ZNOWU ŻYWE NARKOTYKI

Nawet w zrujnowanych początkach zespołu muzyka War on Drugs mogła zmienić wymiary pokoju. Osiągnęli ten wyczyn nie samą głośnością (chociaż utwory takie jak „Show Me The Coast” czy „It’s Your Destiny” mogły osiągnąć zastraszający poziom w decybelach), ale dzięki zakresowi: ogromnym emocjom wyglądającym przez kurtynę żarzących się syntezatorów i brzęczącej gitary. Sprawili, że spędzanie czasu w obskurnym klubie rockowym i obserwowanie, jak czterech żylastych kolesi z Filadelfii wywołuje wielobarwny szkwał, sprawiało wrażenie, jakby stał na krawędzi urwiska, a wszechświat ryczał ci w uszach, że jesteś mniejszy, niż myślisz. Kiedy wojna z narkotykami urosła do rangi sekstetu Zagubiony we śniezróżnicowaną mgłę na scenę, ich dźwięk dociskany do krokwi obiektów o tysiącach występów, w pełni zdając sobie sprawę z tego rodzaju ogromu, jaki pisarze muzyczni uwielbiają nazywać „wielkości stadionu”.

ŻYWE NARKOTYKIpierwszy album koncertowy zespołu, zawiera nagrania rezonansowe z lat 2014–2019, skupiając się na fragmentach Zagubiony we śnie I Głębsze zrozumienie. Cztery lata później powracają ZNOWU ŻYWE NARKOTYKIpozyskiwanie pochodzi z ich serii z 2022 i 2023 roku. Podobnie jak jego poprzednik, ZNOWU ŻYWE NARKOTYKI czuje się jak na pojedynczym koncercie, podczas którego udało ci się zająć idealne miejsce przed płytą rezonansową, pod wrażeniem zespołu, który emanuje niewypowiedzianą kombinacją trasy koncertowej i swobodnej. ZNOWU ŻYWE NARKOTYKI to rozszerzenie na wiele sposobów: w 2022 roku do zespołu dołączyła multiinstrumentalistka Eliza Hardy Jones, a set w dużej mierze czerpie z połyskującego prairiecore’owego dzieła z 2021 roku Już tu nie mieszkam. Całość jest jeszcze bardziej skrupulatnie zmontowana — Granduciel zszył na przykład tę wersję utworu „Under the Pressure” z sześciu różnych wykonań. Tutaj muzyka nie zlewa się w piękną masę niczym dźwięk z dawnej wojny z narkotykami; zamiast tego buduje potężną, złożoną strukturę.

Ta nowa, siedmioosobowa konfiguracja Wojny z narkotykami charakteryzuje się niezwykłą cierpliwością. Zwrócono uwagę na nowo odkrytą – lub przynajmniej na nowo uwydatnioną – uwagę na zazębiające się rytmy, które wzmacniają omdlewający rdzeń utworów Heartland. Solówki Granduciela nie są już tak dynamiczne jak w przeszłości i zamieniają kilkuminutowe sesje shred na bardziej wyważone podejście do hipnotycznego maksymalizmu. Zespół składa „Living Proof” cegła po cegle, zaczynając od szesnastkowych uderzeń gitary, następnie dodając hi-haty ósemkowe, synkopowaną perkusję basową i tę zadziorną linię klawiszy unoszącą się we mgle pogłosu. Jego konstrukcja przypomina techno, skrupulatnie buduje napięcie i kończy się cicho oczyszczającym efektem, gdy rytm zmienia się w swoją korzenno-rockową kodę. Podczas niektórych utworów możesz wybrać jeden element – ​​zakurzony kręgosłup Linn Drum w „Burning” czy motoryczną linię basu Dave’a Hartleya w „Slow Ghost” – i podążać za nim jak pojedynczym strumieniem w stronę ogromnego wodospadu.

Zrodlo