Laurencekirk, małe miasteczko w Aberdeen, w przyszłym miesiącu powita ponownie swoje złote dziecko Ryana Gaulda. Kiedy dziesięć lat temu opuszczał Szkocję i udał się do Lizbony, oczekiwano, że pewnego dnia powróci jako futbolowy członek rodziny królewskiej.
To swego rodzaju koronacja. Poleci do domu, aby poślubić swoją ukochaną z dzieciństwa Kat, którą poznał w Mearns Academy jako nastolatek. Po prostu nie taki los przepowiedział jego transfer za 3 miliony euro (2,5 miliona funtów, 3,3 miliona dolarów) do Sportingu Lizbona, gdy miał 18 lat w 2014 roku.
Były momenty w ciągu jego siedmiu lat spędzonych w Portugalii, kiedy walka o dotrzymanie kroku szumowi medialnemu przyćmiła wszystko, co robił na boisku, ale w ciągu ostatnich trzech lat spędzonych w Vancouver Whitecaps pojawił się na nowo.
Teraz 28-letni Gauld z opóźnieniem tworzy cykl najważniejszych wydarzeń, do którego wydawał się przeznaczony, kiedy jako dzieciak z mopem w Dundee United rozświetlał szkocką piłkę nożną, prześlizgując się do woli obok dwukrotnie większych obrońców.
Po przeprowadzce do Kanady Gauld awansował na stopień kapitana, ubiegał się o tytuł MVP, a we wrześniu zadebiutował w Szkocji, w długo oczekiwanym meczu.
Osiągnięcie tych wyżyn wymagało kilku objazdów i przebudów, ale pomogło mu znaleźć akceptację krętej drogi swojej kariery.
„Zawsze czułem, że potrafię coś ze sobą zrobić” – mówi Gauld Sportowiec.
„To frustrujące, jak wszystko układało się przez większość mojego pobytu w Portugalii, ale przyjazd tutaj i możliwość pokazania, że mam umiejętności, trochę mnie uspokoiły.
„W dużej mierze zależy to od osiedlenia się i bycia szczęśliwym. W Portugalii byłem cały czas na wypożyczeniu, a ja i moja dziewczyna mieszkaliśmy w innym mieście i innym mieszkaniu, więc brak porozumienia był trudny.
„Od kiedy tu jesteśmy, odkryliśmy, że kochamy to miejsce i podpisaliśmy nowy kontrakt. Miło jest być tutaj przez ten okres, ponieważ nie musisz się martwić sprawami poza boiskiem. Możesz być spokojny podczas grania i nie myśleć o niczym innym.
„To zdecydowanie najwygodniejszy okres w mojej karierze. Mogę się po prostu zrelaksować i odetchnąć z ulgą.”
Panuje zadowolenie, ale jest też chęć zapewnienia mu czegoś namacalnego do pokazania przez lata spędzone w Vancouver.
Po zdobyciu hat-tricka w wygranym 5:0 meczu z Portland Timbers i przypieczętowaniu awansu do baraży MLS, Gauld ma nadzieję na kolejny niezapomniany wieczór w niedzielę.
Vancouver gospodarzem LAFC w drugim meczu z serii składającej się z trzech meczów po przegranej w pierwszym spotkaniu 2:1, mimo że Gauld strzelił gola na pocieszenie w doliczonym czasie gry.
„To tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, co jest dziwne” – mówi.
„Gdyby to miało choć trochę znaczenia, byłoby to o wiele przyjemniejsze uczucie, ale kiedy strzeliłem gola, zostało nam jeszcze półtorej minuty do końca, więc mogło to być jedno z tych szalonych zakończeń.
„Brak dwumeczu nie oznacza, że możemy uznać niedzielę za mecz, który trzeba wygrać i w ogóle nie musimy się martwić o wynik. To nowa gra.
„Obydwaj na początku macie mecz u siebie, więc chcecie rozegrać go u siebie. Z punktu widzenia Los Angeles, jeśli pójdą i będą otwarci u nas, to i tak rozegrają trzeci mecz u siebie. Jednak tak właśnie wygląda MLS, jeśli oglądasz jakikolwiek mecz. Jest naprawdę otwarty i kompleksowy.”
Dokładne podanie Gaulda po wykończeniu Hugo Llorisa z LAFC zostało dobrze przyjęte, ale bledło w porównaniu z jego drugim golem przeciwko Portland cztery dni wcześniej, kiedy to spuścił piłkę z nieba i posłał błyskotliwą woleja w dalszy górny róg.
„To jeden z moich najlepszych (celów), jeśli chodzi o znaczenie” – mówi.
„Czujemy, że w tym sezonie powinniśmy być zespołem, który był w pierwszej czwórce, ale odpadliśmy i spadliśmy daleko w dół tabeli. Prawie całkowicie przegapiliśmy play-offy, więc było pewne zaskoczenie, kiedy doszliśmy do końca. Z pewnością nie spodziewałem się, że będę miał taki początek, prowadząc 3:0 po 30 minutach.
