Bejrut, Liban – Fady Nasreldeen, jego żona i córka nadal śpią nad brzegiem Morza Śródziemnego, wśród ostatnich osób, które 31 października eksmitowały setki ludzi z wybrzeża przez policję.
Ludzie zostali wysiedleni, ponieważ rozbili tam namioty po ucieczce przed izraelskim bombardowaniem ich domów w dzielnicy Dahiyeh na południowych przedmieściach Bejrutu.
„Na wybrzeże przybyło około 400–450 osób” – powiedział Nasreldeen, dodając, że jego rodzinie nie udało się znaleźć miejsca w nielicznych schroniskach rządowych dostępnych w kraju.
Pierwszy poważny exodus z Dahiyeh, kontrolowanego przez libańskie ugrupowanie Hezbollah, miał miejsce 28 września, gdy siły izraelskie zrzuciły 80 bomb na budynki mieszkalne, zabijając przywódcę Hezbollahu Hassana Nasrallaha i nieznaną liczbę cywilów.
Później tej nocy Izrael wydał w mediach społecznościowych kilka nakazów ewakuacji, przerażając tysiące cywilów, aby opuścili swoje domy i szukali schronienia w całym Bejrucie.
Odkąd Izrael nasilił swoją wojnę z Hezbollahem we wrześniu, ponad 1,2 miliona ludzi zostało wysiedlonych ze swoich domów. Dziesiątki tysięcy znalazło schronienie w szkołach, które tymczasowy rząd Libanu – funkcjonujący przez dwa lata bez prezydenta – przekształcił w schroniska.
Jednak w miarę zapełniania się przestrzeni wiele osób nie ma innego wyjścia, jak kucać w opuszczonych budynkach lub spać w miejscach publicznych, takich jak meczety lub chodniki.
Władze libańskie pogarszają swoją trudną sytuację, coraz częściej eksmitując ludzi z nieformalnych osiedli, mimo że szybko zbliża się zima, a rozmowy o zawieszeniu broni słabną.
Al Jazeera wysłała pisemne pytania do rzecznika policji Josepha Salama, aby zapytać, dlaczego funkcjonariusze eksmitują wysiedlone rodziny z nieformalnych osiedli, ale do czasu publikacji nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Nadzieja na zawieszenie broni?
Dom Nasreldeena został zniszczony w wyniku strajków, w których zginął Nasrallah.
Fala uderzeniowa zdmuchnęła zawiasy w jego drzwiach i rozbiła okna, przerażając jego żonę i córkę. Od czasu ucieczki nie wrócił do Dahiyeh, ale twierdzi, że po zakończeniu wojny odbuduje swoje mieszkanie.
W zeszłym tygodniu był optymistą, że zawieszenie broni może nastąpić przed wyborami w Stanach Zjednoczonych zaplanowanymi na 5 listopada, ale doniesienia prasowe o możliwym rozejmie szybko straciły swój blask.
„Kilka dni temu nie sądziliśmy, że wojna będzie się przeciągać, ale teraz uważamy, że może ona trwać co najmniej jeszcze kilka miesięcy” – powiedział Al Jazeerze.
Michael Young, ekspert ds. Libanu w Carnegie Middle East Center, powiedział, że jest sceptyczny w stosunku do doniesień o możliwym zawieszeniu broni.
Po dokonaniu oceny warunków rzekomej propozycji zawieszenia broni, która wyciekła do izraelskich mediów, Young uważa, że Izrael i Stany Zjednoczone w rzeczywistości wzywały Hezbollah do poddania się, uzależniając rozejm od przyznania Izraelowi prawa do uderzenia w południowy Liban, kiedy tylko zechce.
– Mam na myśli, pod każdym względem [the ceasefire terms] oznaczało poddanie się warunkom izraelskim” – powiedział Young.
