Recenzja „It’s What’s Inside”: najnowszego thrillera Netflix nie można przegapić

Po chwalebnej światowej premierze w Sundance, To jest to, co jest w środku został odebrany przez Netflix, choć trochę szkoda. Choć z pewnością znajdzie odbiorców korzystających z transmisji strumieniowej, idealnym sposobem na obejrzenie filmu jest otoczenie dziesiątek innych, niczego niepodejrzewających nieznajomych, którzy spędzają huczny wieczór, odkrywając zuchwałe zwroty akcji filmu. Jeśli to nie wystarczy, powinieneś obejrzeć go w domu ze swoim współmałżonkiem lub inną znaczącą osobą, choćby po to, aby sprawdzić siłę swojego związku.

ZOBACZ TAKŻE:

Co obejrzeć: Najlepsze przerażające filmy

Akcja rozgrywa się na kameralnym wieczorze kawalerskim dla każdej płci, To jest to, co jest w środku to zapierający dech w piersiach thriller opowiadający o spotkaniu zróżnicowanej grupy przyjaciół ze studiów, których historie są niezwykle splątane. Jednakże ujawnienie poza tym podstawowych założeń byłoby jak zdradzanie zbyt wiele, biorąc pod uwagę śmiałe niespodzianki (i, co ważniejsze, sposób, w jaki są prezentowane). Każdy z nich charakteryzuje się niesamowitymi remiksami znanych klasycznych utworów i ścieżek dźwiękowych ze starych filmów. Aby zachować to doświadczenie — i na prośbę zespołu PR Netfliksa — w niniejszej recenzji nie będziemy ujawniać tych szczegółów aż do części końcowej, która zostanie wyraźnie odgraniczona, choć sama w sobie niczego nie zepsuje.

Po co to całe zamieszanie? Cóż, nawet wzmianka o dziwacznym podgatunku, do którego należy ten film, może dla niektórych być spoilerem. Ale wystarczy powiedzieć, że to diabelnie dobry czas. Debiutujący scenarzysta/reżyser Greg Jardin wie, jak precyzyjnie dokręcić śrubki, tworząc przy tym absurdalną, metafizyczną zabawę o północy, która zmusza zespół do spojrzenia na siebie nawzajem – i na siebie – w zaskakujący sposób.

To jest to, co jest w środku zaczyna się od zazdrości.


Źródło: Netflix

Minie około pół godziny, zanim założenia zostaną w pełni ujawnione widzom i bohaterom, więc w międzyczasie film kładzie wiele podwalin. Zaczyna się od młodej pary – lepkiego, spiętego Cyrusa (James Morosini) i pełnej dobrych intencji, nerwowej Shelby (Brittany O’Grady) – próbujących, ale bezskutecznie, urozmaicić swoje życie miłosne. Nakładające się na siebie, bezsensowne argumenty duetu ujawniają więcej na temat ich zerwanego związku, niż można by się spodziewać po prostym opisie. W ciągu kilku sekund Jardin ogłasza się jako zręczny gawędziarz dramatyczny, który podejmuje tradycyjne rozmowy i inscenizuje je w nowy, ekscytujący sposób.

Jak oglądać Ravens vs. Bengals online za darmo

ZOBACZ TAKŻE:

TikTok ma obsesję na punkcie testowania znajomych i partnerów — i należy to zakończyć

Szybkość, z jaką film wzbudza wątpliwości i nieporozumienia wśród głównych bohaterów, sprawia wrażenie zastrzyku adrenaliny, począwszy od sprzeczki pary o blond perukę, którą Shelby nosi na prośbę Cyrusa. Wprowadza to naładowany rasistowski podtekst – Cyrus jest biały, a Shelby jest czarną kobietą rasy mieszanej – z którymi film flirtuje w niezręczny i przezabawny sposób.

Te utrzymujące się tematy rasy, obrazu ciała i zazdrości jeszcze bardziej się zaostrzają, gdy Cyrus i Shelby biorą udział w wspomnianym wieczorze kawalerskim. Gdy tylko się pojawiają, grupa przyjaciół ze studiów zaczepia ich, dlaczego nie są małżeństwem od ośmiu lat zalotów. Inkwizycji przewodniczy Nikki (Alycia Debnam-Carey), słynna wpływowa blondynka, pod której zdjęciami Cyrus często zostawia bezczelne komentarze.

Coś dziwnego i niespełnionego wyraźnie wisi w powietrzu, choć wydaje się, że nikt o tym nie mówi, co stanowi kuszące wprowadzenie do grupy przyjaciół skrywającej więcej niż kilka tajemnic. Z pozoru zwykłe rozmowy sprawiają wrażenie niekomfortowych, gdyż sceny, w których dawni przyjaciele nadrabiają zaległości po latach rozłąki, przesiąknięte są niewypowiedzianym napięciem. Po ujawnieniu każdej nowej informacji można jedynie śmiać się z czystego zachwytu, widząc, jak absurdalnie dobry jest ten film w tworzeniu napięcia w wyjątkowy sposób.

