ACC mogłoby uciszyć Florida State i Clemson, ale po co poddawać się desperackiej grze?

Ile jest warte uciszenie domniemanego partnera?

To nie jest pytanie retoryczne. To prawdziwe pytanie, które ACC musi rozważyć — szczególnie teraz, po tym, jak późnym wtorkowym wieczorem pojawiła się wiadomość, że liga i jej dwie najgłośniejsze szkoły, Florida State i Clemson, omawiają propozycję, w której oba uniwersytety wycofałyby pozwy przeciwko konferencji. Wszystko, co ACC musi zrobić, aby tak się stało?

Och, wiesz. Nic zbyt dziki. Po prostu dostosuj jego formułę przychodów (ponownie), przyjmij inny nierówny model dystrybucji i przekieruj jak najwięcej dolarów do swoich szkół 1) z największymi wartościami marki i 2) które przyciągają najwięcej widzów w telewizji…

Oznacza to, że obie szkoły aktywnie pozywają ligę.

Podczas regularnie zaplanowanego spotkania prezydentów i kanclerzy ACC we wtorek, odbyły się dyskusje (między innymi) na temat alternatywnych modeli przychodów, potwierdziła osoba poinformowana o spotkaniu. Kilka godzin po tym spotkaniu ESPN i Yahoo! Sports poinformowały, że FSU i Clemson będą otwarte na pozostanie w lidze, jeśli zostaną dokonane korekty finansowe — bardziej jak ustępstwa. Ojej, jak miło z ich strony.

Następnie mamy drugą część domniemanego planu Clemson i FSU, o którym donosi ESPN: potencjalne skrócenie okresu przyznawania praw przez ligę, być może do 2030 r., co pokrywa się z wygaśnięciem kontraktów medialnych Big Ten i Big 12.

Żeby było jasne: Seminoles i Tigers rozważają pozostanie w ACC — lidze, z którą są związani umową, która jest właścicielem ich praw medialnych, poprzez przyznanie praw, co najmniej do 2027 roku (i prawdopodobnie do 2036 roku)? Eee… kto chce przekazać tym facetom złe wieści? Ta data prawdopodobnie zostanie przedłużona do 2036 roku w lutym, po tym jak ACC i ESPN będą miały okres „rozglądania się” w sprawie swojej umowy telewizyjnej; jeśli ta opcja zostanie wybrana — co jest powszechnym oczekiwaniem branży, ponieważ Lekkoatletyczny podano wcześniej we wrześniu — wówczas FSU i Clemson mają zasadniczo dwie opcje:

Zostań lub zapłać masę pieniędzy, żeby wyjść wcześniej.

Zdefiniuj „gobload”? Jasne! Obecna kara za wycofanie się ACC wynosi około 140 milionów dolarów. Ale prawnicy FSU szacują, że biorąc pod uwagę również koszt odkupienia praw medialnych szkoły na ponad dekadę, Seminoles mogliby zapłacić około 542 milionów dolarów za wcześniejsze opuszczenie ACC.

WEJDŹ GŁĘBIEJ

Czy w obliczu postępującej reorganizacji konferencji ACC jest narażona na niebezpieczeństwo, czy też (na razie) wszystko w porządku?

FSU i Clemson, szok, nie chcą tego zapłacić. Dlaczego mieliby to zrobić? (To nie tak, że każda szkoła, która przedwcześnie wycofała się z konferencji, musiała zapłacić za wyjście… prawda?) Więc zamiast tego, drzwi nr 2: pozwanie ligi, aby ominąć to uciążliwe przyznanie praw. Dopiero dziewięć miesięcy po tym, co prawie na pewno byłoby wieloletnią batalią prawną, jedyne, co FSU zarobiło w sądzie, to spora liczba godzin pracy prawnika. To samo dotyczy sześciomiesięcznej harówki Clemson w sądzie. Nie ma żadnych oznak, że którakolwiek ze szkół ma prawne podstawy, aby stanąć na swoich argumentach — a nawet gdyby miały, ACC jasno dało do zrozumienia, że ​​przysłowiowo odsunie puszkę tak daleko, jak to możliwe, poprzez czasochłonne apelacje i pozwy wzajemne.

Prawie jakby FSU i Clemson powinny były więcej myśleć i mniej „szczekać”, zanim utopiły tysiące dolarów, których rzekomo potrzebują, aby konkurować o mało prawdopodobne legalne zwycięstwa.

Co sprowadza nas z powrotem do najnowszych wydarzeń. Od kiedy FSU i Clemson mają tu przewagę?

