Czy to może być punkt zwrotny dla Tottenhamu prowadzonego przez Ange Postecoglou?

Wyobraź sobie świat, w którym Djed Spence dopadł podania Dejana Kulusevskiego i strzelił prosto w bramkarza Coventry, Bena Wilsona.

Tottenhamowi pozostałyby tylko dwie minuty normalnego czasu gry, aby wyrównać wynik. Kibice gospodarzy byliby zaciekli. Spurs musieliby zostawić Coventry jeszcze więcej miejsca na kontratak. Gospodarze zmarnowali wystarczająco dużo okazji, aby zabić mecz po tym, jak Brandon Thomas-Asante dał im prowadzenie 1-0. Mogliby z łatwością doprowadzić do wyniku 2-0 lub więcej.

Wyobraźcie sobie nastrój na trybunach gości, gdyby Spurs przegrali. Byli na krawędzi przez cały wieczór, bucząc w przerwie, po obejrzeniu kolejnej połowy z dużą ilością posiadania piłki, ale bez zagrożenia bramkowego. Buczeli ponownie, gdy Ange Postecoglou zdjął Lucasa Bergvalla i zastąpił go Jamesem Maddisonem, tuż przed bramką Coventry. Gdyby Spurs przegrali — i przegrali grając tak słabo — wpadliby w szał.

Ten gniew dotyczyłby tego występu, który do czasu gola Spence’a był jednym z najgorszych w erze Postecoglou. Pierwsza połowa to bezzębne posiadanie piłki, Spurs podają, ale nigdzie nie idą. Zawodnicy wyglądali niezręcznie w budowaniu akcji, nie potrafiąc przesunąć piłki do przodu, nawet nie wchodząc w miejsca, aby stworzyć szanse. Ale druga połowa była jeszcze gorsza: Spurs byli niedbali w posiadaniu piłki, a każda strata wyglądała tak, jakby mogła doprowadzić do gola dla Coventry.

Postecoglou bronił później występu, mówiąc, że nazwanie go „płaskim” było „trochę surowe”. Kibice Spurs — zwłaszcza gdyby wynik pozostał 1-0 — powiedzieliby coś przeciwnego. Dla wielu był to najgorszy występ pod wodzą Postecoglou, a właściwie najgorszy od lat. Czasami przypominał złe stare czasy Antonio Conte, Nuno Espirito Santo czy Jose Mourinho, piłkarzy, którzy wyglądali na zamrożonych przy piłce, niechętnych do podjęcia ryzyka lub biegu. Postecoglou miał zostawić tego typu występy w przeszłości.

Gniew kibiców nie dotyczyłby tylko środy wieczorem, ale poczucia, że ​​drużyna straciła impet. Możesz się nie zgadzać co do tego, kiedy dokładnie to się stało: mecz z Chelsea w listopadzie ubiegłego roku? Zwycięstwo 4-0 z Aston Villą w marcu? Ale w pewnym momencie coś zostało utracone, czego nie odkryto na nowo. Różnica w nastrojach między teraz a tym samym okresem w zeszłym roku jest namacalna. Zacięta jedność fanów za menedżerem uległa erozji. Są wierzący, są sceptycy i wielu pomiędzy. Gdyby Spurs przegrali, byłoby tylko gorzej.


(David Rogers/Getty Images)

Ale przede wszystkim, gdyby Spurs przegrali, nastąpiłby gniew na wybory Postecoglou. W zeszłym sezonie w ich pierwszym meczu Pucharu Ligi dokonał dziewięciu zmian na wyjazd do Fulham, a Spurs przegrali w rzutach karnych. Tutaj, w Coventry, Postecoglou dokonał ośmiu zmian. I chociaż niektóre z nich były konieczne — dając pierwsze miejsce Archiemu Grayowi i Lucasowi Bergvallowi — niektóre nie. Jakich nowych informacji mógł się spodziewać dowiedzieć o Fraserze Forsterze, Timo Wernerze, a nawet Benie Daviesie? Problemy Spurs sugerowały, że nie zaczęli z wystarczająco silną drużyną, aby wygrać mecz. To wielkie nazwiska rezerwowych — Kulusevski, James Maddison i Brennan Johnson — odwróciły bieg wydarzeń.

Postecoglou nie jest pierwszym menedżerem Tottenhamu, który próbował rotować w pucharach, ale jego poprzednikom również nie skończyło się to dobrze. Osiemnaście miesięcy temu Conte wybrał osłabioną drużynę w Sheffield United w piątej rundzie Pucharu Anglii. Spurs przegrali 1-0, a pozycja Conte’a wśród kibiców nigdy nie wróciła do normy. Kolejna odpadnięcie z pucharu osłabionej drużyny Spurs zaszkodziłoby pozycji Postecoglou.

Wyobraź sobie pogardę, z jaką Postecoglou musiałby się zmierzyć w świetle swoich komentarzy w niedzielę o zdobyciu trofeum w swoim drugim sezonie. „Cieszę się, że jestem oceniany według tego standardu, ponieważ to mój standard” – powiedział ponownie we wtorek. „Nie mam nic przeciwko temu, że ludzie używają tego jako miary”. Ale gdyby Spurs wyszli tutaj, ludzie powiedzieliby, że ma już dwie realne szanse na trofeum w tym sezonie, Puchar Anglii i Ligę Europy. Nie tak chcesz, aby przedstawiano twoich kandydatów, gdy jest jeszcze połowa września. Presja na te dwie rozgrywki byłaby ogromna.

Teraz nie trzeba wielkiego wysiłku, aby wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby Spurs odeszli. Niemal przegrali mecz. Można powiedzieć, że zasłużyli na przegraną. Od momentu, w którym Thomas-Asante strzelił gola, jeśli nie wcześniej, to wszystko było na ustach wszystkich.

Ale oczywiście w prawdziwym świecie Spurs nie przegrali. Strzał Spence’a wszedł do bramki, a potem Brennana Johnsona. Pięć minut po tym, jak przegrywali 1-0, Spurs prowadzili 2-1. A nastrój na koniec był zupełnie inny niż powyżej: mieszanka ulgi, radości i zdumienia, że ​​Tottenham uratował wszystko po tak słabej grze. Są bezpiecznie w czwartej rundzie Pucharu Ligi, co oznacza, że ​​przez kilka następnych tygodni mogą skupić się na lidze i Lidze Europejskiej. Zawodnicy zostali ciepło przyjęci przez kibiców gości, a Postecoglou podszedł, aby również ich oklaskiwać. A kiedy Postecoglou mówił o „nieustępliwości”, jaką wykazała jego drużyna w ratowaniu wyniku, czego brakowało im do tej pory w tym sezonie, można było zrozumieć, co miał na myśli.

Kolejnym pytaniem dla Tottenhamu jest, która z tych narracji zwycięży. Czy to zmagania pierwszych 87 minut, problemy z posiadaniem piłki, oczywisty brak pewności siebie w zespole? Jeśli tak, a Brentford sprawi, że Spurs będą mieli problemy w sobotę, których nie będą w stanie rozwiązać, to narzekania kibiców, które zostały uciszone pod koniec, powrócą.

Ale jeśli Spursom uda się zachować część charakteru pokazanego w ostatnich minutach, magię Kulusevskiego, odwagę Spence’a, a może nawet nowego ducha Brennana Johnsona, i wykorzystać to we wszystkich czterech rozgrywkach, to być może jednak okaże się to punktem zwrotnym.

(Górne zdjęcie: David Rogers/Getty Images)

Zrodlo