To jest to, co jest w środku opiera się na „brakującym ogniwie”.

Devon Terrell i James Morosini w "To jest to, co jest w środku."


Źródło: Netflix

Historie o ponownym spotkaniu działają najlepiej, gdy niosą ze sobą poczucie nieobecności. Film Lawrence’a Kasdana Wielki chłód i sztuka Rahula da Cunha Klasa ’84 koncentruje się na kolegach z klasy, którzy spotykają się po śmierci starego przyjaciela, podczas gdy Robert Altman Wróć do 5 & Dime, Jimmy Dean, Jimmy Dean śledzi spotkanie starych kumpli, aby powspominać zmarłego aktora Jamesa Deana. To jest to, co jest w środku nie jest aż tak ponury, ale w podobny sposób ustanawia skomplikowaną historię, z którą bohaterowie muszą się liczyć.

Gdy Cyrus i Shelby przybywają, witają ich Nikki i jej czarujący były kochanek Reuben (Devon Terrell) – który tak się składa, że ​​jest panem młodym – wraz z sekretną narkomanką Reubena Mayą (Nina Bloomgarden), jego hałaśliwym przyjacielem z funduszu powierniczego Dennisem (Gavin Leatherwood) i ich przyjaciółka-artystka Brooke (Reina Hardesty). Wspólnie spekulują, czy pojawi się ósmy i ostatni członek ich grupy, Forbes (David Thompson). Nie widzieli go od lat, a kiedy przypominają sobie mroczne szczegóły jego wyrzucenia z college’u po pijackim incydencie, ich mgliste wspomnienia przybierają formę wspaniale zabawnego Rashomon-sekwencja w stylu dostosowana do epoki Instagrama. Na ekranie pojawiają się obrazy za obrazami z fatalnej imprezy sprzed ośmiu lat. Te nieruchome obrazy, z różnymi wywołującymi nostalgię filtrami Instagrama, zmieniają się nieznacznie w szczegółach z każdym wspomnieniem, jakby zbiorowa pamięć bohaterów była rolką z aparatu iPhone’a.

Porywające montaże Jardina z kanałów mediów społecznościowych i jego szybki montaż między postaciami tworzą denerwujący rytm. Jednak jego nowa, inspirowana mediami estetyka przybiera zabawnie dosłowną formę, gdy faktycznie pojawia się Forbes z tajemniczą zieloną teczką w dłoni. Przyjaciele pamiętają go jako osobę znającą się na technologii, a Thompson mógł zostać obsadzony ze względu na jego podobieństwo do założyciela Facebooka, Marka Zuckerberga, którego niesamowitą osobowość publiczną uosabia z rozmachem.

Najlepsze historie, które można mashować

Na pozór Facebook polega na utrwalaniu chwil w bursztynie, a genialnie zabawne wizualne podejście Jardina do utrwalania wspomnień i relacji dodaje dynamiki każdej scenie, nawet jeśli wydaje się, że nie dzieje się nic ważnego. Faktem jest, że zwykle coś Jest dzieje się, ale elementy układają się w całość dopiero z perspektywy czasu, jak podczas scen, w których kamera (dzięki uprzejmości operatora Kevina Fletchera) przybliża się do negatywnej przestrzeni, by następnie zostać wypełniona w nieoczekiwany sposób.

Rzadko kiedy debiutujący reżyser stworzył film, który w swoim wizualnym chaosie sprawia wrażenie tak precyzyjnego, wydobywając na pierwszy plan utrzymujący się niepokój spod pozornie przyziemności. Przykuwający wzrok projekt produkcji z pewnością pomaga; Reuben organizuje przyjęcie w bogato zdobionej rezydencji, którą odziedziczył po matce. Zamienia go w miejsce ucieczki pełne ostrego, monochromatycznego oświetlenia – w każdym pokoju inny kolor! — i różne lustrzane dzieła sztuki, jakby jego pomysł na dobrą zabawę był giallo. Ton filmu jest na tyle zabawny (i co ważniejsze, wystarczająco wciągający), że te nieorganicznie rozmieszczone tła usprawiedliwiają się.

W miarę trwania imprezy rozmowy przybierają formę chaotycznej kakofonii. Niewiele pojedynczych zdań wyróżnia się spośród nakładających się rozmów, ale każdy aktor szybko ustala ogólny klimat i zachowanie swojej postaci, podczas gdy kamera krąży wokół nich w dezorientujący sposób. Wystarczą linijka lub dwie — czasem nawet cichy gest — aby odczytać charakter każdej postaci, na przykład wyluzowane zachowanie Mayi lub skłonność Dennisa do prowokowania konfliktów pod przykrywką żartów.