„Jedyne wyjaśnienie, jakie mam… jest takie, że to [terms] nie doprowadziło do żadnych negocjacji, ale był to świadomy przeciek mający pokazać, że Amerykanie przez cały czas wspierają Izrael” – powiedział Al Jazeerze.
Pozostawiony na zimnie
Nie widząc rozejmu, wiele wysiedlonych rodzin przygotowuje się na zimę na mrozie.
Nasreldeen powiedział, że może rozbić mały namiot, aby móc dalej spać nad morzem.
Zimą w Libanie często występują ulewne deszcze i ujemne temperatury, więc namiot może nie być wystarczająco ciepły dla niego i jego rodziny, ale Nasreldeen nalega, aby spróbować.
„Jeśli policja nie przyjdzie i znowu nas nie wyrzuci, być może rozbijemy tu małe obozowisko, aby schronić się na zimę. … Co jeszcze mamy zrobić?”
Inne wysiedlone rodziny kucają w budynkach opuszczonych lub pustych od lat, a nawet dziesięcioleci. Próbują naprawiać budynki, sprzątając pokoje i wyposażając je we wszystko, co uda im się znaleźć.
Władze libańskie eksmitowały ludzi z niektórych z tych budynków – czasami na prośbę właściciela gruntu – nie zapewniając alternatywnego schronienia.
Young uważa, że rząd tymczasowy, który chwieje się po ostrym załamaniu gospodarczym i nie jest przygotowany na stawienie czoła kryzysowi, w końcu będzie musiał ograniczyć eksmisje.
„W pewnym momencie rząd będzie musiał zaprzestać eksmisji, czy mu się to podoba, czy nie. Nadchodzi zima i nie może ona po prostu wyrzucić ludzi na zimne ulice” – powiedział Al Jazeerze.
Nie ma jednak nadziei, że rządowi uda się zaproponować trwałe rozwiązania.
„Na wszystkich poziomach Izraelczycy stworzyli ogromny problem społeczny, na który rząd libański jest całkowicie nieprzygotowany” – powiedział.
Al Jazeera wysłała pisemne pytania do Alberta Chamouna, rzecznika Ministerstwa Edukacji i Szkolnictwa Wyższego, które odgrywa ważną rolę w akcjach pomocy, ale do czasu publikacji nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Inicjatywy obywatelskie
Brak pomocy ze strony libańskiego rządu i frakcji politycznych zmusił lokalne grupy pomocy do zainicjowania działań pomocowych.
Jedna z organizacji, Farah al-Ataa, co oznacza „radość dawania”, otworzyła coś, co określa jako pensjonat w Qarantinie, dzielnicy o niskich dochodach w północno-wschodnim Bejrucie.
Zapewnia schronienie około 600 osobom, a wkrótce zostanie powiększony, aby przyjąć 1000 osób.
„Poprosiliśmy gminę jako organizację o tę przestrzeń i ona nam ją zapewniła. Ale szczerze mówiąc, władze nie pomagają nam inaczej” – powiedziała Cynthia Mahdi, lat 25, wolontariuszka pochodząca z południowego Libanu.
Wielu ochotników Farah al-Ataa zostało wykorzenionych w wyniku izraelskich bombardowań. Pomimo trudnych doświadczeń połączyli siły, aby gotować gorące posiłki i zapewniać schronienie najmniej uprzywilejowanym członkom swojej społeczności.
Wśród osób objętych wsparciem znajduje się Safah, 40-letnia kobieta, która przedstawiła się wyłącznie podając imię. Do pensjonatu przybyła dwa tygodnie temu po eksmisji jej rodziny z opuszczonego budynku, w którym schronili się po ucieczce z domu w Dahiyeh pod koniec września.
Chociaż Safah stwierdziła, że warunki w pensjonacie są stosunkowo dobre, pragnie wrócić do domu.
„Nadal mamy nadzieję” – powiedziała Al Jazeerze ze swojej skromnej sypialni w pensjonacie.
„Nasza nadzieja jest w Bogu”.