Libańczycy mówią o obawach po wybuchach pagerów i krótkofalówek

Bejrut, Liban – W środę drugi dzień z rzędu dochodziło do eksplozji urządzeń elektronicznych w południowym Bejrucie i innych częściach Libanu, w wyniku czego zginęli ludzie i wybuchły pożary. Za drugi atak obwiniano Izrael.

Według libańskiego Ministerstwa Zdrowia Publicznego, w środowym ataku zginęło 20 osób, a ponad 450 zostało rannych. We wtorek eksplodowały tysiące pagerów Hezbollahu, zabijając 12 osób i raniąc prawie 3000.

Oba ataki, do których doszło w tak krótkim odstępie czasu, wywołały u wielu Libańczyków obawy dotyczące korzystania z urządzeń elektronicznych oraz stanu bezpieczeństwa kraju.

Atak miał rzekomo obejmować telefony komórkowe, laptopy, ogniwa słoneczne, a także krótkofalówki, które zostały zakupione w podobnym czasie – około pięciu miesięcy wcześniej – co eksplodujące pagery.

Ładunki wybuchły w miastach takich jak Bejrut i jego południowe przedmieścia, Hermel, Baalbek, Saida, Nabatieh, Tyr, Naqoura i Marjayoun.

„Naprawdę nie wiemy”

W środę wieczorem władze nadal przeprowadzały kontrolowane eksplozje podejrzanych urządzeń znalezionych w różnych miejscach kraju.

Żołnierze libańscy przygotowują się do przeprowadzenia kontrolowanej eksplozji krótkofalówki przed Amerykańskim Centrum Medycznym Uniwersytetu w Bejrucie (AUBMC) 18 września 2024 r. [Mohamed Azakir/Reuters]

Napięcie i niepokój, jakie wybuchł wśród Libańczyków, wzrosły, ponieważ ładunki, które miały eksplodować w środę, były bardziej „nowoczesne” i powszechniej stosowane.

Planistka wydarzeń Maria Boustany zaleciła swojemu zespołowi pozbycie się krótkofalówek, których używają do komunikacji na weselach i innych imprezach, ze względu na wątpliwości co do ich bezpieczeństwa.

„Może to nie jest ta sama marka, ale tak naprawdę nie wiemy, co się dzieje” – powiedziała.

Zamiast tego, Boustany powiedziała, że ​​jej zespół będzie komunikował się za pomocą WhatsApp.

„Lepiej dmuchać na zimne” – powiedziała.

Zespół nie korzystał z pagerów.

Libańskie szpitale „radzą sobie”

Następnego dnia przed Amerykańskim Centrum Medycznym Uniwersytetu w Bejrucie (AUBMC) grupami zebrali się krewni i przyjaciele osób rannych we wtorek.

Sąsiedzi witali się i pytali o bliskich innych w drzwiach szpitala. Wielu było ubranych na czarno.

W środku pielęgniarki odsyłały z kwitkiem osoby, które chciały oddać krew, mówiąc im, że we wtorek przyszło tak wiele osób, że w środę nie potrzebują już krwi.

Wtorek wymagał „herkulesowego wysiłku” ze strony libańskiej służby zdrowia, biorąc pod uwagę ogromną liczbę obrażeń. Pełniący obowiązki premiera Libanu Najib Mikati powiedział, że w środę szpitale „radzą sobie” z nowymi obrażeniami.

„Wciąż mamy 140 pacjentów w domu, a niektórzy wciąż przechodzą operacje” – powiedział Al Jazeerze Salah Zeineldine, główny lekarz AUBMC. „Zamroziliśmy wszystkie przypadki planowe”.

Zeineldine zauważyła, że ​​spośród 140 pacjentów kilku jest nadal w stanie krytycznym, ale żaden nie jest w stanie zagrażającym życiu. „Dużo [of them] „Straciłem palce lub oczy” – powiedział.

„Strach jest ostatnią rzeczą, jaka przychodzi nam na myśl”

Wiele osób obecnych w środę przed AUBMC nie chciało rozmawiać z mediami.

Stojąc na pobliskim krawężniku, 40-letni Ali zgodził się na pogawędkę, mówiąc, że przyszedł do szpitala odwiedzić ranną osobę, nie podając jednak szczegółów łączącego go z nią pokrewieństwa.

Dzień wcześniej, jak powiedział, był na południowych przedmieściach Bejrutu, gdy usłyszał serię eksplozji. „Co pięć do dziesięciu sekund słyszałem kolejną” – powiedział.

