Wiadomości ze świata Libańscy ratownicy z trudem reagują na izraelski atak, używając ognia i przestarzałego sprzętu

BEJRUT, 2 października (AP) Kiedy Izrael zbombardował budynki w pobliżu miasta Sydon w południowym Libanie, Mohamed Arkadan i jego zespół rzucili się na akcję ratowniczą, jakiej jeszcze nie widzieli.

Około tuzina domów zawaliło się na wzgórze, które kiedyś przeoczali, grzebiąc ponad 100 osób. Nawet po 17 latach służby w siłach obrony cywilnej jednego z najbardziej rozdartych wojną krajów na świecie Arkadan był zszokowany zniszczeniami. Do poniedziałkowego popołudnia, prawie 24 godziny po zamachu, jego zespół wraz z 60 ocalałymi wyciągnął spod gruzów ponad 40 ciał, w tym dzieci.

Przeczytaj także | Izrael zakazał Antonio Guterresowi, szefowi ONZ, wjazdu do kraju i ogłosił go Persona non grata.

Ciała dzieci złamały mu serce, powiedział 38-letni Arkadan, ale niezdolność jego zespołu składającego się z ponad 30 ratowników do udzielenia pomocy raniła go bardziej. Wozy strażackie i karetki pogotowia nie były wymieniane od lat. Brakuje narzędzi i sprzętu ratowniczego. Jego zespół musi kupować ubrania z własnej kieszeni.

Kryzys gospodarczy, który rozpoczął się w 2019 r., oraz masowa eksplozja portu w 2020 r. sprawiły, że Liban miał trudności z zapewnieniem podstawowych usług, takich jak energia elektryczna i opieka medyczna. Podział polityczny pozostawił 6-milionowy kraj bez prezydenta i funkcjonującego rządu na ponad dwa lata, pogłębiając narodowe poczucie opuszczenia, które dociera do ludzi, od których kraj jest zależny w sytuacjach kryzysowych.

Przeczytaj także | Wojna izraelsko-irańska: Izrael zakazał wjazdu Sekretarzowi Generalnemu ONZ Antonio Guterresowi z powodu „niewątpliwej” porażki irańskiego ataku rakietowego.

„Mamy zerowe możliwości i zerową logistykę” – powiedział Arkadan. „Nie mamy rękawiczek i nie mamy środków ochrony osobistej”.

Wojna przywróciła Liban do życia

Ciężkie izraelskie naloty na Hezbollah zdewastowały ten kraj. Według Ministerstwa Zdrowia od 17 września w wyniku izraelskich ataków zginęło ponad 1000 osób, z czego prawie jedną czwartą to kobiety i dzieci.

Według libańskiej Narodowej Agencji Informacyjnej, w środę w dwóch izraelskich atakach na islamskie centrum ratunkowe powiązane z Hezbollahem w południowym Libanie zginęło sześciu lekarzy i zniszczyli budynek. Przed zgłoszeniem tych zgonów ministerstwo podało, że odnotowało śmierć ponad 40 lekarzy i ratowników.

Setki tysięcy ludzi opuściło swoje domy i śpi na plażach i ulicach.

Światowa Organizacja Zdrowia podała, że ​​zamknięto ponad 30 ośrodków podstawowej opieki zdrowotnej na dotkniętych obszarach Libanu.

We wtorek Izrael oświadczył, że rozpoczął ograniczoną operację lądową przeciwko Hezbollahowi i ostrzegł ludzi, aby ewakuowali kilka południowych społeczności, obiecując dalszą eskalację napięcia.

Imran Reza, koordynator pomocy humanitarnej ONZ w Libanie, powiedział, że Liban „zmaga się z licznymi kryzysami, które przerosły możliwości kraju”.

Wyczerpany personel medyczny z trudem radzi sobie z codziennym napływem nowych pacjentów. Zgodnie z rządowymi planami awaryjnymi szpitale i pracownicy służby zdrowia zawiesili operacje inne niż awaryjne.

Schroniska rządowe są pełne

W południowym regionie Tyru wielu lekarzy uciekło wraz z mieszkańcami. W Nabatii, największej prowincji południowego Libanu, ratownicy twierdzą, że od zeszłego tygodnia pracują całą dobę, aby dotrzeć do setek osób rannych w bombardowaniach, które dotknęły dziesiątki wiosek i miast, często w ciągu jednego dnia.

