W Sudanie Południowym głód komplikuje plany położenia kresu kłusownictwu na dziką przyrodę

Mading, Sudan Południowy – W upalny lipcowy poranek Michael Alier chwycił karabin szturmowy i pojechał taksówką motocyklową, zwaną lokalnie boda boda, do buszu w poszukiwaniu jedzenia.

Była pora deszczowa w Mading, jakieś 200 km od Dżuby, stolicy Sudanu Południowego.

O tej porze roku trawiaste tereny podmokłe są bujne i pełne antylop, które schodziły z płaskowyżu Boma w poszukiwaniu świeżej wody i zieleni do wypasu.

Ekolodzy i rząd twierdzą, że jest to część największej na świecie migracji ssaków lądowych i podkreślają zbiorową odpowiedzialność za zapewnienie ich przyszłej ochrony. W ramach tego chcą położyć kres szalejącemu kłusownictwu na antylopy.

Jednak w Sudanie Południowym, najmłodszym kraju na świecie, udręczonym dziesięcioleciami konfliktów, skrajnym ubóstwem i… katastrofalny poziom głodussak stanowi obfity posiłek dla wielu potrzebujących pożywienia.

Alier (28 l.) twierdzi, że nie ma innego wyjścia, jak tylko polować na zwierzęta. Mięso wołowe i kozie sprzedawane w pobliskich sklepach jest zdecydowanie za drogie w porównaniu z jego miesięczną pensją wynoszącą 100 000 funtów sudańskich (166 dolarów), którą zarabia pracując jako ochroniarz w lokalnych gospodarstwach.

„Życie zmusza nas do pójścia na polowanie” – powiedział.

Mięsem, które przewozi, musi nakarmić dziewięć osób – pięcioro rodzeństwa, dwoje rodziców i dwóch kuzynów. Jeśli nie przyniesie świeżego łupu, zwykle muszą pominąć posiłki. Dlatego podróżuje co najmniej trzy razy w tygodniu.

Jest to jednak zdradliwa wyprawa, ponieważ antylopa przyciąga również uwagę ciężko uzbrojonych gangów, które kłusują na nie dla zysku. Wyprawy na polowania to dla ludzi takich jak Alier śmiertelna gra, ale czuje, że nie ma innego wyjścia.

„Lepiej zostać zabitym przez uzbrojonych przestępców, niż umrzeć z głodu w domu” – stwierdził.

Niezwykła samodzielność Aliera jest godna podziwu, stanowi jednak poważny dylemat dla pozbawionego środków finansowych rządu Sudanu Południowego, który znajduje się pod presją ekologów, aby ukrócił kłusownictwo, mimo że ledwo może wyżywić 11-milionową populację.

W czerwcu prezydent Salva Kiir nalegał, aby siły bezpieczeństwa oraz Ministerstwo Dzikiej Przyrody i jego partnerów „potraktowali priorytetowo szkolenie i wyposażanie strażników zajmujących się dziką fauną i florą w celu zwalczania kłusownictwa i handlu” dziką fauną i florą, twierdząc, że złapani powinni zostać postawieni przed sądem i ukarani.

Prezydent przemawiał w Dżubie podczas wydarzenia, w którym zapowiedziano pierwsze w kraju kompleksowe badanie lotnicze dotyczące migracji ssaków lądowych, które naliczył sześć milionów antylop w ruchu.

Myśliwi zabijają zwierzęta na żywność w hrabstwie Akobo w stanie Jonglei w 2022 r [Courtesy of Lino Majier, Conservation Society of South Sudan]

Wielka migracja Nilu

W tym śródlądowym kraju Afryki Wschodniej, położonym w dorzeczu Nilu, odbywa się jeden z najwspanialszych spektakli w królestwie zwierząt: odbywająca się dwa razy w roku procesja antylop zwana Wielką Migracją Nilu.

Podczas migracji antylopy podążają za wodą. Kiedy w grudniu bagniste, nisko położone równiny zalewowe Suddu zaczynają wysychać, antylopy zaczynają pędzić na płaskowyż Boma w poszukiwaniu świeżej wody i roślinności. W maju, kiedy Biały Nil wylewa i ożywia roślinność Suddu, osuwają się z powrotem do preferowanego siedliska.

