W ciągu ostatniej dekady wszędzie pojawiały się slashery lub filmy o zjawiskach paranormalnych, których akcja rozgrywa się w latach 80. (być może za sprawą ogromnego sukcesu „Stranger Things” Netflixa), ale żaden z nich tak naprawdę nie Patrzeć jak lata 80-te. Niezależnie od tego, czy chodzi o styl bohaterów, czy o nowoczesne techniki tworzenia filmów, zdradzają je drobne szczegóły, a efekty powrotu do przeszłości nie do końca trafiają w sedno.
Dlatego mnie to pociągało Dom Diabłagenialne ćwiczenie reżysera Ti Westa w mrożącym krew w żyłach realizmie retro. Można go przesyłać strumieniowo w ramach subskrypcji AMC Plus lub bezpłatnie Kobza. To niezależne arcydzieło przenosi mnie z powrotem do czasów, gdy horror skupiał się na napięciu, atmosferze i powolnym narastaniu aż do przerażającego punktu kulminacyjnego. Czyni to, pozostając wiernym epoce horroru, do której chce się przywołać.
Film opowiada historię Samanthy (Jocelin Donahue), studentki desperacko potrzebującej pieniędzy, która podejmuje pracę jako opiekunka do dzieci w przerażającej starej rezydencji. Wkrótce po przybyciu na miejsce dowiaduje się, że ma do czynienia z zupełnie innymi zarzutami niż dziecko. Kiedy zostaje sama na noc, zamawia pizzę i włącza film w telewizji, podczas gdy strach narasta stopniowo, a widzowie zadowalają się czymś przerażającym. Dom diabła przypomina klasyczne filmy, takie jak Halloween i Kiedy dzwoni nieznajomy, ale zyskał dziesięciokrotnie większą oglądalność.
Od napisów początkowych Dom Diabła nadaje ton absurdalnie dokładną i szczegółową estetyką retro. Akcja nie rozgrywa się tylko w latach 80. XX wieku – ma się wrażenie, jakby powstała wtedy. Ziarnista faktura filmu, kostiumy i fryzura pasujące do epoki są absolutnie idealne. Zawiera wyselekcjonowaną ścieżkę dźwiękową zawierającą takie utwory, jak One Thing Leads To Another zespołu The Fixx i The Break Up Song zespołu Greg Kihn Band. Film nie tylko sprawia wrażenie, jakby przebrał się w tropiki z lat 80., ale jakby narodził się z tamtych czasów.
Film nakręcono na taśmie 16 mm, co nadaje mu charakterystyczny wygląd retro i czerpie ze zdjęć prosto od twórców filmowych z lat 80. wraz z mnóstwem innych technik przywołujących klasykę tamtej epoki. Wszystko, łącznie z napisami końcowymi, jest zgodne z epoką i doceniam całą uwagę, jaką włożono w upewnienie się, że wszystko pasuje, łącznie z kubkami w pizzerii widocznymi na początku filmu.
Sam zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak, gdy natrafia na dowód, że rodzina, która zatrudniła ją do pracy jako opiekunka do dziecka, nie jest tą samą rodziną, którą widać na zdjęciach. Zdając sobie sprawę, że mogła zostać oszukana, próbuje zadzwonić pod numer 911, ale zjadła już kawałek skażonej pizzy. Mdleje w chwili, gdy zdaje sobie sprawę, do czego dokładnie została zatrudniona, do „opieki nad dzieckiem”.
Ścieżka filmu jest pełna makabrycznych momentów (wystarczy zapytać najlepszą przyjaciółkę Sama, Megan, graną przez reżyserkę Barbie Gretę Gerwig), z wiarygodnie makabrycznymi efektami praktycznymi, które niepokoją i mrożą do szpiku kości. Okropna „Matka”, o której Sam odkrywa, że jest powiązana z jej pierwotną pracą, to przykład twórczości filmowej z lat 80., od której widzowie mieli mdłości.
Nie psując punktu kulminacyjnego, Dom Diabła utrzymuje dokuczliwe, przygnębiające poczucie grozy przez cały czas trwania. Nie boi się wykorzystywać tematów izolacji, nieznanego i zdrady, aby utrzymać widza w napięciu, co doceniłem już przy pierwszym obejrzeniu, a z każdym ponownym obejrzeniem pokochałem go jeszcze bardziej. Choć ta historia jest przerażająca, mocno wierzę, że ten film nie powstałby, gdyby nie zaangażowanie w wierność epoce, która go zainspirowała.
Jeśli szukasz horroru, który nie opiera się na tanich jump-scare’ach lub przesadnej przypowieści o „seksie jest zły”, w której grupa nastolatków zostaje wyrżnięta jeden po drugim, „Dom diabła” jest jednym z najlepszych filmów możesz umieścić na swojej liście do obejrzenia na Halloween. Przywołuje do życia złote lata horroru z lat 80. w wiarygodny, dekadencki sposób, który sprawi, że będziesz się wiercić na fotelu. Wciąż rozpakowuję zabawny punkt kulminacyjny i założę się, że ty też to zrobisz.