Po eksplozji w Sydonie do zespołu Arkadan dołączyło około 250 ratowników, w tym specjalna jednostka poszukiwawczo-ratownicza z Bejrutu, około 45 kilometrów na północ. Jego zespół nie miał nowoczesnego sprzętu, który mógłby wyciągnąć ludzi z katastrofy.

„Używaliśmy tradycyjnych narzędzi, takich jak nożyczki, kable i łopaty” – powiedział Arkadan.

– Jest tu ktoś? Ratownicy krzyczeli z ruin i szukali ocalałych, którzy zostali pochowani głębiej pod ziemią. Koparka powoli usuwała gruz, aby nie wstrząsnąć stosami zrujnowanych cegieł i stali.

Wielu szukało schronienia w starożytnym mieście Tyr, 20 kilometrów na północ od granicy z Izraelem, sądząc, że miasto prawdopodobnie przetrwa bombardowanie. Przybyło ponad 8 000 osób – powiedział Hassan Dbuk, szef wydziału zarządzania katastrofami.

Powiedział, że nie zapewniono wcześniej ustalonych dostaw, takich jak paczki żywnościowe, zestawy higieniczne i materace, a ruch ciężarówek jest obecnie zagrożony. W wyniku eksplozji rolnicy stracili dostęp do swojej ziemi, a gmina ma trudności z wypłatą wynagrodzeń.

Sytuacja humanitarna jest katastrofalna

Tymczasem na ulicach piętrzą się śmieci. Liczba pracowników mediów zmniejszyła się ze 160 osób do 10 osób.

„Sytuacja humanitarna jest katastrofalna” – powiedział Dbuk.

Wissam Ghazal, urzędnik Ministerstwa Zdrowia ds. opon, powiedział, że w jednym szpitalu pozostaje tylko pięciu z 35 lekarzy. Powiedział, że w prowincji Tyr zginęło ośmiu lekarzy, w tym trzech z organizacji medycznej powiązanej z Hezbollahem.

W weekend samo miasto stało się centrum ataków.

Izraelskie samoloty bojowe uderzyły w pobliżu słynnych ruin miasta portowego, wzdłuż jego brzegów oraz na tereny mieszkalne i handlowe, zmuszając tysiące mieszkańców do ucieczki. W sobotę i niedzielę zginęło co najmniej 15 cywilów, w tym dwóch pracowników miejskich, żołnierz i kilkoro dzieci, z wyjątkiem jednego członka dwóch rodzin.

Ratownikom zajęło dwa dni przeczesywanie gruzów domu w dzielnicy Harab w centrum miasta, gdzie w wyniku eksplozji zginęło dziewięciu członków rodziny al-Samra.

Sześć wcześniaków przewieziono do Bejrutu w inkubatorach rozsianych po całym mieście. Ghazal powiedział, że jedyny lekarz w mieście, który się nimi opiekował, nie był w stanie przemieszczać się między szpitalami objętymi ostrzałem.

Jeden z czterech szpitali w okręgu został zamknięty po tym, jak strajk wpłynął na jego zasilanie i salę operacyjną. W dwóch innych szpitalach wybito szyby. Obecnie w szpitalach miejskich jest więcej zabitych niż rannych.

„Ale nie wiadomo, co się stanie, gdy intensywność ataków wzrośnie. Na pewno będziemy potrzebować więcej.”

Radzą sobie z tym, co mają

Hossein Faqih, szef obrony cywilnej w regionie Nabatia, powiedział: „Pracujemy w bardzo trudnych i ważnych warunkach, ponieważ strajki są przypadkowe. Nie mamy żadnej ochrony. Nie mamy żadnych osłon, hełmów ani dodatkowych węży. Najnowszy samochód ma 25 lat. Jednak nadal pracujemy.”

Co najmniej trzech jego strażaków zginęło na początku września. Od tego czasu dziesięć osób zostało rannych. Sześć z 45 pojazdów zostało trafionych i obecnie nie nadają się do użytku.

Faqih powiedział, że ograniczy misje poszukiwawczo-ratownicze swojego zespołu do obszarów mieszkalnych, trzymając je z dala od lasów i terenów otwartych, na których gaszono pożary.

„W dzisiejszych czasach każdy dzień jest wyzwaniem. Części ciał są wszędzie, pod gruzami są dzieci, cywile i ciała” – powiedział Faqih. Stwierdził jednak, że postrzega swoją pracę jako zabezpieczenie dla ludzi.

„Służymy ludziom i wystarczy nam to, co mamy”. (AP)

(To jest nieedytowana i automatycznie wygenerowana historia z kanału Syndicated News, personel LatestLY mógł edytować tekst treści lub nie)



Zrodlo