Ta nowa propozycja przychodów — która wynikała z mediacji nakazanej przez sąd na Florydzie — nie różni się zbytnio od tego, co Clemson i Florida State zaproponowały swoim braciom z ACC lata temu, jeśli zajrzymy w nie tak odległą przeszłość. (Co ważne, dyskusje te są tak przedwczesne, tak wczesne, że bardziej przypominają… koncepcję planu). Najwyraźniej jednak w tamtym czasie nie było apetytu na taką strukturę; ACC zamiast tego zdecydowało się na swoją obecną „inicjatywę sukcesu” — która dystrybuuje nowe przychody, głównie z rozszerzonego College Football Playoff, w oparciu o sukcesy szkół na boisku i na boisku — jako sposób na zamknięcie rosnącej luki w przychodach z SEC i Big Ten. Ta inicjatywa, w teorii, powinna przynieść korzyści Clemson i Florida State bardziej niż komukolwiek innemu, jako wiodącym potęgom futbolowym ligi. Ale kiedy zaczynasz od 0-3, jak Seminoles, albo kiedy zostajesz zmiażdżony przez Georgię w telewizji ogólnokrajowej, jak Tigers, ta pula dolarów na „sukces” nagle nie jest już taka pewna.

Oczywiście, FSU i Clemson nie proponują nowego planu dystrybucji dochodów dopiero po kilku tygodniach rozgrywek. Chodzi o dalsze szarpanie się o status, o porównywalne zasoby, przeciwko typom szkół, które te dwie uważają za równe sobie: Georgia, Alabama, Ohio State itd. Tak naprawdę, to tylko przykład na małą skalę współczesnych sportów uniwersyteckich, gdzie pieniądze — i zawsze więcej — mają większe znaczenie niż regionalne rywalizacje, geografia, historia czy cokolwiek innego.

Powiedz mi więc jeszcze raz: z jakiego powodu ACC przystaje na żądania tych szkół, skoro realnie rzecz biorąc nie jest w stanie zmienić swojej sytuacji przez okres od trzech do dwunastu lat?

Nie ma go. Albo nie powinno. Ponieważ FSU i Clemson byli, ściśle mówiąc, w kategoriach zawodowych, złymi partnerami. Głośno narzekali na postrzegane krzywdy. Przejęli „rodzinny” interes i upublicznili go, chaotycznie, bez widocznych korzyści. Próbowali uchylić się od rachunku, który historycznie i obecnie płaciło wiele innych szkół, w tym Oklahoma, Texas, USC i UCLA w ciągu ostatnich trzech lat. A teraz być może najbardziej ironiczny grzech ze wszystkich: porażka na boisku futbolowym, jedynej rzeczy, która w pierwszej kolejności kierowała całym ich zachowaniem.

To nie jest sytuacja, w której ACC musi lub powinna wyciągnąć rękę do FSU i Clemson, aby przekonać ich do pozostania, dla stabilności lub po prostu, aby zakończyć publiczny konflikt. Teraz, jeśli jesteś komisarzem Jimem Phillipsem, walki wewnętrzne nie są dobrym pomysłem. Zrozumiałe jest, że uczyniły ligę czymś w rodzaju pośmiewiska, nieustannym koszmarem PR, z którego nie ma jasnego rozwiązania. I chociaż może to gryźć Phillipsa, wiesz, kogo jeszcze na pewno gryzie? ESPN… które, tak, prawdopodobnie wchodzi na to „look-in” w lutym 2025 r. z kilkoma poważnymi pytaniami.

Więc jeśli model przychodów oparty na brandingu i oglądalności telewizji — ignorując wszystkie drażliwe szczegóły wyprowadzania takich rzeczy — uciszy cały hałas? Jeśli ułatwi to ACC zadanie sprzedaży w lutym? Cóż, wtedy przynajmniej możesz zrozumieć ciekawość biura ligi, nawet jeśli niektórzy członkowie ligi — patrząc na ciebie, Boston College — prawdopodobnie nie będą zadowoleni.

Ale fakty pozostają takie same. ACC ma każdy gram dźwigni, a Clemson i FSU mówią, że pozostaną w lidze tylko na ich warunkach jest to ostateczny krok wstecz, gra desperacji. Co z kolei oznacza, że ​​jeśli ACC pójdzie za ciosem, zaoferuje tym szkołom tylko dolarowy zjazd, którego rozpaczliwie szukają.

Więc ile jest warte uciszanie domniemanego partnera?

Zależy, po której stronie sali sądowej stoisz.

(Zdjęcie: James Gilbert / Getty Images)

Zrodlo