Dzień mediów Pelicans: niezręczna sytuacja Brandona Ingrama, stanowisko Ziona Williamsona

NOWY ORLEAN — Gdy Dejounte Murray zakończył swój pierwszy dzień obecności w mediach jako członek drużyny New Orleans Pelicans, zszedł z podium i zobaczył, jak znajoma twarz wchodzi, by zająć jego miejsce na gorącym krześle.

To był Brandon Ingram.

„Właśnie mówiłem o tobie” – powiedział Murray z uśmiechem, po czym objął swojego nowego kolegę z drużyny.

Dołącz do klubu.

Ingram i jego obecna sytuacja kontraktowa były przez całe lato stałym źródłem rozmów wśród członków uniwersum Pelicans. Większość oczekiwań związanych z poniedziałkowym nieoficjalnym rozpoczęciem sezonu Pelicans wynikała z niepewności co do tego, co Ingram powie, gdy w końcu usiądzie przed mikrofonem.

Po słabych wynikach w zeszłym roku po sezonie Ingram przeżył lato wypełnione plotkami handlowymi i nieudanymi próbami długoterminowego przedłużenia kontraktu z Nowym Orleanem. Ingram prawdopodobnie rozpocznie sezon w ramach wygasającego kontraktu, co umożliwi mu rozpoczęcie nieograniczonej wolnej agencji latem 2025 roku.

Wywiązała się debata na temat obecnej sytuacji Ingrama i tego, czy jest to efekt nowego CBA, niedociągnięć w jego grze lub niedoceniania przez zespoły (w tym Pelicans) tego, co wnosi na kort i poza nim. Niezależnie od tego, przed sezonem 2024–25 będzie musiał uporać się z kilkoma rzadkimi okolicznościami.

Niewielu zawodników kalibru Ingrama potrafi dotrwać do ostatniego roku swoich kontraktów, nie zmuszając obecnego zespołu do podjęcia trudnej decyzji: przedłużyć kontrakt z zawodnikiem lub go wymienić. Latem Pelicans nie udało się osiągnąć żadnego z tych celów, ponieważ rynek NBA wysechł i pozostawił obie drużyny bez alternatywy.

Nawet gdy pytano go o odczucia związane z tym, co wydarzyło się latem, Ingram starał się zachować wszystko tak proste, jak to tylko możliwe.

„Nie wiem, co się stanie” – powiedział. „Jestem po prostu szczęśliwy, że mogę grać w koszykówkę”.

Nie można ignorować tego, jak skomplikowana będzie ta sytuacja dla wszystkich zaangażowanych osób. Ingram musi w pełni współpracować z zespołem, który do tej pory nie chciał związać się z nim w ramach swojej przyszłości. Pelicans muszą także znaleźć sposób na wyeksponowanie Ingrama i poleganie na nim jako na liderze, pomimo świadomości, że wszystko wskazuje na to, że po tym sezonie przeniesie się do innego zespołu.

New York Knicks stanęli w podobnej sytuacji w przypadku Juliusa Randle’a, który może zrezygnować z ostatniego roku swojej umowy i latem przyszłego roku rozpocząć nieograniczoną wolną agencję. Jednak wyeliminowali ten problem w weekend, po zgodzie na hitową transakcję, w wyniku której Randle został wysłany do Minnesoty w zamian za środkowego All-Star Karla-Anthony’ego Townsa.

Czasami sytuacja Ingrama i Pelicans staje się niezręczna. Obie strony muszą sprawdzić swoje emocje. Ostatecznie obie strony rozumieją, że uzyskanie tego, czego chcą w ramach obecnego porozumienia, wymaga całkowitego poparcia.

„Ja i (wiceprezes wykonawczy Pelicans ds. operacji koszykarskich David Griffin) odbyliśmy kilka rozmów. Ale ostatecznie to biznes” – powiedział Ingram. „To koszykówka. Dopóki będę zajmował się koszykówką, biznes będzie sobie radził sam – niezależnie od tego, czy będzie tutaj, czy gdzie indziej.

Ingram powiedział, że w obliczu całego hałasu, jaki otaczał go tego lata, postanowił uciec od wszystkiego, aby móc zresetować się psychicznie i przyjrzeć się bliżej temu, co go tu doprowadziło.

„Dostałam szansę, aby uciec i naprawdę zastanowić się nie tylko nad tym sezonem, ale także nad życiem: kim chciałam być, kim chciałam być znana i jakie wartości chciałam okazywać każdego dnia. – powiedział Ingram. „Największym wnioskiem, do jakiego doszedłem, jest to, że (pamiętam), jak długo gram w koszykówkę i gdzie zacząłem, skąd wziąłem do niej miłość. Musiałem w pewnym sensie do tego wrócić.

