„Wszyscy jesteśmy tacy sami”: Libańczycy spotykają się, aby nakarmić tych, którzy zostali zmuszeni do ucieczki

Bejrut, Liban – W Nation Station, wspólnej kuchni w dzielnicy Geitawi, wolontariusze chodzą tam i z powrotem, układając jedzenie na stole.

Za nimi inni mieszają mięso, gotują ryż lub siekają sałatę, wymieniając pogawędki.

„Pięćdziesiąt posiłków!”, krzyczy jeden z wolontariuszy do swoich towarzyszy, odnotowując punkt odniesienia.

Odwzajemniają entuzjazm wspólną radością, nie odrywając się od swoich zadań.

Wolontariusze w ogólnodostępnej kuchni na stacji benzynowej przygotowują posiłki, które zostaną dostarczone do schronisk dla osób zmuszonych do opuszczenia swoich domów.

Wolontariusze organizacji non-profit Nation Station przygotowują posiłki dla osób wysiedlonych w wyniku izraelskiego bombardowania, w Bejrucie, Liban, 26 września 2024 r. [Mohamed Azakir/Reuters]

Milion wysiedlonych

Zanim Izrael zaczął 23 września bezlitośnie bombardować południe Libanu, dolinę Bekaa na wschodzie i południowe przedmieścia Bejrutu, w ciągu 11 miesięcy ataków transgranicznych wysiedlono już ponad 110 000 ludzi ze swoich domów w południowym Libanie.

Eskalacja, która miała miejsce w ubiegły poniedziałek, zmusiła o wiele więcej do ucieczki, a sytuacja stała się jeszcze bardziej tragiczna w piątek, kiedy Izrael zrównał z ziemią cały blok na południowych przedmieściach Bejrutu, zabijając sekretarza generalnego Hezbollahu Hassana Nasrallaha i innych urzędników grupy.

Następnie armia izraelska zażądała ewakuacji dużej części przedmieść Bejrutu, już chwiejących się po atakach z poprzedniego tygodnia.

Prowizoryczne obozowisko dla wysiedlonych rodzin na plaży w Bejrucie
Przesiedlone dzieci bawią się w prowizorycznym obozowisku, w którym żyją dziesiątki przesiedleńców na plaży w Bejrucie, Liban, 1 października 2024 r. [Louisa Gouliamaki/Reuters]

W następnych dniach premier Najib Mikati powiedział, że aż milion ludziczyli około jednej piątej mieszkańców kraju, zostało wysiedlonych.

Ministerstwo Edukacji Libanu wyznaczyło szereg szkół jako tymczasowe schronienia dla wysiedleńców, a obłożenie hoteli i wynajmowanych mieszkań gwałtownie wzrosło.

Ale poza tym możliwości państwa libańskiego są ograniczone.

W kraju piąty rok trwa wyniszczający kryzys gospodarczy i bankowy, za który eksperci w dużej mierze obwiniają rządzącą klasę polityczną.

Nadrabianie luzu

Tam, gdzie rząd, Organizacja Narodów Zjednoczonych lub międzynarodowe organizacje pozarządowe zawodzą, luki wypełniają inicjatywy takie jak Nation Station.

„Nation Station wystartowała dzień po eksplozji 4 sierpnia 2020 r.” – powiedziała Al Jazeerze Josephine Abou Abdo, współzałożycielka Nation Station.

„Zareagowaliśmy wtedy na doraźne potrzeby, a od poniedziałkowej izraelskiej agresji gotowaliśmy posiłki dla potrzebujących”.

Wolontariusze przygotowują dla wysiedleńców śniadania, obiady i kolacje, które następnie dostarczane są do schronisk.

W sumie dziennie przygotowują 700 porcji jedzenia. Przygotowywanie tak wielu posiłków jest wyczerpujące, a Abou Abdo twierdzi, że grupa aktywnie poszukuje ochotników, którzy pomogą w nakarmieniu wysiedleńców.

Inni, którzy nie biorą udziału w inicjatywach takich jak Nation Station, również zintensyfikowali działania, zabierając rodziny do swoich domów, oddając krew lub rozdając wodę ludziom, którzy utknęli na autostradach.