Karetka pogotowia przybywa do Centrum Medycznego Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie (AUBMC)
Karetka pogotowia przybywa do AUBMC po incydencie z udziałem urządzeń bezprzewodowych członków Hezbollahu w Bejrucie w Libanie, 17 września 2024 r. [Wael Hamzeh/EPA-EFE]

Ali nazwał wtorkowy atak „głupim” i dodał: „Ludzie są silni, a strach jest ostatnią rzeczą, o której myślimy”.

W pobliskim szpitalu Clemenceau mężczyźni ustawili się wzdłuż głównego wejścia, czekając na możliwość odwiedzenia bliskich.

Świadkowie twierdzą, że chociaż w szpitalach w Bejrucie było więcej ludzi niż zwykle, było znacznie spokojniej niż we wtorek, gdy cały personel medyczny został poproszony o stawienie się do służby, aby pomóc w leczeniu ogromnej liczby pacjentów.

Lekarz, który we wtorek stawił się na dyżurze w szpitalu Mount Lebanon, powiedział, że drogi dojazdowe do szpitala były stosunkowo puste – ponieważ władze utrzymywały je w takim stanie – ale okolice szpitala były tak zatłoczone, że lekarze musieli porzucać swoje samochody, gdzie tylko mogli.

W chwili jego przybycia najpoważniejsi pacjenci, zagrażający życiu, zostali już przewiezieni na sale operacyjne, które były już wypełnione po brzegi.

Dodał, że szpital był pełen przyjętych pacjentów, znajdowało się na trzech piętrach, po co najmniej 20 pacjentów na każdym.

On i inni lekarze rozpoczęli selekcję pacjentów, ustalając, kto pilnie potrzebuje zabiegu chirurgicznego, kto potrzebuje antybiotyków lub zastrzyków przeciwtężcowych, a kto ma na tyle niegroźne obrażenia, że ​​można go odesłać do domu.

Wszyscy jego pacjenci to mężczyźni w wieku około 30 lat z lekkimi lub średnimi obrażeniami – głównie twarzy i rąk.

„To nie były miłe obrażenia” – powiedział lekarz. „To były przerażające rany, ale pacjenci byli spokojni. Mówili: „Skończ ze mną, a będzie OK”.

„Byli spokojni… nie byli przestraszeni ani niespokojni”.

Co się wydarzyło i co będzie dalej?

Ataki zmusiły wielu Libańczyków do zastanawiania się, co będzie dalej.

W mediach społecznościowych rozgorzały dyskusje na temat tego, czy ataki były wyjątkowo precyzyjne, czy też bezładne i stanowiły naruszenie prawa międzynarodowego.

Skauci przywołują zdjęcie kolegi skauta, który zginął, gdy setki pagerów eksplodowały w śmiercionośnej fali w Libanie poprzedniego dnia, podczas konduktu pogrzebowego niektórych z zabitych, na południowych przedmieściach Bejrutu 18 września 2024 r. - Setki pagerów używanych przez członków Hezbollahu eksplodowały w Libanie 17 września, zabijając co najmniej dziewięć osób i raniąc około 2800 w wybuchach, które wspierana przez Iran bojowa grupa obwiniła o nie Izrael. (Zdjęcie: ANWAR AMRO / AFP)
Harcerze podnoszą kwestię pamięci kolegi harcerza, który zginął, gdy we wtorek w Libanie eksplodowały pagery, podczas konduktu pogrzebowego niektórych ofiar na południowych przedmieściach Bejrutu 18 września 2024 r. [Anwar Amro/AFP]

Hezbollah i Izrael od października ubiegłego roku niemal codziennie przeprowadzają ataki transgraniczne. Hezbollah twierdzi, że walczy po stronie Hamasu i że wstrzyma ogień, jeśli dojdzie do porozumienia w Strefie Gazy.

Tymczasem Izrael zintensyfikował dyskusje na temat rozszerzenia wojny z Hezbollahem.

We wtorek premier Beniamin Netanjahu ogłosił rozszerzenie celów wojennych Izraela, które mają objąć także powrót rodzin do ich domów na północy kraju. Wielu Izraelczyków uważa, że ​​można to osiągnąć jedynie poprzez walkę z Hezbollahem.

Według izraelskich mediów, najwyższy generał Dowództwa Północnego lobbował za potencjalną inwazją na Liban. Minister obrony Yoav Gallant powiedział w środę, że wojna weszła w „nową fazę”.

Hezbollah ze swojej strony obiecał odpowiedź.

Hashem Safieddine, szef Rady Wykonawczej Hezbollahu, wypowiadając się niemal w chwili, gdy doszło do drugiego ataku, powiedział, że Izrael rozpoczął „nową konfrontację”, a odpowiedzią na wtorkowy atak będzie „specjalna kara”.

Zrodlo