Ekolodzy twierdzą, że masowa migracja ma kluczowe znaczenie dla ekosystemu regionu. Pasąc się w korytarzu migracyjnym o długości 200–300 km, antylopy kob białouchy i antylopy tiang przeżuwają różnorodne gatunki roślin, wydalając różne nasiona daleko i szeroko. Wzbogaca to glebę i sprzyja różnorodności biologicznej.

Chociaż ekolodzy chcą rozprawić się z kłusownictwem, jest to ogromne wyzwanie.

„Problem jest dwukierunkowy” – wyjaśnił Abraham Garang Bol, dyrektor wykonawczy niezależnej Agencji Ochrony Środowiska oraz badacz i student studiów magisterskich w zakresie zarządzania zasobami naturalnymi na Uniwersytecie w Dżubie.

„Jednym z nich jest aspekt gospodarczy: znajdujemy się w kryzysie gospodarczym, w którym poziom ubóstwa dotyka wszystkich. Dzika przyroda staje się alternatywnym źródłem pożywienia dla miejscowej ludności, co rządowi bardzo trudno jest powstrzymać.

„Ale jednocześnie rząd musi stworzyć alternatywę” – dodał, stwierdzając, że rząd „powinien świadczyć usługi także społeczności, aby społeczność otrzymała wynagrodzenie” za pomoc w ochronie dzikiej przyrody.

„Ponieważ rząd i partnerzy starają się chronić tę dziką przyrodę, lokalni mieszkańcy, a może społeczności żyjące na tym samym obszarze, gdzie znajdują się te zwierzęta [are] powinni otrzymać trochę pieniędzy, wsparcie, aby wiedzieli, że mają inne alternatywne świadczenia [besides having] dziką przyrodę jako pożywienie” – stwierdził.

Tymczasem John Lwong, aktywista z Malakal współpracujący z organizacją non-profit Royal Aid for Development (ROAD), powiedział, że proszenie mieszkańców Sudanu Południowego o zaprzestanie polowań bez zapewnienia alternatyw jest całkowicie nierozsądne – zwłaszcza gdy ludzie przez miesiące nie otrzymują wynagrodzenia.

„Ile już miesięcy urzędnicy służby cywilnej nie otrzymywali wynagrodzeń – prawie rok? Jak więc oczekujesz, że ludzie będą żyć?” powiedział Lwong.

„Zwierzęta są chronione, ludzie nie”

Według danych Banku Światowego ponad 82 procent Sudańczyków Południowych żyje za mniej niż 1,90 dolara dziennie. ONZ twierdzi, że ponad 1,6 miliona dzieci poniżej piątego roku życia cierpi z powodu niedożywienia, częściowo na skutek powodzi.

Tymczasem wojna w sąsiednim Sudanie spowodowała napływ uchodźców, co wyrównało sytuację większe ciśnienie na ograniczonych zasobach żywności.

Brak bezpieczeństwa żywnościowego w Sudanie Południowym
Wiele wysiedlonych rodzin w Sudanie Południowym musi przetrwać jedynie na gotowanych ziarnach kukurydzy i bez zbilansowanej diety [Mamer Abraham/Al Jazeera]

Dobrym przykładem jest sytuacja rodziny Aliera. W styczniu 2022 r. były wypędzeni z domu w dywizji Baidit przez uzbrojony gang, który splądrował ich wioskę.

Gang zabił 33 mieszkańców wioski, ukradł ich bydło i plony oraz podpalił ich domy.

Alier i jego dziewięciu krewnych zostali przesiedleni 30 km na południe, do Mading, gdzie dzielą dom z dwiema sypialniami, kryty strzechą, zbudowany z plastikowych arkuszy. Nie mają prądu i dzielą dwa wąskie odwierty wody z 1140 innymi wysiedlonymi rodzinami.

Większość mieszkańców wsi nie ma pracy i przetrwanie zależy od hojności członków rodziny.

Alier i inni, doświadczeni latami przemocy i wysiedleń, krytycznie odnoszą się do ostrzeżeń rządu, aby nie kłusować na mięso zwierząt, zwłaszcza jeśli ma to na celu utrzymanie ich przy życiu: „Dlaczego zwierzęta są chronione, a życie ludzi nie?” zapytał Aliera.

„Jeśli dasz nam jeść, nie będziemy narzekać” – powiedział. „Ale na razie mówimy: daj nam szansę. Karmimy nim nasze rodziny.”

Choć wysiedleńcom co miesiąc zapewniane są racje żywnościowe, twierdzą, że to nie wystarczy. Jeśli Alier nie wybierze się na polowanie, jego rodzina może przeżyć dwa–trzy dni bez jedzenia, chyba że otrzyma wsparcie od krewnych – dodał.