„Podczas treningów odbyło się znacznie więcej rozmów pomiędzy wszystkimi zawodnikami i trenerami, aby zobaczyć, co możemy zrobić lepiej. Wszyscy zdali sobie sprawę, że jeśli nie wygramy z Portland, sezon się skończy, więc pojawił się rodzaj desperacji i wszyscy odnaleźli głos na treningach i udało nam się stworzyć wspólny występ.
Vancouver wygrało w swojej historii tylko dwa mecze barażowe, a Gauld, jako jeden z wyznaczonych zawodników klubu, czuje się odpowiedzialny za pomoc w poprawie tego rekordu.
„Od ludzi w różnych klubach można usłyszeć wspólny temat: Vancouver zawsze miało przyzwoite składy, ale nigdy nie było wystarczająco dobre, aby rywalizować i rzucać wyzwania” – mówi.
„Dotarcie do tego punktu i zdobycie trofeum jest tym, po co tu są wszyscy chłopcy, więc zawsze będzie to bardziej wyjątkowe niż jakakolwiek nagroda indywidualna”.
Po ponad 10 latach nieobecności w domu Gauld codziennie słyszy innego Szkota, odkąd latem dołączył do niego Stuart Armstrong.
„Jednak Stuart nie ma zbyt dużego akcentu” – śmieje się Gauld.
„Byłem za młody i zbyt cichy w Dundee United, żeby go wtedy zbesztać, ale od czasu do czasu dostaje trochę od chłopaków”.
Armstrong został dodany do grupy golfowej zespołu, ale padel to część jego życia w Portugalii, za którą Gauld tęskni.
Jego codzienność jest spokojna i polega głównie na zabieraniu Armstronga do najlepszych kawiarni w ramach wspólnego korzystania z samochodu na poranny trening. Teraz są równi, ale kiedy Gauld wdarł się do drużyny Dundee United, Armstrong, trzy lata starszy od niego, stał się figurantem drużyny.
Na znak tego, jak dobrze czuje się w środowisku w Vancouver, gdy Gauld zobaczył, że jego stary kolega z drużyny opuścił Southampton tego lata po awansie do Premier League, zdecydował się działać.
„Na początku z nim rozmawiałem, żeby go wysondować i sprawdzić, czy będzie zainteresowany” – mówi Gauld.
„Kiedy powiedział, że tak, klub z nim porozmawiał. Odpowiedziałem tylko na wszelkie jego pytania dotyczące miasta i klubu. Nie sądzę, że zajęło mi to zbyt wiele. To raczej klub sprzedał mu projekt i na szczęście zadziałał.
Kiedy Gauld przeniósł się do Sportingu, podpisał sześcioletni kontrakt, a w jego umowie wpisano klauzulę odstępnego wynoszącą 60 milionów euro.
Był to wskaźnik tego, jak wysoko ocenił go klub, ale awans do pierwszego składu nigdy nie nastąpił. Po dwóch latach ograniczonych możliwości został wypożyczony do czterech różnych klubów na tyle samo sezonów.
Miał teraz 23 lata i groziło mu, że zostanie piłkarskim nomadą po trudnościach związanych z ostatnim wypożyczeniem w Szkocji u Hiberniana.
Jednak drugoligowa drużyna Farense, która podpisała z nim stały kontrakt w 2019 r. po udanym wypożyczeniu dwa lata wcześniej, zmieniła trajektorię jego kariery, kończąc swoje dwa sezony z największą liczbą asyst w lidze.
Część osób nadal uważała to za porażkę dla zawodnika, którego porównywano do Lionela Messiego i który przeniósł się do najbardziej utytułowanego klubu w Portugalii.
„To nie jest wspaniała rzecz, gdy ktoś za tobą podąża, ponieważ nigdy nie dorównasz mu do poziomu bycia blisko niego, więc masz wrażenie, że wszystko, co osiągnąłeś lub zrobiłeś, nigdy nie wystarczyło” – mówi Gauld.
„Starałem się go nie słuchać i odsuwać go na bok, gdy się pojawił, więc starałem się unikać usłyszenia i zobaczenia tego.
„Ale rozumiem, kiedy ludzie mówią takie rzeczy, ponieważ myślę, że to prawda. Nie osiągnąłem tego, czego oczekiwano i co ludzie wtedy myśleli, ale gdybym mógł wrócić do 18 roku życia, nie zmieniłbym decyzji, którą podjąłem o wyjeździe do Portugalii, ponieważ doświadczenia, które tam zdobyłem, były niesamowite”.
W 2014 roku niewielu szkockich graczy wybrało się za granicę. Odrzucenie angielskich drużyn na rzecz przeniesienia się do innego miejsca w Europie uznano za odważne posunięcie Gaulda, okazał się on jednak pionierem, ponieważ w ostatnich latach wielu zawodników Szkocji poszło za jego przykładem.
