Fiodor Łukjanow: Bliski Wschód stoi na krawędzi wojny na pełną skalę

Wszyscy główni gracze szturchają się nawzajem, ale nie ma chęci przekraczania Rubikonu

Wydaje się, że rok po niesławnym ataku Hamasu na Izrael Bliski Wschód powrócił do swojego wiecznego stanu: wylęgarni ostrego konfliktu z falami napięcia. Zewnętrzni obserwatorzy mogą tylko patrzeć z przerażeniem, podczas gdy eksperci wzruszają ramionami. Tak było, tak będzie. Można zapytać, czym obecny kryzys różni się od poprzednich w regionie? No cóż, nie udając głębokiego zrozumienia, zwróćmy uwagę na to, co uderza z zewnątrz.

Relacje patron-klient ulegają zmianom, zarówno pomiędzy władzami regionalnymi, jak i głównymi podmiotami zewnętrznymi. Najbardziej oczywisty jest status Stanów Zjednoczonych. Obecna administracja Białego Domu nie ma jasnego i spójnego stanowiska; to tylko łatanie dziur i gaszenie nowych pożarów. USA nie potrzebują teraz głośnych wydarzeń na Bliskim Wschodzie, mają inne priorytety. Kontakty z kluczowymi graczami są niespójne, a relacje z monarchiami Zatoki Perskiej, a zwłaszcza z Iranem, niestabilne. Jednak działania Waszyngtonu opierają się na zasadniczej sprzeczności, której nie można rozwiązać, a która ma związek z Izraelem.

Ideologicznie obecne izraelskie przywództwo wcale nie jest bliskie drużynie prezydenta Joe Bidena. Tymczasem premier Benjamin Netanjahu cieszy się raczej niepopularnością. Najwyraźniej podejmowane są wysiłki dyplomatyczne, aby ograniczyć zakres działań wojskowych, na co Izrael się nie zgadza. Jednocześnie administracja Bidena w dalszym ciągu udziela pomocy wojskowej, ponieważ dla Ameryki czynnik izraelski nie jest zjawiskiem obcym, ale przede wszystkim krajowym. Tym bardziej w kluczowym momencie kampanii wyborczej. W efekcie izraelskie władze, przekonane, że USA nie mogą wyciągnąć wtyczki, same decydują, jak postępować, czasem informując o tym swojego amerykańskiego sojusznika, czasem „zapominanie” aby to zrobić. Zmiana relacji, która kiedyś była uważana za mniej lub bardziej hierarchiczną, jest widoczna także po drugiej stronie.




Wpływ Iranu w całym regionie ogromnie wzrósł w ciągu 20 lat, odkąd Stany Zjednoczone zniszczyły Irak Saddama jako jego główną przeciwwagę i ogólnie podburzyły Bliski Wschód. Trzeba przyznać, że Teheran umiejętnie wykorzystał szanse i znacząco wzmocnił swoją pozycję, umiejętnie unikając bezpośredniego konfliktu. Sytuacja Iranu pozostała trudna, zwłaszcza gdy Trump z jednej strony storpedował porozumienie nuklearne, a z drugiej chętnie przystąpił do odrębnego porozumienia między Izraelem a czołowymi krajami arabskimi. Niemniej jednak nie można zaprzeczyć wadze i wpływom Teheranu, zwłaszcza poprzez sieć regionalnych organizacji partnerskich innych szyitów i ich sympatyków.

Izrael przeprowadza obecnie potężne ataki na cały ten aparat, mając na celu jego maksymalne osłabienie, jeśli nie zniszczenie (co jest prawie niemożliwe) i pozbycie się jego zdolności do stwarzania zagrożenia przez kilka nadchodzących lat. Iran zostanie w ten sposób pozbawiony najskuteczniejszych narzędzi i znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie można nie zareagować. Jednak Teheran jest świadomy tej taktyki i za potężną retoryką kryje raczej skromne, praktyczne kroki.

Niemniej jednak prestiż też jest problemem. Inne mocarstwa regionalne albo ograniczają się do bardzo ostrych napomnień publicznych, jak prezydent Turcji, albo wykazują wysoki stopień niepokoju, jak państwa Zatoki Arabskiej, albo martwią się przede wszystkim tym, aby chaos nie rozprzestrzenił się na nie (Egipt, Jordania) .

CZYTAJ WIĘCEJ:
Rosja oferuje Bliskiemu Wschodowi coś, czego Zachód nie może

Wracając do aktorów zewnętrznych, ich obecność na obszarze konfliktu jest mało widoczna. Unia Europejska w ogóle nie jest obecnością. Nawet jeśli sytuacja doprowadzi do nowych napływów uchodźców, które bezpośrednio dotkną Stary Świat, wysiłki będą najprawdopodobniej miały na celu uniemożliwienie im przedostania się do bloku i nic więcej.

Rosja oczywiście ma w tej chwili inne priorytety i stara się promować dyplomację tam, gdzie może, ale nie oszukujmy się, zapotrzebowanie na to jest minimalne. Region balansuje na krawędzi wojny totalnej, ale paradoksalnie, sądząc po wydarzeniach, nikt tego nie chce. Wszyscy gracze mają nadzieję, że uda im się przejść po linie bez utraty kontroli w wyniku eskalacji. Nie można odmówić umiejętności uczestnikom, jednak coraz łatwiej jest o odpadnięcie.

Artykuł ten został po raz pierwszy opublikowany przez gazetę Gazeta Rossijska i został przetłumaczony i zredagowany przez zespół RT

Możesz udostępnić tę historię w mediach społecznościowych:

Zrodlo