Zmagający się z trudnościami rząd Sudanu Południowego ma nadzieję, że bogata populacja dzikich zwierząt może pewnego dnia stać się źródłem bardzo potrzebnych dochodów z turystyki.

„Jeśli uda nam się kontrolować poziom kłusownictwa, do kraju zaczną przybywać turyści i w ten sposób będziemy mogli faktycznie uzyskać dochód” – powiedział Al Jazeerze David Deng Adol, rządowy dyrektor ds. dzikiej przyrody w stanie Jonglei.

„Rząd nie uzyskuje w tej chwili dochodów, ale stara się zaprosić inwestorów [in] zasobów naturalnych w celu ustalenia sposobu uzyskiwania przychodów.”

Wysiłki rządu mające na celu przeciwdziałanie kłusownictwu są powiązane z utworzeniem sześciu parków narodowych i 12 rezerwatów zwierząt łownych, które zajmują około 13 procent powierzchni kraju.

Populacje zebry Grevy’ego, żyrafy nubijskiej i nosorożca w Sudanie Południowym to tylko niektóre z wielu na skraju wyginięcia.

Sudan Południowy
Kobieta nosi skórę antylopy przed swoim domem w wiosce Otallo w Sudanie Południowym [Brian Inganga/AP]

Dla nieuzbrojonych sił dzikiej przyrody rozprawienie się z uzbrojonymi kłusownikami nie jest łatwym zadaniem.

W przeszłości kłusownicy z Sudanu Południowego polowali przy użyciu psów i włóczni. To już nie jest tak. „W wyniku lat konfliktów zbrojnych dzisiejsi kłusownicy jeżdżą na motocyklach uzbrojonych w karabiny maszynowe, pozwalając im trafiać w odległe cele i ścigać zwierzęta w odległości 30–40 km w głąb buszu” – powiedział Adol.

Komercyjne kłusownictwo na dziką przyrodę w Sudanie Południowym ma miejsce „na skalę, jakiej nigdy wcześniej nie byliśmy świadkami” – zauważył Peter Fearnhead, dyrektor generalny organizacji non-profit African Parks zajmującej się ochroną przyrody, w czerwcu, kiedy opublikowano badanie dotyczące ssaków lądowych.

„Ta dzika przyroda i większy ekosystem stanowią podstawę przetrwania wielu grup etnicznych, które często są ze sobą w konflikcie o zasoby. Skuteczne zarządzanie tym krajobrazem będzie możliwe jedynie poprzez budowanie zaufania z tymi grupami etnicznymi i pomiędzy nimi” – dodał w oświadczeniu.

Rząd Sudanu Południowego współpracuje z organizacją pozarządową Fauna & Flora International (FFI), zajmującą się ochroną przyrody, aby zwiększyć inwestycje lokalnych społeczności w otaczającą je przyrodę, mając nadzieję, że zachęci to ludzi do ochrony zwierząt dla przyszłych pokoleń, powiedział Adol z ministerstwa dzikiej przyrody.

„Mamy tak zwaną ochronę społeczności. FFI podnosi świadomość społeczną w zakresie ochrony środowiska. Społeczności są zatem ambasadorami dzikiej przyrody” – dodał.

Bol z Agencji Ochrony Środowiska zwraca jednak uwagę, że nawet poza potrzebą pożywienia, polowanie i zabijanie zwierząt jest czymś głęboko zakorzenionym w kulturze, co z dnia na dzień nie straci na znaczeniu.

„Niektórzy z nich teraz, jeśli ich powstrzymasz [from hunting]dziwią się. Powiedzą: „Nie, nasi dziadkowie zabijali to zwierzę” – stwierdził Bol, odnosząc się do praktyki zabijania zwierząt w celu zdobycia pożywienia, ale także jako pokazu siły i odwagi wśród wiejskich mieszkańców.

„To powód do dumy” – dodał. „Podobnie jak ci, którzy zabijają lwy, noszą oni imiona [for that]i mogą być dumni, że są odważnymi ludźmi”.

Aby w przyszłości zrównoważyć priorytety ochrony przyrody i kultury, Bol stwierdził: „Ludzie muszą być informowani, edukowani i pokazywani, że dzika przyroda jest ważna w innych aspektach i na inne sposoby”.

Artykuł ukazał się we współpracy z Przykład.

Zrodlo