Harris omija pytanie, czy izraelski Netanjahu jest „bliskim sojusznikiem” USA

Wiceprezydent USA Kamala Harris pominęła pytanie, czy Benjamina Netanjahu można uznać za „bliskiego sojusznika” Stanów Zjednoczonych, ponieważ krytycy oskarżają izraelskiego premiera o utrudnianie osiągnięcia wyznaczonego przez Waszyngton celu deeskalacji na Bliskim Wschodzie.

We fragmencie wywiadu dla „60 minut” stacji CBS News, który ukazał się w niedzielę, Harris był naciskany w związku z tym, co robią Stany Zjednoczone, aby nakłonić swojego głównego sojusznika do zakończenia ofensywy wojskowej w Strefie Gazy i zaprzestania ataków na Liban.

Harris, kandydat Demokratów w listopadowych wyborach prezydenckich, powiedział, że Stany Zjednoczone wywierają presję na Izrael – a także na przywódców arabskich w regionie – aby osiągnęli porozumienie o zawieszeniu broni w Gazie i będą to robić nadal.

„Praca, którą wykonaliśmy, zaowocowała szeregiem ruchów Izraela w tym regionie” – powiedziała, nie podając szczegółów.

Następnie Harrisa zapytano, czy Stany Zjednoczone mają „prawdziwego, bliskiego sojusznika” w Netanjahu.

„Myślę, z całym szacunkiem, lepsze pytanie brzmi: czy mamy ważny sojusz między narodem amerykańskim a narodem izraelskim? A odpowiedź na to pytanie brzmi „tak” – odpowiedziała.

Wymiana zdań podkreśla ciągłą odmowę administracji prezydenta USA Joe Bidena zmiany taktyki i ograniczenia zdecydowanego wsparcia dla rządu Netanjahu w czasie, gdy izraelskie wojsko bombarduje Strefę Gazy i Liban.

Analitycy od miesięcy oskarżają Netanjahu o wstrzymywanie ewentualnego porozumienia o zawieszeniu broni w Gazie dla własnych celów politycznych.

Obserwatorzy ostrzegali również, że brak wywarcia przez Waszyngton nacisku na Izrael, aby zakończył wojnę w Gazie, popchnie Bliski Wschód w stronę szerszego konfliktu regionalnego, a obrońcy praw wzywali administrację Bidena do nałożenia embargo na broń na izraelski rząd.

Waszyngton zapewnia Izraelowi co najmniej 3,8 miliarda dolarów pomocy wojskowej rocznie, a Biden zazielenił 14 miliardów dolarów na dodatkową pomoc dla sojusznika USA od rozpoczęcia wojny Izraela w Strefie Gazy w październiku ubiegłego roku.

Do chwili obecnej w izraelskich atakach na Gazę zginęło ponad 41 800 Palestyńczyków.

Co najmniej 1100 osób zginęło także w Libanie, odkąd izraelskie wojsko – które od miesięcy handlowało ogniem z libańską grupą Hezbollah na granicy izraelsko-libańskiej – niedawno nasiliło bombardowanie kraju.

W obliczu narastającej przemocy administracja Bidena wielokrotnie powtarzała, że ​​faworyzuje dyplomację i chce deeskalacji. Jednak wysocy rangą urzędnicy amerykańscy oświadczyli również, że popierają „prawo Izraela do samoobrony”.

„Oczywiście ataki, ukierunkowane ataki na ludność cywilną, nie mogą być usprawiedliwione, ale Izrael ma prawo ścigać terrorystów” – powiedział w zeszłym tygodniu reporterom rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller, zapytany o śmiercionośne izraelskie bombardowania w Libanie.

„Muszą podjąć działania, aby złagodzić szkody wśród ludności cywilnej. Są do tego zobowiązani na mocy międzynarodowego prawa humanitarnego, zarówno w Libanie, jak i gdziekolwiek indziej” – dodał Miller.

Krytycy twierdzą jednak, że takie oświadczenia mają niewielki wpływ na działania prawicowego rządu Netanjahu, ponieważ administracja Bidena nie zgodziła się na uzależnienie wsparcia wojskowego i dyplomatycznego USA dla Izraela.

„Prezydent Biden spędził rok umożliwiając izraelskiemu rządowi szerzenie zbrodni wojennych, naruszając amerykańskie przepisy wymagające nałożenia na Izrael embargo na broń i ignorując większość Amerykanów, którzy sprzeciwiają się wysyłaniu większej ilości broni do Izraela”, Rada ds. Stosunków Amerykańsko-Islamskich (CAIR ) napisano w niedzielnym oświadczeniu.

„Teraz w całym regionie panuje chaos”.

Polityka administracji Bidena spotkała się z ponowną krytyką w związku z eskalacją napięcia między Izraelem a Iranem w ostatnich dniach.

W zeszłym tygodniu irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) wystrzelił serię rakiet balistycznych w stronę Izraela, co według niego było aktem odwetu za zabójstwa w Libanie i Gazie, a także zabójstwa czołowych przywódców Hamasu, Hezbollahu i Iranu.

Netanjahu powiedział, że Iran „zapłaci” za atak, wzbudzając obawy, że Izrael może uderzyć w strategiczne miejsca w kraju, takie jak irańskie obiekty nuklearne.

Zapytany w ubiegłą środę przez reporterów, czy poprze atak na irańskie obiekty nuklearne, Biden odpowiedział „odpowiedź brzmi „nie”.

Prezydent USA powiedział reporterom, że wszelka reakcja Izraela powinna być „proporcjonalna”, nie wdając się w szczegóły, co to dokładnie oznacza.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin przyjmie 9 października w Waszyngtonie swojego izraelskiego odpowiednika Yoava Gallanta, aby „omówić bieżący rozwój sytuacji w zakresie bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie”, powiedział w niedzielę rzecznik Pentagonu.



Zrodlo