Jak Canucks „odeszli od naszej tożsamości” po przegranej na otwarcie sezonu z Flames

Ewolucja jest z konieczności procesem chaotycznym.

Jeśli zespół z Vancouver Canucks ma dotrzeć tam, gdzie chce, musi ewoluować. Zarząd Canucks zdał sobie z tego sprawę latem tego roku. Trenerzy zdali sobie z tego sprawę także tego lata.

W zeszłym sezonie zespół ten znacznie przekroczył oczekiwania, nawet wewnętrzne. W zeszłym sezonie wkroczyła jako drugorzędna drużyna play-off, a zakończyła ją jako co najmniej marginalny pretendent do Pucharu Stanleya.

To, czego Canucks dokonali w zeszłym sezonie, było niesamowite. Było to również przemyślane, przemyślane i kontrolowane.

Przez całą erę hokeja w Canucks, która rozpoczęła się wraz z przybyciem Eliasa Petterssona i Quinna Hughesa po odejściu Henrika i Daniela Sedinów na emeryturę, franczyza borykała się z jednym głównym błędem w konstrukcji składu: czasami rozpaczliwym brakiem wysokiej jakości bluelinerów.

W miarę upływu czasu i zanikania tej epoki ten kluczowy problem definiował pory roku, napędzał kosztowny handel i hazard związany z wolnymi agencjami oraz kosztował pracę trenerów i kadry kierowniczej.

Nawet po przybyciu do składu Hughesa, aktualnego zwycięzcy Norrisa, prawdziwego elitarnego zawodnika, ogólny brak w składzie wysokiej jakości dwustronnych obrońców stworzył środowisko, w którym zespół ten regularnie miał problemy z kontrolowaniem meczów. Zmusza to różnych trenerów do podjęcia decyzji: stworzyć atak lub grać jakościowo w obronie. Rzadko kiedy ten zespół robił oba skutecznie.

ZEJDŹ GŁĘBEJ

Jak Canucks zmarnował 20 dominujących minut po upadku w wieczór otwarcia: 3 wnioski na wynos

Na przykład Travis Green podczas swojej kadencji głównie opowiadał się za grą w hokeja typu „run-and-gun”. I tak było aż do jego ostatniego sezonu, kiedy zdecydował się zapanować nad sytuacją i spróbować grać w bardziej zorganizowany, zamknięty hokej.

W skrócie podejście Greena faktycznie sprawdziło się w przypadku pięciu na pięciu w pierwszych 25 meczach kampanii na sezon 2021–2022. Zespół Canucks nie był jednak w stanie strzelić gola i krwawił po rzucie karnym. Green został zwolniony i zastąpiony przez Bruce’a Boudreau.

Boudreau przekręcił tarczę z powrotem w stronę bardziej ofensywnego, atakującego hokeja. Zrezygnował ze zorganizowanych ucieczek opartych na posiadaniu piłki, instalując schemat oparty na łowieniu i polowaniu, który omijał ograniczenia bluelinerów z Vancouver.

W programie „Bruce, tam jest!” sezonie, kiedy Canucks nadal korzystali z systemów obronnych Greena, zadziałało. W następnym roku, kiedy wystarczył szablon Boudreau, gra defensywna Canucks stała się nie do utrzymania.

Podczas gdy Green i Boudreau starali się znaleźć równowagę w stosunku do dostępnego personelu, Rick Tocchet rozwiązał ten problem w swoim pierwszym sezonie w Canucks. Klub priorytetowo traktowałby grę w obronie podczas blokady, ale w bardzo specyficzny sposób.

Kluczem do tego, jak Tocchet był autorem jednej z najbardziej imponujących zmian w defensywie z roku na rok w najnowszej historii hokeja, było to, jak drużyna Canucks połączyła wybory personalne i taktykę, aby stworzyć środowisko, w którym gracze w tym składzie mogliby połączyć siły, aby osiągnąć znacznie więcej niż tylko suma ich części.