„Influencerzy” w akcji

W dzielnicy Ramlet al-Bayda w Bejrucie niektórzy uczniowie szybko chodzą tam i z powrotem. Ciągłe buczenie systemu cyrkulacji powietrza zagłusza dźwięk rozmów. Uczniowie dzielą się na grupy, niektórzy budują pudełka, a inni wypełniają je podstawowymi produktami, takimi jak sucha żywność, woda lub środki czystości. Po skończeniu pudeł grupy tworzą linię montażową, która przekazuje je do zaparkowanej białej furgonetki, podczas gdy młody mężczyzna wydaje instrukcje.

Po zapełnieniu samochody dostawcze wyruszają do części kraju, gdzie potrzeby są najbardziej odczuwalne.

W dzielnicy Ramlet al-Bayda w Bejrucie grupa studentów przygotowuje paczki z pomocą dla wysiedleńców, 27 września 2024 r. [Lina Malers/Al Jazeera]
W dzielnicy Ramlet al-Bayda w Bejrucie grupa studentów przygotowuje paczki z pomocą dla wysiedleńców, 27 września 2024 r. [Lina Malers/Al Jazeera]

Inicjatywę tę zainicjowały trzy wpływowe media społecznościowe: Ghena Sandid, Farah Dika i Sara Fawaz. Trio, które nie ma organizacji ani stowarzyszenia i nawet nie wymieniło nazwy swojej inicjatywy, zmobilizowało swoich zwolenników, aby zabezpieczyć wolną przestrzeń – podziemny parking – w celu zorganizowania i wysłania pomocy.

Pieniądze na pomoc ofiarom przekazywali także ludzie z zagranicy. Jednak wraz z upadkiem systemu bankowego Libanu w 2019 r. wiele wysiłków związanych ze zbieraniem funduszy napotkało problemy z dostarczeniem tych pieniędzy do Libanu. Aby to obejść, Dika powiedziała Al Jazeerze, że Western Union podniosło jej limit transferów.

„Początkowo myśleliśmy, że inicjatywa będzie niewielka i pomoże w niej jedynie 10–15 osób” – powiedział Sandid. „Liczba ta szybko wzrosła do około 450 uczniów. Udzielili pomocy ponad 50 szkołom w 30 regionach Libanu”.

„Wszyscy jesteśmy tacy sami”

Przed garażem nastolatka Zoey Zein stała z grupą przyjaciół. „Przyszedłem pomóc, bo chcę, żeby ludzie wiedzieli, że są ludzie, którzy pomagają tak długo, jak tego potrzebują”.

Ta mobilizacja zapewniła pomoc tysiącom ludzi, ale grupy usilnie starają się dotrzymać kroku stale rosnącej liczbie wysiedleńców.

Pomoc gotowa do dostarczenia
Paczki pomocowe zawierające podstawowe artykuły spożywcze i inne niezbędne produkty, gotowe do załadowania do samochodów dostawczych i dostarczenia potrzebującym w całym Bejrucie [Lina Malers/Al Jazeera]

„Jednym z problemów, przed którymi stoimy, jest to, że na początku musieliśmy obsłużyć 1000 osób” – powiedziała Dika. „Teraz ta liczba wynosi 5000”. Dika rozmawiał z Al Jazeerą w piątkowe popołudnie, zaledwie kilka godzin przed atakami, w których zginął Nasrallah.

Od tego czasu wzrosła liczba osób zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Wiele osób śpi w parkach lub nad morzem.

W garażu strefa załadunku furgonetki jest wypełniona towarami. Wolontariusze zamykają drzwi i kilku wchodzi do środka. Jad Jaafar, lat 21, siedział na miejscu pasażera. Jako wolontariusz poświęca około sześciu lub więcej godzin dziennie. „Staram się pomóc” – powiedział. „Są ludzie, którzy nie mogą pozostać w swoich domach, dlatego musimy wyjść i im pomóc”.

„Pochodzę z Baalbek” – dodał, odnosząc się do wschodniego regionu Libanu. „Obok mnie jest Bejruti i mieszkaniec północy i ktoś z góry. Wszyscy jesteśmy tacy sami.”

Zrodlo