Włochy są teraz domem dla Scotta McTominaya, Billy’ego Gilmoura, Che Adamsa, Josha Doiga i Lewisa Fergusona. Hiszpania ma Oli McBurniego i Scotta McKennę, a Andy Irving przebywał w Niemczech, zanim dołączył do West Ham United.
„Poleciłbym tę grę każdemu młodemu zawodnikowi” – mówi. „Dobrze jest widzieć, że tak wielu młodych ludzi teraz to robi. Liam Henderson przeniósł się niedługo po mnie i nadal przebywa we Włoszech, mając się dobrze. Josh Doig też tego dokonał w młodym wieku, a teraz mamy chłopców we Włoszech.
„Wspaniale jest widzieć tak wielu Szkotów, którzy ryzykują i odchodzą, wiedząc, że istnieje coś więcej niż tylko gra w Wielkiej Brytanii. Myślę, że dla szkockiego futbolu dobrze jest mieć zawodników w różnych ligach i mieć kontakt z różnymi stylami i stylami życia.
„Dużo o tym rozmawiamy, ponieważ nie mamy pojęcia, gdzie chcemy być ani co chcemy robić po futbolu. Kochamy Vancouver, ale trudno byłoby tu zostać na dłużej, ponieważ jest tak daleko od przyjaciół i rodziny, a różnica czasu utrudnia rozmowę z ludźmi. Nie wiemy, czy osiedlimy się w Szkocji, Portugalii czy gdzie indziej, ale jest to dobra sytuacja”.
Szkocja może stać się dla niego domem, gdy nadejdzie emerytura, ale to nie jest jego piłkarski dom.
„Kiedy byłem młodszy, zdałem sobie sprawę, że niekoniecznie to nie dla mnie, ale że lepiej nadawałbym się do gry za granicą, w lidze, która jest nieco bardziej techniczna i mniej skupia się na grze fizycznej” – mówi. „Strona fizyczna nigdy nie była moją mocną stroną. Podobają mi się wyzwania w MLS i to, o co mnie proszą.
„MLS jest o wiele bardziej otwarty niż szkocki futbol. Każdy mecz jest naprawdę intensywny i agresywny, a ze względu na sposób, w jaki działają zasady dotyczące wynagrodzeń, każdy zespół ma dużą jakość, podczas gdy w Szkocji masz najlepsze zespoły, chociaż w tym roku Aberdeen zmniejszyło różnicę.
„Ze względu na klimat i różne wysokości nad poziomem morza mecze rozgrywane są w innym tempie. W Szkocji wszystko toczy się w naprawdę szybkim tempie i z dużą intensywnością, więc to są główne różnice”.
Po 10 latach spędzonych na arenie międzynarodowego futbolu po powołaniu go przez Gordona Strachana jako nastolatka szanse na zdobycie występu w reprezentacji Szkocji wydawały się minąć Gaulda.
Nawet przekroczenie 20 bramek i asyst w zeszłym sezonie nie wystarczyło, aby dostać się do składu na Euro 2024 – ale to się zmieniło we wrześniu, kiedy Steve Clarke powołał go na obóz przede wszystkim do Portugalii.
Oznaczało to także ponowne spotkanie ze swoimi dawnymi współlokatorami z Dundee United, lewym obrońcą Liverpoolu Andym Robertsonem i środkowym obrońcą Rangersów Johnem Souttarem.
„Dobrze było ich zobaczyć” – mówi. „Andy miał jak dotąd niesamowitą karierę i zobaczenie, jak zmieniło go to w lidera i wokalistę, było wspaniałe. Ale poza boiskiem jest tym samym chłopcem, jakim był w mieszkaniu w Dundee.
„W pewnym momencie myślałem, że będzie to trudne, ale nigdy nie powiedziałbym, że to spisałem na straty. Zawsze chciałem to zrobić, ale patrząc na skład, było wielu dobrych zawodników na pozycji, na którą chciałem się dostać, więc nigdy nie patrzyłem na to ze złej strony. Zawsze wiedziałem, że będzie trudno się dostać, ale kiedy się o tym dowiedziałem, byłem zachwycony.
„Został wypuszczony tutaj o 2 w nocy, więc pamiętam tylko, jak obudziłem się w środku nocy z włączonym telefonem. Dostałem SMS-a od Johna, mojej mamy i taty.
Różnica czasu oznacza, że dla przyjaciół i rodziny w Szkocji będzie to kolejny wczesny start, ale Gauld jest przekonany, że uda mu się sprawić, że będzie to tego warte, chcąc wyrównać serię z LAFC i doprowadzić do decydującego meczu finałowego.
(Zdjęcie na górze: Bill Barrett/ISI Photos/Getty Images)