Znaleźli idealne uzupełnienie dla Hughesa z najwyższej pary po wymianie za Filipa Hronka. Sprowadzili kilku szybkich, świadomych defensywy napastników, takich jak Anthony Beauvillier, Pius Suter i Sam Lafferty, a także wypromowali opcje wewnętrzne, które odpowiadały opisowi stanowiska, takie jak Nils Åman i Phil Di Giuseppe.

Przyspieszając, zwłaszcza w ataku, a zwłaszcza w dolnej szóstce, Vancouver zlecił swoim napastnikom sprawdzanie tyłu niczym demony. Canucks wykorzystali klin strefy neutralnej zaprojektowany do kierowania krążków w kierunku ściany i zgromadzili rozmiar na tylnym końcu, aby spotkać się z krążkami w strefie neutralnej z agresywnym naciskiem na niebieską linię.

Niemal z dnia na dzień menadżerowie Tocchet i Canucks przekształcili ten klub w solidną drużynę defensywną.


Quinn Hughes mija napastnika Flames Samuela Honzka w trzeciej kwarcie po porażce Canucks 6:5 po dogrywce na początku sezonu. (Bob Frid / Obrazy Imagn)

Nie chodziło jednak tylko o personel i systemy obronne. Jedną z najlepszych sztuczek, jakie Vancouver udało się zastosować w zeszłym sezonie i być może najważniejszą częścią dławiącej tożsamości, jaką stworzyło, było zdobycie poparcia dla etosu konserwatywnego zarządzania krążkiem w górę i w dół składu. Imponujące było to, że prawie każdy zawodnik Canucks stosował takie podejście z maniakalną dyscypliną.

Struktura, którą Canucks w sezonie 2023–2024 wdrożyli ze świetnym skutkiem, często opierała się na wyważonym, kontrolowanym zarządzaniu krążkiem – zarówno podczas ucieczki, jak i w strefie. Canucks nie wymieniali szans na zdobycie gola ze swoimi przeciwnikami, po części dlatego, że nie starali się agresywnie je stwarzać.

Zamiast tego Vancouver skupiło się na czasie strefowym. Podczas układania ciężkich zmian jedna na drugiej, najlepiej przy częściowych zmianach zachodzących przez cały czas. O miażdżeniu przeciwników i obronie w strefie ataku poprzez dominację w posiadaniu piłki.

Opierało się na sytuacjach z drugiej ręki i oportunistycznych wykończeniach, a nie na próbach masowego generowania szans. Takie podejście oznaczało mniej awarii i mniej okazji dla obu stron do ataku w okresie przejściowym.

To właśnie jest najbardziej fascynujące w hokeju jako grze. To dynamiczny sport, w którym łyżwiarze zawsze jednocześnie atakują i bronią, nawet jeśli grę defensywną omawiamy głównie w kontekście tego, co dzieje się z dala od krążka.

To, czego próbował dokonać Canucks Toccheta i co mu się udało, przyniosło świetny efekt w zeszłym sezonie. Zostało to jednak poparte bezbożnym poziomem skuteczności strzeleckiej, która jest chwiejnym fundamentem, na którym można budować.

Dlatego ta ewolucja jest konieczna. Canucks trafiali pięć na pięć, co stanowi 25. najwyższy wynik w NHL w zeszłym sezonie. Do play-offów dostała się tylko jedna drużyna, która uplasowała się niżej od nich, a do finału konferencji nie zakwalifikowała się żadna drużyna, która w tej kategorii wypadła poniżej średniej.

Tymczasem w finale Pucharu Stanleya rywalizowała najlepsza drużyna w lidze pod względem generowania strzałów z równą siłą oraz trzecia najlepsza drużyna w tej kategorii.

Kiedy jakość zawodów wzrasta w fazie play-off, zespoły, które mają trudności z zapewnieniem niezawodnego wyglądu, są martwe. Stają się zależni od podskoków lub momentów niezwykłych umiejętności elitarnych graczy, aby ich uratować.

Choć praca Toccheta była imponująca w zeszłym sezonie, zespół ten musi osiągnąć kolejny poziom w ofensywie, jeśli chce głębiej wejść do play-offów z wiarygodną szansą na zostanie mistrzem. Trzeba przyznać, że organizacja była na tyle świadoma, że ​​rozpoznała ten problem i celowo zajęła się nim tego lata.

