Rzadko myślę o swoim ciele, oglądając film o horrorze ciała. Sama myśl o moim ciele skręcającym się, rozciągającym lub reformującym się w sposób, w jaki dzieje się to w filmie The Fly Davida Cronenberga lub w filmie Society Briana Yuzny, wystarczy, aby wywołać u mnie mały atak paniki. Horror ciała najlepiej ogląda się, gdy mogę się odłączyć, obserwować i pozwolić sobie na radosne mdłości z perspektywy osoby trzeciej, widza. Jednak The Substance nie pozwala się odłączyć. Zamiast tego, lepki, rozmazany gorefest Coralie Fargeat zaprasza do zobaczenia siebie na ekranie – i przeżycia nieco intensywnego, ale dziwnie przyjemnego kryzysu egzystencjalnego przez dwie godziny i 20 minut.
Dążenie do perfekcji
W serialu The Substance występuje Demi Moore jako Elisabeth Sparkle, zanikająca gwiazda, niegdyś chwalona za swój wygląd – który przez kilka dekad był głównym tematem dość seksualnego programu o tańcu i fitnessie. Po wyrzuceniu z programu w dniu swoich 50. urodzin Elisabeth natrafia na substancję z czarnego rynku, replikującą komórki, która tymczasowo tworzy młodszą, lepszą wersję jej samej o imieniu Sue (w tej roli Margaret Qualley). Nie zdradzając zbyt wiele… nie idzie dobrze. Możemy to wywnioskować z tajemniczych zwiastunów i materiałów marketingowych, które zachęcają do wykręcenia numeru, zapytania o The Substance i wypróbowania go – zmieni twoje życie.
Powiedziałbym, że większość zwiastunów horrorów popełnia błąd, zdradzając niektóre z najważniejszych scen, a czasem nawet punkt kulminacyjny (patrzę na ciebie, Speak No Evil). Ale krótkie, niezależne teasery The Substance w stylu arthouse nawet nie nieznacznie przygotować cię na to, czego będziesz świadkiem. Nie przygotowali mnie również na emocjonalną podróż, w którą wyruszę jako kobieta cierpiąca na długą historię zdiagnozowanej dysmorfii ciała – co jest prawdopodobnie sednem filmu.
Reflektor na dużym ekranie
Rzucamy światło na mało znane premiery kinowe, o których musisz wiedzieć, w nowym artykule co piątek
Zaczyna się jako półtypowa historia starzejącej się kobiety w Hollywood, która desperacko pragnie znów poczuć się młodo, pokazując dni, w których czujesz się zbyt „brzydka”, by wyjść z domu, lub poranki, które spędzasz, patrząc na swoje ciało w lustrze. Dennis Quaid gra dyrektora studia, który jest opętany myślą o zatrudnieniu młodej, gorącej zastępczyni Elisabeth, i reprezentuje męskie spojrzenie – nie mogąc ukryć obrzydzenia do starzejącej się twarzy i ciała Elisabeth. Ta pozornie normalna przesłanka filmu szybko zaczyna się zmieniać, im dłużej Elisabeth bierze substancję. A przez zmianę mam na myśli kulę śnieżną w jedno z najbardziej instynktownych doświadczeń, jakie kiedykolwiek przeżyłem w kinie.
Horror ciała, ale zrób to meta
Celowa dwoistość obsady nie umknęła mojej uwadze: Demi Moore to 61-letnia kobieta, która z karierą trwającą ponad 40 lat była kiedyś najlepiej opłacaną aktorką na świecie. Margaret Qualley to 29-letnia wschodząca gwiazda, która zaczyna zdobywać główne role w Hollywood. Moore powiedziała Strażnik że uznała ten film za wyzwalający, że nie tylko utożsamiała się z oczywistymi podobieństwami między nią a Elisabeth Sparkle, ale także z „tym, jak brutalni potrafimy być wobec siebie”. To jest wiele z tego, co sprawia, że to działa: obsadzenie nieznanego lub niedawno sławnego aktora w roli zanikającego weterana Hollywood nie byłoby tym samym. Nie miałoby takiego samego czynnika uzdrawiającego. Kiedy Elisabeth patrzy na swoje ciało w lustrze, ściskając brzuch, widz nie może powstrzymać się od zastanawiania się, czy Moore czuje to samo w prawdziwym życiu – i ten niemal meta aspekt filmu jest po prostu kolejnym czynnikiem, który sprawia, że jest to jedno z najbardziej wyjątkowych doświadczeń kinowych, jakie kiedykolwiek miałem.
Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze: wizualny horror staje się tak odrażający, że ja, fan filmów, w których głowy zostają rozerwane, a ludzie zjadani, musiałem kilka razy oderwać wzrok od ekranu. W pewnym momencie zasłoniłem oczy ręką i patrzyłem przez szpary palców. Po drugie: w pewnym momencie wspomnianego wizualnego horroru widzowi dociera, że Fargeat komentuje absurdalność samej dysmorfii ciała. Kiedy odejmiesz takie rzeczy jak makijaż, operacje plastyczne i presję społeczną, która zachęca nas do wydawania wszystkich pieniędzy na te rzeczy… jesteśmy po prostu workami mięsa. Jesteśmy piękni, wspaniali i oszałamiający, ale pod koniec dnia nasze ciała to tylko te małe, mięsiste naczynia, które niosą nasze dusze w tym konkretnym życiu. Fargeat zachęca nas do myślenia o ciele jako o koncepcji, jako o idei, a nie rzeczy – i pomijając łagodny kryzys egzystencjalny, uznałem to za dość uzdrawiające. Polecam rzucić się do kina, żeby to zobaczyć, ale prawdopodobnie pominąłbym popcorn.
The Substance jest już w kinach. Więcej informacji o tym, co warto obejrzeć, znajdziesz w naszej serii Big Screen Spotlight.