Te sceny wprowadzające mają żywą, młodzieńczą energię, ale są też celowe. Są to ulotne migawki przedstawiające, kim są ci ludzie, co przydaje się później, gdy uwaga filmu skupia się na ustaleniu, kogo udają. Te ukryte prawdy wychodzą na światło dzienne (i ostatecznie ulegają grywalizacji), gdy Forbes odkrywa, co znajduje się w jego teczce, i choć zawartość najlepiej poznać w trakcie filmu, warto przynajmniej poruszyć charakter tej historii z kilku powodów. Po pierwsze, jeśli nadal się wahasz, może trochę jasności co do założeń mogłoby cię przekonać. I po drugie, chociaż to założenie może brzmieć, jakby zostało to zrobione na śmierć i życie, bądźcie pewni – żaden inny film tak nie podszedł do tej głównej koncepcji jak To jest to, co jest w środku.

OK… Co jest To jest to, co jest w środku naprawdę o?

Scena z "To jest to, co jest w środku."


Źródło: Netflix

Nie znajdziesz tutaj większych spoilerów, ale jeśli chcesz uniknąć podstawowego zrozumienia podgatunku filmu, oto Twoja rampa. Ta recenzja ujawni tylko tyle, ile wiedział jej autor, co niemal gwarantuje, że nadal będzie to niesamowicie dobry czas.

Drobne szczegóły fabuły do ​​naśladowania.

To jest to, co jest w środku to film o zamianie ciał, choć warto samemu odkryć, w jaki sposób nim się staje (i jaka jest jego mechanika fabularna). Forbes, którego przerażające uśmiechy i zmienny sposób zachowania sugerują, że musi wybrać jakąś kość, wabi swoich przyjaciół do towarzyskiej gry, którą, jak wyjaśnia, najlepiej zrozumieć, jeśli doświadczy się tego na własnej skórze. Podobnie jak w przypadku filmu, próba wyjaśnienia tego słowami może nie oddać sprawiedliwego zaskoczenia.

Prawdopodobnie widziałeś film o wymianie ciał – być może Zakręcony piątek, Gorąca laskalub Jumanji sequele — chociaż niewiele z nich rozwinęło się na taką skalę lub zostało zmodyfikowanych w tak ekscytujący sposób. W powyższych przykładach stosunkowo łatwo jest zachować porządek; to dwoje ludzi zamieniających się miejscami i dwóch aktorów zachowujących się podobnie, co często jest zaletą. Twarz/Wyłącz nie jest w tym samym stylu filmem o zamianie ciał, ale kto nie lubi oglądać Johna Travolty w roli Nicolasa Cage’a? Lub w Harry’ego Pottera filmy, Helena Bonham Carter grająca Hermionę Granger udającą Bellatrix Lestrange?

Teraz pomyśl, ile permutacji lalek gniazdujących można mieć z więcej niż dwiema postaciami i szerokimi, specyficznymi występami aktorów w To jest to, co jest w środku kliknij na swoim miejscu. Jednak publiczność nigdy nie jest zdezorientowana, chyba że Jardin tego chce. Dzięki innowacyjnemu wykorzystaniu koloru, ujęciom na podzielonym ekranie i wielowarstwowym występom wszystko jest zawsze śledzone, niezależnie od tego, jak pozornie skomplikowane staje się założenie.

Dając swoim bohaterom nowe, szalone doświadczenia i sposoby interakcji, Jardin wypycha na powierzchnię ich międzyludzkie napięcia w sposób, który nieustannie zaskakuje. Nigdy nie można do końca powiedzieć, który zyg doprowadzi do jakiego rodzaju zag, nawet jeśli wydaje się to oczywiste w przypadku tradycyjnego scenariusza. Ale To jest to, co jest w środku jest daleki od tradycyjnego, a nagrody zatrzaskują się w hałaśliwy sposób, nawet jeśli wydaje się, że film może stracić impet pod koniec dziwnie egzystencjalnego drugiego aktu.

Każdy oszałamiający zwrot powoli i umiejętnie buduje historię napiętego romansu, niemożności porozumienia się oraz lęków i niepewności, które pojawiają się w związku latami, a wszystko to w energicznych 102 minutach. Z poruszającą się kamerą, która nigdy nie zwalnia, To jest to, co jest w środku czuje się żywy jak kilka ostatnich hollywoodzkich thrillerów, a każda formalna decyzja odkrywa tajemnice i podteksty poprzez przykuwającą wzrok kompozycję. Dysponując diabelnie przyjemnym językiem wizualnym, zapewnia mrugające nuty katharsis, które sprawiają, że nawet najbardziej zuchwałe, galaktyczne szaleństwa w gatunku sprawiają wrażenie sesji terapeutycznej dla par na szczycie najwyższej i najszybszej kolejki górskiej na świecie. To emocjonujący i fascynujący film, obok którego nie można przejść obojętnie.

To jest to, co jest w środku jest teraz transmitowany strumieniowo w serwisie Netflix.

AKTUALIZACJA: 2 października 2024 r., 15:28 EDT Recenzja „It’s What’s Inside” została opublikowana po premierze w Teksasie na SXSW 2024. Ta recenzja została opublikowana po raz pierwszy 21 marca 2024 r. i została zaktualizowana w celu uwzględnienia opcji oglądania.



Zrodlo