Zatem Jake DeBrusk był najważniejszym priorytetem wolnego agenta, skrzydłowy strzelający z północy na południe, z doświadczeniem w najważniejszych meczach, który miałby znaleźć się w czołowej szóstce napastników.

Canucks sprowadzili szybkich, dwukierunkowych skrzydłowych z solidnymi wynikami punktacji pięć na pięciu w postaci Kiefera Sherwooda i Dantona Heinena, aby wzmocnić ich głębię.

Daniel Sprong to znakomity strzelec, który zdobył bramkę w połowie lipca, a w połowie lipca podpisał roczny kontrakt.

Następnie Canucks przez cały obóz przygotowawczy i przed sezonem priorytetem byli gra przejściowa i szybki atak. Punkt ciężkości uległ przesunięciu, gdy Tocchet podjął próbę zmiany stylu gry z efektywnego stylu wypracowywania zwycięstw i wykorzystywania konserwatywnego zarządzania krążkiem jako broni defensywnej na atakowanie od razu z agresją i intencją.

Przez 20 minut w środowy wieczór eksperyment wyglądał na ogromny sukces. Umiejętności napastnika Vancouver wyglądały niewiarygodnie, a tempo i dynamika szybkiego ataku o wiele przewyższały wszystko, do czego zdawał się zdolny w zeszłym sezonie.

Potem sytuacja się odwróciła i kompromisy również stały się bardziej widoczne. Ostatecznie w środowy wieczór Canucks przegrali mecz otwierający sezon 6:5 w zaskakujący sposób.

Po 20 minutach absolutnej dominacji przed wrzaskiem kibiców gospodarzy, Vancouver został pokonany w ostatnich 40 minutach przez odbudowującą się drużynę Calgary Flames.

To jeden mecz i szczerze mówiąc, wynik był brzydszy i bardziej rozczarowujący niż rzeczywista forma Canucks – dlatego też w przypadku małych próbek do wyników należy podchodzić z kilkoma dosypkami soli.

Bolesna porażka nie powinna przyćmić tego, że Canucks grali zabawny, skuteczny, ofensywny hokej w początkowej fazie swojego pierwszego meczu. Nie powinno to zmieniać naszego poglądu, że po wprowadzeniu nowych wzmocnień w ataku ta grupa napastników wyglądała paskudnie w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu.

Z drugiej strony nie da się uciec od rzeczywistości, w której Vancouver na początku meczu przejęło prowadzenie 4:1 tak mocno, że traciło ono przewagę w miarę upływu minut pod koniec regulaminowego czasu gry. Rzadko się to zdarzało, gdy w zeszłym sezonie grali w bardziej kontrolowany i zorganizowany hokej.

Obraz ogólny: rozczarowanie załamaniem w środowy wieczór nie powinno trwać długo. Klub zdobył punkt, minimalizując wyrządzone szkody. W grze Vancouver było kilka niepokojących elementów z punktu widzenia zapobiegania bramkom, ale były też autentyczne oznaki ewolucyjnego postępu Canucks jako drużyny atakującej.

Z perspektywy czasu prawdopodobnie nierealistyczne było oczekiwanie, że Vancouver spróbuje przestawić tarczę w kierunku kreatywności i znaleźć idealny moment od samego początku, co sam Tocchet przyznał po meczu.

„Na obozie przygotowawczym zajęliśmy się wieloma zmianami i tak dalej, więc trochę się tym martwiłem, ponieważ trochę oddaliliśmy się od naszej tożsamości” – powiedział Tocchet.

Nasza gra bez krążka nie była dobra. To hokej sprzed półtora roku” – kontynuował trener Canucks, odnosząc się konkretnie do historii rozwoju tego klubu.

