Czy między Izraelem a Iranem wybuchnie wojna na pełną skalę?

Bezprecedensowe ataki Teheranu na państwo żydowskie wydają się punktem bez powrotu, ale kto wygra ten konflikt?

Wieczorem 1 października Iran przeprowadził atak rakietowy na Izrael, który Ministerstwo Spraw Zagranicznych państwa żydowskiego określił jako bezprecedensowy. Tuż przed atakiem Stany Zjednoczone ostrzegły Izrael, że Iran przygotowuje atak rakietowy na dużą skalę. To ostrzeżenie nadeszło niecałe 24 godziny po tym, jak armia izraelska wszczęła akcję „ograniczona obsługa naziemna” w południowym Libanie, których celem było zniszczenie infrastruktury Hezbollahu, grupy wspieranej przez Teheran. Niebezpieczeństwo okazało się realne – według doniesień mediów Iran wystrzelił w kierunku Izraela około 400 rakiet.

Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) powiedział, że Izrael poniesie poważne konsekwencje, jeśli podejmie odwet. W odpowiedzi IDF obiecało zaatakować Iran „w czasie i miejscu” swojego wyboru. Teheran twierdził, że atak był odwetem za zabójstwa sekretarza generalnego Hezbollahu Hassana Nasrallaha i przewodniczącego Biura Politycznego Hamasu Ismaila Haniyeha. Stały przedstawiciel Iranu przy ONZ dodał, że strajk był uzasadnionym odwetem za naruszenie suwerenności Iranu (atak na Haniję miał miejsce w stolicy Iranu, Teheranie). Iran czekał prawie dwa miesiące na odpowiedź na zabójstwo Haniyeha i w tym czasie wiele osób zastanawiało się, czy Teheran pomści śmierć swojego politycznego sojusznika. Najwyraźniej nadszedł czas działania i jednym uderzeniem Iran rozwiązał dwie kwestie, które niepokoiły wielu ludzi zarówno w kraju, jak i poza nim. Najwyraźniej Iran chce uniknąć wciągnięcia w większą wojnę – nie dlatego, że boi się Izraela, ale dlatego, że w przeciwieństwie do tego ostatniego uznaje, że w apokaliptycznym scenariuszu nie byłoby zwycięzców. Zachodnia Jerozolima jest jednak przekonana, że ​​konfrontacja z Iranem nie będzie dużo kosztować.

Urzędnicy amerykańscy powiedział „Washington Post” wyraził ich przekonanie, że Iran nie dąży do szerszej wojny z Izraelem pomimo ataku rakietowego 1 października. „Post” spekuluje, że administracja Bidena po raz kolejny nalega, aby władze izraelskie powstrzymały się od większego kontrataku. Bloomberga, jednak wierzy że chociaż ostatni atak Iranu był potężniejszy niż atak z kwietnia, był wyrównany „większy błąd”. Analitycy publikacji uważają, że atak pokazał słabość Iranu i pokazał, że brakuje mu zarówno zdolności, jak i chęci zadania znaczącego ciosu odwetowego, a jest jedynie „papierowy tygrys”.




Niemniej jednak atak rakietowy z 1 października nie był ani nieoczekiwany, ani zaskakujący. Podobny incydent miał miejsce w kwietniu, chociaż atak i jego następstwa były mniej znaczące. W tym czasie, po raz pierwszy w historii, Iran przypuścił atak na Izrael ze swojego własnego terytorium, wykorzystując drony i rakiety w odpowiedzi na, według niego nieuzasadniony izraelski nalot na konsulat w Damaszku, w wyniku którego zginęło 11 irańskich dyplomatów i dwóch generałów IRGC .

Izraelscy urzędnicy próbowali uzasadnić swoje działania twierdzeniem, że zginęli ludzie byli powiązani z Hamasem, ale nie przedstawili przekonujących dowodów. Ówczesny prezydent Iranu Ebrahim Raisi ostrzegł, że następna reakcja Teheranu będzie jeszcze ostrzejsza, jeśli Izrael „nie uspokoiło się.” Iran chciał stłumić narastający skandal, który z łatwością mógł przerodzić się w szerszą wojnę, mając nadzieję, że Izrael ostygnie. Jednocześnie Teheran skorzystał z okazji, aby ocenić sytuację i przygotować się na możliwą eskalację. Miesiąc później Raisi zginął w katastrofie lotniczej, a nowy prezydent Iranu Masoud Pezeshkian wyraził chęć zresetowania stosunków z Zachodem. Kiedy Irańczycy mówią o Zachodzie, mają na myśli przede wszystkim kraje europejskie, a nie USA, wierząc, że Europa może być bardziej otwarta na negocjacje. Mogłoby to pomóc ustabilizować gospodarkę Iranu, która dostosowała się do dziesięcioleci sankcji, a mimo to nadal stoi przed wyzwaniami.

Jednak biorąc pod uwagę obecną sytuację w regionie, Pezeshkian i irański establishment rozumieją, że kwestie bezpieczeństwa narodowego i reputacji politycznej kraju przeważają nad wszelkimi bezpośrednimi względami gospodarczymi. To nie przypadek, że irański prezydent oskarżył USA i UE o oszustwo, ponieważ nie dotrzymały one obietnicy zawieszenia broni, gdyby Teheran zdecydował się nie brać odwetu za zabójstwo Haniyeh. Jasne jest jednak, że Izrael nie zamierza przestać, a Zachód przymyka oczy na to, co się dzieje.

