Bolonia celowała w Ligę Konferencyjną, ale teraz rozkoszuje się „legendarnymi” wieczorami Ligi Mistrzów

“Kontynuować! Kontynuować!” Zażądano występu przed Muzeum Beatlesów w Liverpoolu. Gianni Morandi, który tej zimy skończy 80 lat, kręcił się na zewnątrz z bolońskim szalikiem na szyi. Ikona muzyki włoskiej, zatankował wykonanie jego starej piosenki „Był sobie kiedyś facet, który kochał The Beatles i The Rolling Stones”. Morandi początkowo wydawał się niechętny. W końcu była to antywojenna piosenka o Amerykaninie, który jako żołnierz podróżował po świecie, ale stracił życie w Wietnamie. Mimo to Morandi dał kibicom Bolonii to, czego chcieli.

W trakcie lotu zauważył: „Co za przygoda!”. Morandi jest na tyle dorosły, że pamięta ostatni raz, kiedy Bolonia grała w Pucharze Europy. Miał 20 lat w 1964 roku, kiedy klub zdobył siódmy i ostatni tytuł mistrzowski. Bologna została wówczas wyeliminowana w pierwszej rundzie przez Anderlechta. Od Pucharu Intertoto w 2000 roku w ogóle nie grali w Europie.

Dyrektor sportowy Bolonii, Marco Di Vaio, nie był członkiem tej drużyny na przełomie wieków. Beppe Signori był ich kapitanem i nosił koszulkę z numerem 10 pozostawioną przez Roberto Baggio. Kiedy jednak Di Vaio stał obok boiska na Anfield, gdzie podróżujący ultras dumnie rozciągnęli baner z nazwą miasta, podzielił się anegdotą na temat pewnego razu, gdy tu grał. Miało to miejsce podczas przedsezonowego meczu towarzyskiego z rywalem Bolonii, Parmą. Przegrali 5:0, a na boisku gościli Fabio Cannavaro i Lilian Thuram. Jednak ten wynik nie zmartwił go zbytnio.

W zeszłym roku Bologna chciała zakwalifikować się do Ligi Konferencyjnej. To, że tu byli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Morandi wygrał festiwal muzyczny w San Remo w 1987 roku piosenką „Si puo dare di piu”. Możesz dać więcej. Ale ile więcej może dać Bolonia po zajęciu piątego miejsca w Serie A w zeszłym sezonie? Stracili trenera Thiago Mottę na rzecz Juventusu. Byli bezsilni, aby powstrzymać odejście napastnika Joshuy Zirkzee, gdy Manchester United zapłacił klauzulę wykupu. Następnie Arsenal sprowadził Riccardo Calafioriego. Ale Bolonia nie oglądała się za siebie.

ZEJDŹ GŁĘBEJ

Sen na 60 lat: jak Bolonia zbudowała zespół, aby powrócić do świetności

Zamiast tego właściciel Joey Saputo chodził po linii bocznej przed rozpoczęciem meczu z błyszczącymi oczami. Przygotowanie tej nocy trwało dekadę. W przyszłym tygodniu minie 10 lat od zakupu klubu przez kanadyjsko-włoskiego miliardera. „To zakończenie podróży” – powiedział Sky Italia jego dyrektor naczelny Claudio Fenucci przed rozpoczęciem meczu. „Dobry, składający się z bólu i radości”.

Cesare Cremonini był jednym z VIP-ów, którzy przylecieli z Bolonii, a podczas rozgrzewek dołączył do członków zarządu na boisku. Kolejna gwiazda popu, bywał w Bulgarelli z ultrasami w Renato Dall’Ara. „W Curva nauczyłem się przegrywać, a potem panować nad głosem” – powiedział. „Podczas gry jestem znacznie mniej poetycki”.

Zespół Vincenzo Italiano, wybrany na cześć najbardziej prestiżowego meczu w Bolonii od 60 lat, był tak samo nowy w tych rozgrywkach, jak Saputo, Morandi i Cremonini. Tylko środkowy obrońca Jhon Lucumi i pomocnik Remo Freuler stali i słuchali hymnu Ligi Mistrzów więcej niż pięć razy, dotyczyło to odpowiednio Genk i Atalanty. W przeddzień meczu Italiano zapytał ich o trzy rzeczy. Powiedział swoim zawodnikom, aby nie dali się zastraszyć atmosferą, starali się dorównać Liverpoolowi i upewnić się, że wyjdą z podniesioną głową. To wszystko zrobiła Bolonia.


Zespół Italiano był dumny na Anfield (Carl Recine/Getty Images)

Thijs Dallinga myślał, że dał im szybkie prowadzenie, ale po chwili podniosła się flaga spalonego. Nabywca wartości 15 milionów euro (12,5 miliona funtów, 16,5 miliona dolarów) z Tuluzy strzelił gola u siebie i na wyjeździe przeciwko Liverpoolowi w Lidze Europy w zeszłym sezonie i chociaż mógł lepiej wymierzyć swój bieg, jego niedozwolone zakończenie meczu i tak zrobiło wrażenie. Niestety, jak to w piłce nożnej bywa, Bologna poddała się.

Potem pojawiło się więcej okazji, a menadżer Liverpoolu Arne Slot ubolewał nad podejmowaniem decyzji przez swój zespół w ostatniej tercji. Ale Bolonia wyłoniła się dzięki kredytowi. Zostawili Lucumiego i dwóch bocznych obrońców w pojedynku jeden na jednego z napastnikami Liverpoolu, aby walczyć jeden na jednego na całym boisku. Na przykład środkowy obrońca Lucumiego, Sam Beukema, podszedł do Dominika Szoboszlaia, a Freuler próbował nękać Ryana Gravenbercha. Prasa wymusiła błędy, a Dan Ndoye uderzył w poprzeczkę, a następnie w zewnętrzną część słupka. Bologna weszła na przerwę, mając większe szanse na zdobycie kolejnego gola.

Bramkarz Łukasz Skorupski wyróżniał się w drugiej połowie szybkością, jaką popisywał się w ataku, a także reakcją obronną. Polak dwa tygodnie temu obronił rzut karny w zremisowanym 0:0 meczu z Szachtarem Donieck. Nie mógł jednak nic zrobić, aby powstrzymać podkręcającego klinczera Mohameda Salaha. „Z tej pozycji jego skuteczność wynosi 100 procent” – zauważył Italiano, żałując, że jego zespół nie zrobił więcej, aby zmniejszyć kąt. Następnie ultrasowie próbowali obrazić swoich gospodarzy. „Anglicy mogą się pierdolić” – śpiewali po włosku. Gdyby Scouserzy zrozumieli tę pieśń, nie byliby źli. Pewnie by się zgodzili.

Ostatecznie Bolonia nie mogła tu wygrać, tak jak to robiły w przeszłości Genua, Inter i Atalanta. Ale dla Italiano nie miało to większego znaczenia. „Jestem dumny z występu” – powiedział. „Nie sądzę, że Liverpool spodziewał się, że Bolonia będzie tak odważna”. Nie było żadnego pytania: „co mogłoby się stać?”. albo chociaż Motta, ich stary trener, w imponującym stylu powrócił z przewagi 2:1 w 10-osobowej drużynie i poprowadził Juventus do zwycięstwa 3:2 w Lipsku. Wręcz przeciwnie, drużyna Bolonii miała wrażenie, że staje się bardziej drużyną włoską, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

„To był legendarny wieczór” – powiedział Riccardo Orsolini. Kolejny czeka ich w Aston Villi po przerwie reprezentacyjnej.

(Zdjęcie na górze: Carl Recine/Getty Images)



Zrodlo