„To tylko jeden mecz, ale musimy tu zachować ostrożność, ponieważ jesteśmy dobrym zespołem bez krążka i nie chroniliśmy wnętrzności lodu, chłopaki grali zamachami, a takie rzeczy nie wygrywają… Muszę weźcie na siebie trochę winy, ponieważ w tym roku na obozie zajęliśmy się sprawami przejściowymi, teraz przeprowadziliśmy ćwiczenia w strefie defensywnej, ale nie tak często, jak w zeszłym roku. To jest jeden mecz. Gracze wiedzą, że muszą być w określonych miejscach, a tak nie było. Jeśli będzie to tendencja utrzymująca się przez cztery lub pięć meczów, byłbym zmartwiony. Jutro się wzmocnimy.”

To naprawdę oddaje proces, który będziemy obserwować, gdy Vancouver będzie próbowało budować na tożsamości, którą wypracowała w zeszłym sezonie, ale nie zasadniczo ją zmieniać. W końcu istnieje górna granica – co ten klub był na tyle mądry, by rozpoznać – tego, co może osiągnąć, jeśli będzie zbyt utknął w bardziej konserwatywnym trybie.

Pojawiają się poważne pytania, czy temu klubowi uda się tam dotrzeć. Próba grania bardziej agresywnego, atakującego hokeja, biorąc pod uwagę znaki zapytania w siatce, niekoniecznie jest idealna. I, oczywiście, atakowanie w pośpiechu jest wyjątkowo trudne do przeprowadzenia w sposób systematyczny, biorąc pod uwagę, że zależy od czynników znajdujących się poza bezpośrednią kontrolą zespołu.

Weź pod uwagę, że aby zaatakować pionowo w pośpiechu, krążek musi fizycznie znajdować się w twojej części lodowiska. Twoi przeciwnicy muszą być poza pozycją, przynajmniej trochę. Idealnie byłoby, gdybyś przyłapał ich na pochyleniu.

Następnie zespół musi połączyć w całość serię trudnych sekwencji. Gra w defensywie – niezależnie od tego, czy jest to wbity krążek, ciało przygwożdżone do ściany, czy też wymuszona strata – musi wymusić zmianę posiadania piłki. W takim razie potrzebny jest szybki rynek zbytu, który umożliwi pośpiech.

We wszystkich tych starciach wykorzystuje się szanse i skalkulowane ryzyko. Niezależnie od tego, jak imponująco wyglądają napastnicy Vancouver, gdy w szybkim tempie przenoszą krążek przez strefę neutralną, kontrolowany sposób, w jaki drużyna Canucks grała w hokeja w zeszłym sezonie, zwłaszcza jeśli chodzi o strukturę przemieszczania krążka przez ich bluelinerów innych niż Hughes, jest zasadniczo niespójny z konsekwentnym tworzeniem pośpiechu?

Czy obrońcy Vancouver będą w stanie wystarczająco skutecznie wykorzystać atak, gdy para Hughes i Hronek nie będzie na lodzie, aby połączyć grę?

Możemy zadawać te pytania, ale nie da się uzyskać ostatecznych odpowiedzi po jednym meczu. Prawdopodobnie nie będziemy mieli ostatecznych odpowiedzi po 30 meczach.

W końcu nie liczy się to, jak ładny i zabawny jest hokej. Liczy się to, czy Canucks będą w stanie wygrać więcej meczów i wejść głębiej w fazę play-off o Puchar Stanleya, jeśli będą częściej stwarzać okazje do zdobycia wysokiej jakości punktów.

Liczy się to, czy eksperyment i wysiłki mające na celu przekształcenie się w prawdziwego pretendenta przyniosą skutek.

Podczas wieczoru otwarcia występ Canucks przyniósł mieszane rezultaty i uwydatnił trudność działań podejmowanych przez zarząd Tocchet i Canucks.

Ewolucja z konieczności musi być chaotyczna i z pewnością taki był występ w Vancouver podczas wieczoru otwarcia. Ale jest to również niezbędne, nawet pomimo nieuniknionych bólów rosnących.

(Zdjęcie Jonathana Huberdeau and the Flames świętującego po zdobyciu gola dla Artursa Silovsa: Derek Cain / Getty Images)

Zrodlo