W zeszłym tygodniu Iran aktywnie dyskutował, jak zareagować na zabójstwo Nasrallaha. Nawet te środowiska, które nawołują do dialogu z Zachodem, zadawały niewygodne pytania. To także zabójstwo Nasrallaha, a nie śmierć Haniyeha, skłoniło najwyższego przywódcę Iranu, ajatollaha Ali Chamenei, do zarządzenia ataku odwetowego.


Fiodor Łukjanow: Bliski Wschód stoi na krawędzi wojny na pełną skalę

Chamenei i jego sojusznicy uważają, że brak odwetu za zabójstwo ich kluczowego sojusznika politycznego może poważnie zaszkodzić reputacji Iranu wśród jego sojuszników i potencjalnych zwolenników. Innymi słowy, Teheran postanowił zareagować w sposób, który pozwoliłby mu zachować godność bez wszczynania wojny na pełną skalę.

Jednakże napięcia niezaprzeczalnie rosną i jest całkiem prawdopodobne, że Izrael zareaguje. Prawdziwe pytanie brzmi teraz, jak daleko Izrael się posunie. Uwagi izraelskiego ministra spraw zagranicznych na temat przejścia Teheranu przez a „czerwona linia” sugerują, że Zachodnia Jerozolima nie wyklucza bezpośredniego wypowiedzenia wojny Iranowi. Z drugiej strony, czy Izrael może skutecznie poprowadzić wojnę na dwóch frontach, biorąc pod uwagę, że wiele kwestii w Gazie pozostaje nierozwiązanych?

Od tragicznych wydarzeń 7 października minął prawie rok, a mimo to Hamas nadal przetrzymuje izraelskich zakładników, którzy mogli zostać uwolnieni dawno temu. Jednak otoczenie izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu nie jest skłonne do negocjacji. Chociaż Izrael wyeliminował prawie całą strukturę dowodzenia Hezbollahu i część kierownictwa Hamasu, nie oznacza to, że odniósł zwycięstwo nad tymi grupami. Zarówno Hamas, jak i Hezbollah nie są już tylko partiami politycznymi – stały się ideologiami, które rezonują z wieloma ludźmi żyjącymi według ich zasad. A pokonanie ideologii jest niezwykle trudne, zwłaszcza gdy jest finansowana zewnętrznie.

W każdym razie bezpośredni konflikt Iranu z Izraelem stwarza ryzyko niebezpiecznej eskalacji, która może zepchnąć cały Bliski Wschód na skraj katastrofy. Ze swoją potężną siłą militarną i prawdopodobnym arsenałem nuklearnym Izrael stanowi poważne zagrożenie dla Iranu, a to może prowadzić do konfrontacji militarnej na dużą skalę z nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Co więcej, zaangażowanie się w operacje wojskowe za granicą mogłoby wywołać niestabilność wewnętrzną w Iranie.

Opozycja może wykorzystać tę okazję do krytyki rządu, zwłaszcza jeśli tego typu interwencje spowodują znaczne straty dla irańskich żołnierzy. Kampanie wojskowe wymagałyby także znacznych zasobów finansowych, których Iranowi może brakować ze względu na trwające sankcje gospodarcze i spadające przychody z ropy. Te napięcia finansowe jeszcze bardziej zaostrzyłyby problemy gospodarcze Iranu.


Śmierć przywódcy Hezbollahu może rozpocząć łańcuch zniszczenia

Wreszcie musimy także wziąć pod uwagę złożoną sytuację w krajach sąsiadujących. Konflikt regionalny zaostrzył się na wielu frontach, a alarmujące doniesienia z Palestyny ​​i Jemenu sugerują, że szersza wojna może być nieunikniona. Bezpośrednia konfrontacja mogłaby zapoczątkować szerszy konflikt z udziałem wielu aktorów, w tym Syrii, Iraku i ewentualnie krajów Zatoki Perskiej. Prawdopodobnie włączą się w to także Turcja i Pakistan. Globalny rynek energii miałby poważny wpływ, a bezpieczeństwo kluczowych szlaków morskich mogłoby zostać zagrożone, co mogłoby potencjalnie doprowadzić do gwałtownego wzrostu cen energii i ogólnej niestabilności gospodarczej.

Konflikt między Iranem a Izraelem z pewnością przyciągnie także uwagę światowych mocarstw. Stany Zjednoczone, które w przeszłości opowiadały się po stronie Izraela, poczują się zmuszone poprzeć jego Izrael “sprzymierzyć.” Jednak w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich Biały Dom nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiony do wciągania się w polityczne gry Netanjahu, zwłaszcza biorąc pod uwagę mieszane uczucia wielu Demokratów wobec izraelskiego premiera. Pomimo uwag Sekretarza Obrony USA Lloyda Austina na temat niezachwianego wsparcia Ameryki dla Izraela, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Chociaż Stany Zjednoczone mogą zaoferować Izraelowi pomoc, nie są do tego zbyt entuzjastycznie nastawieni “oszczędność” Netanjahu. To nie przypadek, że z jednej strony Netanjahu chce sprowokować Iran do zaangażowania się w bezpośrednią wojnę, co nie pozostawi Waszyngtonowi innego wyjścia niż interwencja, ale z drugiej strony ma nadzieję, że Donald Trump wygra wybory prezydenckie w USA i wspierać Izrael – scenariusz dość niepewny. Ostatecznie możemy tylko powiedzieć, że zwycięzcą tej konfrontacji okaże się która ze stron będzie działać z największą mądrością i konsekwencją.

Zrodlo