Choć Griffin i Ingram starali się w poniedziałek powiedzieć wszystko, co właściwe, wśród tych, którzy zastanawiają się, czy atmosfera pozostanie tak dobra, jeśli zespół nie wygra lub Ingram nie będzie zadowolony ze swojej roli, panuje zrozumiały sceptycyzm.

„Powodem, dla którego ludzie nie wdają się w tę sytuację (kontraktową), jest brak zaufania między obiema stronami, że może on wejść w rok i występować na wysokim poziomie, zajmować się właściwymi sprawami oraz że honorujemy nasze zobowiązanie wobec niego” – powiedział Griffin. „Żadna ze stron nie ma tutaj takich obaw, więc będzie to wyjątkowa sytuacja.

Wiemy, że jest wobec nas w pewnym stopniu zaangażowany i myślę, że ufa, że ​​my także jemu.

Jeśli im się to uda, Ingram może grać na tyle dobrze, że zmieni się sposób, w jaki niektóre zespoły go postrzegają, gdy trafi na otwarty rynek. Być może Pelicans będą pod takim wrażeniem, że ponownie rozważą jego miejsce jako podstawowy element fundamentu drużyny po bieżącym sezonie.

Wszystko zaczyna się jednak od chęci Ingrama do przyjęcia w tym sezonie bezinteresownego podejścia.

Odpowiedzią jest mała piłka

Oprócz całego zamieszania wokół Ingrama, przez całe lato Nowym Orleanem głównym punktem spornym był brak tradycyjnego środkowego w składzie. Weterani Jonas Valančiūnas i Larry Nance Jr. odeszli poza sezonem.

Jedynymi prawdziwymi środkowymi, którzy pozostali w składzie udającym się na obóz przygotowawczy, są nowy nabytek Daniel Thies oraz debiutanci Yves Missi i Karlo Matković.

Chociaż w niektórych pojedynkach Nowy Orlean będzie musiał oprzeć się na bardziej tradycyjnych składach, zespół ma nadzieję, że przez większość wieczorów ta grupa wyrządzi szkody, grając małą i szybką grą.

W obecnym składzie najlepsza pięcioosobowa jednostka, jaką Nowy Orlean może wystawić na parkiet, najprawdopodobniej będzie składała się z Murraya, Ingrama, Herba Jonesa, Treya Murphy’ego i Ziona Williamsona. Nie dotyczy to nawet weterana zbierania łyżek CJ McColluma ani strzelca wyborowego drugiego roku, takiego jak Jordan Hawkins. Ale jak dużo Pelicans mogą grać jednostkami zorientowanymi na obwód, nie będąc eksponowanymi na szachownicy i przy obręczy?

„To wyzwanie” – powiedział Griffin. „Granie na małą skalę wymaga przezwyciężenia pewnych braków i wykorzystania mocnych stron”.

Chociaż istnieje wiele obaw co do tego, jak bardzo Pelicans mogą zaangażować się w grę małą piłką, Griffin i dyrektor generalny Bryson Graham z wielką pewnością siebie rozmawiali w poniedziałek o tym, jak daleko może zajść ten skład w obecnej formie.

Griffin powiedział, że ten zespół ma „więcej talentu niż kiedykolwiek mieliśmy” i wspomniał także o Phoenix Suns z 62 zwycięstwami w sezonie 2004/2005 jako o grupie, którą Nowy Orlean może postrzegać jako historię sukcesu, którą wielu analityków uważało za zbyt piękną, aby mogła być prawdziwe ze względu na ich brak rozmiaru. To był pierwszy sezon MVP Steve’a Nasha. Graham wskazał także na niesławny „Skład Śmierci”, który przekształcił Stephena Curry’ego i Golden State Warriors w dynastię, której de facto centrum stanowił Draymond Green.

To wzniosłe cele, które można rzucić zespołowi, który od 2018 roku nie awansował poza drugą rundę. Jednakże wspólnym wątkiem pomiędzy Nash Suns i Curry Warriors jest zaangażowanie graczy z obu składów, aby wnieść swój wkład i wykonać brudną robotę. Ilekroć te zespoły musiały poradzić sobie z niedogodnościami związanymi z rozmiarami w obronie, odpowiadały na to aktywnością i wysiłkiem.

Pod koniec poprzedniego sezonu drużyna Pelicans zaczęła bardziej polegać na tych jednostkach i ostatecznie odkryła swoją tożsamość, grając w tym stylu, w miarę jak obrona Williamsona poprawiała się przez cały rok.

