanie, biorąc pod uwagę pierwszy mecz i młodzież, jaką mają w swoim zespole.

Jednak pomimo tego, że The Blues w czwartkowej pierwszej kwarcie oddali 22 strzały, Sharks nadal mieli przewagę, prowadząc 2:1 dzięki wspomnianej bramce i asyście Celebriniego.

Jeśli nie wyłączyłeś telewizora w St. Louis, kiedy San Jose strzeliło gola strzelonym golem na prowadzenie 4:1 pod koniec drugiej tercji, prawdopodobnie byłeś jednym z nielicznych. Jednak podczas gdy wielu sięgało po pilota, The Blues w szatni dla gości próbowali nacisnąć własne przyciski.

„To nie było nic szalonego” – powiedział obrońca Justin Faulk. „Nie byliśmy zadowoleni z drugiej połowy i wiedzieliśmy o tym. Po prostu rzuciliśmy sobie wyzwanie, aby nie dopuścić do tego w trzeciej kwarcie. Zobacz co możemy zrobić. Pierwszy okres mieliśmy dobry. Pomyśleliśmy, że jeśli uda nam się to powtórzyć, zacznijmy od jednego (celu) i kontynuujmy.

„Nie mam dokładnych słów (które zostały powiedziane w drugiej przerwie). To po prostu pociągało nas do odpowiedzialności i mówiło: „To nie jest wystarczająco dobre”. Tak, musieliśmy po prostu znaleźć sposób i zobaczyć, czy uda nam się kopać głęboko i znaleźć coś w trzeciej kwarcie, i tak się stało.

Pamiętacie, jak Schenn wspomniał o czwartej linii Bluesa, co miało duży wpływ na pierwsze dwa mecze? Tak, Nathan Walker, Alexey Toropchenko i Radek Faksa ponownie wrócili do tego w czwartek.

W drugiej kwarcie w Seattle Walker był tym, który wszczął starcie z obrońcą Krakena Vincem Dunnem i ożywił drużynę Blues, która następnie w ciągu 1:55 podniosła się z deficytu 2:0, zdobywając trzy bramki.

W trzeciej kwarcie meczu przeciwko San Jose strzelił Faksa jeden gola, który oznaczałby deficyt 4-2, ale mecz zacząłby się tak, jak powiedzieli w szatni.

„Po stracie bramki czuliśmy, że możemy tego dokonać” – powiedział Faksa.

Po tym jak Faksa strzelił swojego pierwszego gola w barwach Niebieskich, przyszła kolej na Ryana Sutera, po podaniu Toropczenki, który odnotował deficyt 4-3.

The Blues jednak tracili czas na niecałe trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, a bramkarz Joel Hofer na ławce rezerwowych miał dodatkowego napastnika.

Jednak ustawili się w strefie ataku i po sprytnym podaniu Roberta Thomasa do Faulka, obrońca wyrównał na 4:4 po strzale, który pokonał bramkarza Sharks Mackenziego Blackwooda za pomocą ekranu przed siatką autorstwa Jake’a Neighborsa. .

„Po prostu rzuć piłką w siatkę, a my dobrze się odbiliśmy” – powiedział Faulk.

Dogrywka trwała zaledwie 45 sekund, zanim kapitan, mijając Celebriniego w strefie neutralnej, zakończył kontratak.

„Wielki bramkarz, po prostu próbujesz coś znaleźć” – powiedział Schenn. „Właściwie (Colton Parayko) nawoływał do zagrania tylnymi drzwiami, więc nie wiem, czy sędzia, czy bramkarz myślał, że podanie miało miejsce. To była świetna gra (Parayko), która trafiła do siatki i utrzymała się. bramkarz zgaduje.

Kim są ci kardiolodzy?

„Musisz przyznać chłopakom uznanie” – powiedział Bannister. „Jako grupa wykazali się dużą odpornością. Pokazaliśmy to w Seattle, ale był to dla nas duży sprawdzian. W meczu z drużyną, która gra dobrze, przegrywamy 4:1. To ich pierwszy mecz, grają z dużą energią. Trochę deptaliśmy po piętach i udało nam się wszystko uporządkować, więc trzeba przyznać grupie jako całości duże uznanie”.

A zwłaszcza czwarta linijka, którą ostatnio nazwano linią „WTF”, jak u Walkera-Toropczenki-Faksy.

„To zabawne” – stwierdziła Faksa. „Myślę, że to zabawne. Uwielbiam takie rzeczy. Miło jest, gdy fani cię rozpoznają i rozmawiają o tym. Ktokolwiek na to wpadł, podoba mi się to. Mam nadzieję, że to się przyjmie.

Co koledzy z drużyny Blues myślą o pseudonimie tej linii?

„No proszę” – powiedział Schenn. „Cokolwiek działa. Grają dla nas świetny hokej. Nie chodzi tylko o świetną grę w hokeja; wywierają wpływ, blokując strzały, zdobywając gole, podkręcając atmosferę i dodając energii. Kiedy masz taką linię tożsamości, nie ma powodu, aby wszyscy inni nie podążali za takimi facetami.

The Blues nie mają Celebriniego ani Smitha. Są fani Bluesa, którzy wolą przyszłość Sharks od przyszłości swojego zespołu.

Jednak po dwóch meczach nie można powiedzieć, że Armstrong nie dostał tego, czego chciał. Jego klub rywalizuje.

(Zdjęcie: Ezra Shaw / Getty Images)



Zrodlo