Według Cleaning the Glass, kiedy Williamson grał bez innych środkowych zawodników, Pelicans przewyższali przeciwników o 10 punktów na 100 posiadań. Liczby te pochodzą ze stosunkowo małej próby (630 posiadanych przedmiotów), ale wskazują, ile szkód byli w stanie wyrządzić, opierając się na swojej tożsamości pod koniec sezonu.

Podczas kluczowego zwycięstwa na wyjeździe z Phoenix 7 kwietnia ubiegłego sezonu główny trener Pelicans, Willie Green, zagrał z Valančiūnasem na cztery minuty przed rozpoczęciem meczu, po czym pozostawił go na resztę wieczoru. Niecały tydzień później Pelicans odnieśli kolejne kluczowe zwycięstwo w Golden State, mimo że Valančiūnas grał tylko 16 minut.

Ten zespół widział, jak wygląda droga do sukcesu w przypadku grup składających się z małych piłek. Teraz chodzi o zaangażowanie się w grę z tym samym poziomem wysiłku i spójności przez cały sezon składający się z 82 meczów.

„Mam wrażenie, że w przeszłości zawsze przodowaliśmy w niektórych naszych jednostkach grających małymi piłkami” – powiedział Williamson. „Obóz przygotowawczy będzie dla nas punktem wyjścia, aby zobaczyć, gdzie musimy być”.

Green powiedział, że nie wybierze zawodników, dopóki nie zobaczy zespołu pracującego razem na obozie przygotowawczym w tym tygodniu w Nashville. Chociaż oczekuje się, że będzie skłaniał się ku tradycyjnemu, dużemu – prawdopodobnie Theisowi – skinieniem głowy, Green powiedział, że chce zachować otwarty umysł na wszelkie możliwości.

„Nie jestem całkowicie nastawiony na (zaczynanie prawdziwego centrum). Jestem całkiem niezdecydowany” – powiedział. „Myślę, że kiedy dotrzemy na obóz, twój zespół pomoże ci podjąć te decyzje. … Będzie mnóstwo meczów, w których nie będziemy mieli tradycyjnego środka na boisku”.

Nawet jeśli w pewnym momencie ogłosi, kto będzie starterem, spodziewaj się, że będzie dostosowywał tę grupę w wieczory, kiedy środkowy przeciwnika nie stanowi aż tak dużego zagrożenia. Przynajmniej na początku sezonu Green prawdopodobnie przyjrzy się kilku różnym jednostkom wyjściowym, aby zobaczyć, jak wygląda zgranie i wzorce rotacji.

Green będzie miał w tym sezonie jedno z trudniejszych zadań dla każdego trenera Konferencji Zachodniej, ponieważ będzie próbował wypracować minuty dla wszystkich utalentowanych zawodników z obwodowej drużyny, nie mając pewności, czy będzie w stanie wystawić ich wszystkich na boisko na stadionie tym samym czasie i odnieść sukces. Tak czy inaczej, Green musi szybko dowiedzieć się, co działa, a co nie w przypadku tego niekonwencjonalnego składu.

Syjon: strażnik czy duży?

Pośród całej tej dyskusji na temat jednostek grających małą piłką i gry Williamsona bez innego dużego, Griffin wyjaśnił jedną rzecz: nawet jeśli Williamson jest technicznie „największym” zawodnikiem na parkiecie w składzie Pelicans, nadal nie powinien być uważany za środkowego.

Zdecydowana większość jego gry skupia się na grze na obwodzie i trzymaniu piłki. Biorąc pod uwagę liczbę strzałów, które oddaje dla siebie i innych, należy na niego patrzeć raczej jak na gigantycznego rozgrywającego, a nie na niewymiarowego środkowego.

„Myślę, że ludziom naprawdę trudno jest o tym pomyśleć, kiedy go widzą. Zion dorastał jako rozgrywający. Dorastał z piłką w rękach. Dosłownie identyfikuje grę poprzez zwracanie się twarzą do kosza i trzymanie piłki” – powiedział Griffin. „Nigdy nie był tradycyjnym kimś wielkim, pod żadnym względem, pod żadnym względem, ani w formie, ani w żadnym kształcie. A jednak, ponieważ jest duży, ludzie chcą zrobić z niego „dużego”. On naprawdę nie jest taki.

Czy zatem powinniśmy nazywać Zion rozgrywającym czy dużym człowiekiem, kiedy Pelsowie stają się mali?

„Kiedy ludzie mówią: «Kto zagra piątkę?» Nie wiem, ale możesz nazwać Syjon szóstką, jeśli chcesz” – powiedział żartobliwie Griffin. „To nie ma znaczenia”.

(Zdjęcie górne: Matthew Hinton / USA Today)

Zrodlo